HORTULANUS

42 5 3
                                    

         Od chwili wejścia na komisariat Emiko czuła, że nic w tym planie nie zadziała. Mając w głowie niezliczone wątpliwości, przeszła przez reprezentatywny hol i zbliżyła się do oficera dyżurnego przy informacji. Ten, krzątając się za szerokim stanowiskiem pracy, szukał czegoś po szufladach. Rozmawiał przez telefon, więc gdy Emiko podeszła do niego i uśmiechnęła się nieznacznie, ten przeprosił ją pośpiesznie, zabrał kilka swoich rzeczy i opuścił stanowisko, tłumacząc się, że wzywany jest na górę. Odszedł więc, pozostawiając Emiko samą. Czekała na niego od dwudziestu minut, a przez ten czas nikt nie pojawił się na dole, nie wszedł, ani też nie opuścił budynku. Poczuła się tak, jakby została ostatnim żywym człowiekiem w tym miejscu.

Znikąd nie dochodziły żadne dźwięki, nikt nie rozmawiał, nie pracowały żadne urządzenia. Jedynie od czasu do czasu usłyszała przejeżdżające samochody, jednak to działo się na zewnątrz — w środku komisariat zamarł.

Emiko zerknęła na telefon, zastanawiając się długo nad tym, co powinna robić. Nie mogła od tak wejść do jakiegoś pomieszczenia, powiedzieć, że ma przypuszczenia co do jednego chłopaka, który teoretycznie mógł być kimś zaginionym, a praktycznie zupełnie obcą osobą. Może wcale nie nazywał się Nishida Ryo, a jakoś inaczej, należał do jakieś przestępczej grupy. Być może jego zadaniem było wyszukiwanie takich naiwnych dziewczyn jak Hana, podrzucanie im narkotyków, robienie krzywdy?

Emiko wzdrygnęła się z przerażeniem. Owszem, zdarzało jej się wątpić w ludzi, lecz tym razem nie wypadało jej. Musiała uwierzyć, że ten Ryo rzeczywiście miał jakieś problemy, skoro nie miał gdzie zostać na noc w tak wielkim mieście, a Hana nalegała z takim uporem, aby spędzał z nimi czas. Coś musiało być w tym, a Emiko nie mogła wątpić.

Wtedy jednak stało się coś, co wywróciło jej wiarę ponownie do góry nogami. Dostała wiadomość od Hany, napisaną tak emocjonalnie i nierozważnie, że zakręciło jej się w głowie.

— Co? Jedziesz do niego?! Hana-chan! — zawołała sama do siebie i zerwała się z miejsca, kierując się w stronę wyjścia.

Nagle jeden czynnik zadecydował o tym, że martwota komisariatu została zniszczona, bowiem do środka budynku ktoś wszedł. Była to kobieta, nieco starsza od Emiko, ubrana bardzo służbowo, spoglądająca na wszystko nerwowymi oczami. Rozejrzała się, po czym dostrzegła Emiko. Dziewczyna zamarła, a kobieta natychmiast podeszła do niej i wyciągnęła z marynarki swoją odznakę.

— Detektyw Ayane — przedstawiła się, nerwowo skłaniając. Emiko zatrzymała się w jednej chwili i zamarła, oczekując wyjaśnienia tej całej sytuacji. Nie spodziewała się, że porozmawia tutaj z kimkolwiek, a tym czasem na przeciw jej problemom przyszła jakaś kobieta, wyglądająca zupełnie tak, jakby w ostatniej chwili znalazła się w odpowiednim momencie.

— Dzień dobry... Ja... Ja właśnie czekam za policjantem dyżurnym, bo... Eee... — wydukała, zapominając niespodziewanie to, co chciała powiedzieć. Detektyw Ayano pokręciła głową w odpowiedzi.

— To teraz nie ma znaczenia, Tenma-san. Proszę mi wybaczyć, ale jestem zmuszona prosić panią, aby pojechała ze mną — oznajmiła, skłaniając się ponownie. Emiko zrobiła wielkie oczy.

— Co? Dlaczego? Przecież... Przyszłam tutaj z dobrej woli, nic nie mam na sumieniu i...

— Tenma-san, pracuję dla Grupy Dochodzeniowej zajmującej się falą zabójstw w Japonii. Proszę mi wybaczyć, ale otrzymałam rozkaz, aby zabrać stąd panią — odpowiedziała pośpiesznie Ayano i spojrzała Emiko w oczy. — To rozkaz od mojego szefa, który przebywa obecnie w Centrum Kongresowym, gdzie paręnaście minut temu zamknięto Międzynarodową Konferencję Neurochirurgów, a gdzie wydarzyło się coś strasznego. Ja... Tenma-san... Dziesięć osób umarło nagle na zawał, rozumie pani? Tak nagle...

NAMELESS GODSWhere stories live. Discover now