22.Pokątna

449 35 37
                                    

Kilka dni temu nie byłabym w stanie pomyśleć, że w tej właśnie chwili moje myśli będą się błąkać tylko i wyłącznie wokół Paryża.

Myślałam o ślubie. Myślałam o siostrze Angelique. Myślałam o hotelu, w którym mamy się zatrzymać i o miejscach, które mamy zwiedzić.

Myślałam o Nicku i o jego przyjaciołach, o Carlu, który tak mnie nie lubi. Był we mnie niespotykany wręcz entuzjazm. Może to za sprawą tych wszystkich przekonywań, jak wspaniale będzie w Paryżu?

Budząc się rano, nie myślałam o niczym innym. Wszystko kręciło się wokół Paryża. Cieszyłam się, że miałam przy sobie Nicka podczas rozmowy z mamą.

Weszłam do kuchni, obejmowana w pasie przez Nicka, który dodawał mi otuchy. Starałam się wybrać taki moment, w którym oprócz mamy nikogo tam nie będzie. Przeliczyłam się jednak, bo nie przewidziałam, że akurat mogą wpaść z wizytą Fred i George.

Stanęłam jak wryta na widok bliźniaków siedzących wygodnie przy stole; Fred nawet oparł nogi o inne krzesło, a George odchylał się do tyłu, bujając się na dwóch nóżkach. Nie minęła sekunda, kiedy nas zauważyli. Na ich twarzach wykwitły identyczne, wredne uśmiechy.

- Ho ho ho, kogóż my tu mamy? - odezwał się Fred. Nie przejmował się zupełnie, że ciskam w niego piorunami. - Siostrzyczka przyprowadziła narzeczonego.

- Nie przejmuj się nimi - szepnęłam do Nicka, zażenowana.

W tym samym jeszcze momencie rozejrzałam się po kuchni. Mamy w niej nie było.

- Gdzie jest mama? - spytałam.

- Nie ma jej - odpowiedział inteligentnie George. - Wyszła gdzieś z zakochaną parą Ronusiem i Hermusią. A co, chcesz jej przedstawić tego, o?

Wywróciłam oczami. Taki to zawsze problem z tymi bliźniakami. Jakby nie mogli po prostu sobie odpuścić. Nagle Fred wstał z krzesła i podszedł do nas. Miał na twarzy nawet przyjazny uśmiech.

- Jestem Fred - powiedział, wyciągając dłoń w stronę Nicka. - Brat Ginevry. - Wyszczerzył zęby. - A ten tam to George.

George zamachał wesoło. Nick sięgnął ręki Freda i potrząsnął nią.

- Nick - powiedział. - Miło poznać. Ginny sporo o was opowiadała.

Jasne. Bardzo dużo. Po co tak to wyolbrzymiał? Pewnie, chciał być miły.

- To wiesz też pewnie, że jesteśmy najlepszymi braciszkami z całego zwierzyńca, co? - spytał George, nie przestając bujać się na krześle.
Nick uśmiechnął się.

- Obiło mi się o uszy.

- Kiedy mama wyszła? - zapytałam.

- Dawno.

- Jak dawno?

Bliźniacy zaczęli się przekrzykiwać.

- Godzinę.

- Minutę.

- Sekundę.

- Setną sekundy.

- Tysięczną sekundy.

- Milionową sekundy.

- Miliardową sekundy.

- Co jest wcześniej, miliard czy trylion?

- A może bilion?

- Kwadrylion?

- I co tam jesz...

- Dobra, rozumiem! - wykrzyknęłam zezłoszczona, przerywając im. Nie mogli po prostu odpowiedzieć? - A ile dokładnie?

Spojrzeli po sobie, najwyraźniej uzgadniając odpowiedź.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now