43.Szaleństwo

255 17 0
                                    

Idąc chodnikiem, powtarzałam sobie jak mantrę: Nora, Nicky, spokój.

Chciałam, tak bardzo chciałam wierzyć w to, że wszystko się jakoś ułoży, że będzie już dobrze, ale na tę chwilę nie potrafiłam się na to zdobyć. Dopiero co zakończyłam coś, co właściwie nigdy nie istniało. Potrzebowałam czasu, żeby się z tym uporać, i wiedziałam, że wcale nie przyjdzie mi to tak łatwo. Ledwo zdawałam sobie sprawę z tego, że jest mi potwornie zimno, że idę dokądś, choć nie mam pojęcia dokąd, a przy okazji jestem zdana tylko i wyłącznie na siebie.

Zatrzymałam się. Może i byłam wściekła na nich wszystkich - na Nicka, który mnie okłamywał, na Angelique, która mnie o tym nie poinformowała, a najbardziej na Draco, który zranił nie tylko moją duszę, ale i serce - ale miałam na tyle zdrowego rozsądku, że potrafiłam wyciągnąć wnioski. W każdym razie Voldemort, który coś uroił sobie w głowie, zamierzał zabić mnie i Nicolasa.

Nie zamierzałam na to pozwolić.

Czemu nie teleportowałam się od razu, jak tylko przeszłam przez barierę ochronną? Czemu szłam dalej? Nie mogłam tego zrozumieć... choć właściwie, tak podświadomie, doskonale wiedziałam, o co chodzi.

Chciałam, żeby Draco poszedł za mną, żeby mnie zatrzymał, żeby wszystko wytłumaczył. Ale on tego nie zrobił, a to bolało najbardziej - gdy zostawił mnie w spokoju i pozwolił o wszystkim zapomnieć, co właściwie nie miało szans na powodzenie. Po raz ostatni rzuciłam przelotne spojrzenie za siebie.

Nie, chodnik był pusty. Nie szedł za mną, w ogóle go nie obchodziłam.

Bo jak mogłabym to inaczej wytłumaczyć?

I choć wiedziałam, że nic dla niego nie znaczyłam, choć były w przeszłości chwile, w których myślałam inaczej, to bolała mnie wciąż powracająca myśl o tym. Już nigdy nie miałam go spotkać. Nie miałam z nim porozmawiać. Nie miałam go przytulić, pocałować...

Zacisnęłam wargi. Nie, nie będę niczego żałować! Zamknęłam oczy i pomyślałam o Norze, a później obróciłam się wokół własnej osi i poczułam to znajome uczucie, jakby ktoś przepychał mnie przez bardzo ciasny tunel. Nie mogłam powiedzieć, żeby był to mój ulubiony sposób podróżowania, ale z pewnością najszybszy i najprostszy. Starałam się nie myśleć zupełnie o tym, że nie podeszłam do zdawania egzaminu na teleportację i aktualnie robiłam to nielegalnie. Teraz już nie bałam się rozszczepienia ani nic z tych rzeczy, po prostu wiedziałam, że potrafię, a sama myśl o tym pozwalała mi przestać się zamartwiać.

Poczułam pod stopami rozmokłą ziemię. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dobrze znany teren rodzinnej posiadłości - chylący się ku ziemi dom, który tylko dzięki magii jeszcze się nie rozpadł, nieporządny ogródek i podwórko.

Mimo wszystko tu czułam się bardziej w domu, niż w pięknym, dopracowanym mieszkaniu Draco.

Śmierciożercy Draco, dodałam w myślach, zgrzytając zębami.

Ruszyłam przed siebie, zapadając się w błotnistym podłożu. Deszcz zacinał niemiłosiernie, momentalnie mocząc mnie od stóp do głów. Właściwie nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Moją głowę zajęła myśl o tym, że Draco jest śmierciożercą. Jak to? Przecież pamiętałam dokładnie moment, w którym sprawdzałam jego ramię - było czyste, bez śladu znaku! To nie było wcale tak dawno temu. Czy to możliwe, że przystąpił do śmierciożerców dopiero po tym zdarzeniu? Nie, to niemożliwe. Niby po co? Nie zauważyłam przecież żadnej zmiany w jego wyglądzie czy zachowaniu...

No tak, ale od paru miesięcy byłam pod wpływem zaklęcia. Draco mógł dowolnie narzucać mi swoją wolę, jak tylko mu pasowało. Co więc było prawdą, a co tylko ułudą?

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now