27.Wyrzuty

325 29 28
                                    

- Powiedz, po prostu mu to powiedz - mruczałam pod nosem, idąc hotelowym korytarzem. Miałam nadzieję, że już śpi, i że rozmowa będzie miała miejsce dopiero rano. Nagle, porażona przerażającą myślą, przystanęłam. - A jeśli będzie chciał wiedzieć, dlaczego?

Zapatrzyłam się w ścianę kończącą korytarz. Super, nie dość, że musiałam powiedzieć Nickowi, że z nas raczej nic nie będzie, to jeszcze musiałam to uzasadnić. Na pewno spyta. Przecież go znałam, nie było innej opcji. Zawsze musiał mieć jasne „dlaczego".

Też sobie, cholera, przyjaciela znalazłam. Kusiło mnie, żeby zabrać po cichu swoje rzeczy, zostawić list i wrócić do domu.

Ale Nick wiedział, gdzie mieszkam i na pewno by mnie szukał, żeby wszystko wyjaśnić. Cóż, zawsze mogłam też wyjechać, na przykład do Demelzy. Nick nie znał Demelzy, nie szukałby mnie tam.

Problem jest taki, że jeśli wyjechałabym z domu jawnie, ktoś na pewno by się wypaplał. A uciec nie mogłam. Już raz uciekłam, jak na ironię - do Nicka. Teraz miałam potrzebę uciec od Nicka.

W każdym razie ucieczka nie wchodziła w grę. Musiałam to załatwić osobiście. I cholernie się bałam.

Każdy krok zbliżający mnie do pokoju zabierał mi coraz więcej sekund. Ostatni przedłużył się do minuty. Serce mocno mi waliło, kiedy zbliżałam dłoń do klamki. A może powinnam zapukać? Cofnęłam się o krok, a później zbliżyłam. Byłam zła na siebie, że taki ze mnie tchórz.

Zamknęłam oczy i, oddychając ciężko, próbowałam się uspokoić i skoncentrować.

Zapukałam lekko, po czym nacisnęłam na klamkę. Drzwi były zamknięte. To dziwne, pomyślałam. Na ogół pozostawały otwarte, jak wszystkie w hotelu. Personel zapewniał klientom i jego rzeczom całkowite bezpieczeństwo, a i nikt bez potrzeby nie pchał się do pokoi. Coś było nie tak. Zapukałam jeszcze raz. Odpowiedziało mi dziwne szuranie gdzieś z głębi pokoju.

- Eee... Nick? - powiedziałam do szpary w drzwiach.

Nie usłyszałam odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz, troszkę głośniej. Coś wewnątrz huknęło.

- Nick? - powtórzyłam. - Jesteś tam?

Dziwnie się czułam, stojąc tak na korytarzu. Rozejrzałam się. Na szczęście nikt mnie nie obserwował, czułabym się wtedy jeszcze dziwniej. Wyciągnęłam różdżkę. Z trudem powstrzymałam się od rzucenia zaklęcia, w końcu byłam jeszcze niepełnoletnia, po czym jeszcze raz naparłam na drzwi. Nadal były zamknięte. Zapukałam głośniej. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale nie podobało mi się to. Uniosłam rękę jeszcze raz, ale znieruchomiałam, kiedy usłyszałam szczęk zamka.

Drzwi otworzyły się powoli, zalewając mnie snopem światła z pomieszczenia. W końcu w szparze ukazała się twarz Nicka. Zmrużyłam oczy i zauważyłam, że ma jakąś dziwną minę.

- Nick? Co jest? - spytałam.
Patrzył tylko na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

- Wszystko w porządku? - dociekałam, przesuwając się kawałek, żeby zajrzeć do pokoju. - Coś się stało?

Nick jakby nagle przypomniał sobie o mojej obecności i skrzywił się.

- Nic, zupełnie nic - powiedział dziwnie niskim, zmienionym głosem. Nie uwierzyłam mu.

- Co się dzieje? - Zrobiłam krok do przodu. Powstrzymał mnie wyciągniętą dłonią.

- Mam coś dla ciebie - powiedział, nadal tym samym głosem, po czym otworzył szerzej drzwi. U jego stóp zobaczyłam swoją torbę.

- Co...? - zdziwiłam się, kiedy schylił się i przeniósł ją przez próg.

- Bawi cię to, co? - spytał, krzywiąc się. - No jasne, głupi Nick. Dał się wykiwać.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now