LAUDES

23 2 0
                                    

         Gdzieś przy granicy świadomości, na skraju realności, tam znalazł się Ryo, gdy zbudził się na tylnym siedzeniu SUV-a należącego go Jirou. Był w samochodzie sam, co było lepszym rozwiązaniem, gdyby ktoś musiał oglądać go z mokrymi od śliny ustami. Zaklął cicho, przetarł twarz, następnie usiadł. Bolało go wiele, szczególnie głowa i plecy, a szczególnie serce. Pomyślał natychmiast o Hanie.

— Głupia pinda — uznał. Skrzywił się przy tym, bo wcale tak nie uważał. Wtedy ktoś łupnął w drzwi od samochodu, a w następnym momencie do zajrzała głowa Jirou.

— Wstawaj, książątko! — zawołał donośnie, nieco żartobliwie, lecz też ponaglająco. Ryo pomachał mu.

— Jasne. Już nie śpię. Która godzina?

— Dla niektórych ostatnia. Dla nas ósma.

— Super — odrzekł. Wysiadł po tym z samochodu, przeciągnął się i skrzywił z bólem.

— Nie było za wygodnie...?!

— To głowa. Jest z nią bardzo nie tak.

— Lepiej żeby było na tak do wieczora — wtrącił Jirou i rzucił mu zapakowanego w folię sandwicha. — Żryj, potem jedziemy do Szklarni.

***

Ryo zauważył, że Jirou palił papierosy jeden za drugim, odkąd wyjechali z domu jego brata. Nie przeszkadzało to chłopakowi, a nawet jeśli, nie śmiał o tym powiedzieć. Mężczyzna bowiem komentował przejeżdżających obok nich ludzi w sposób sardoniczny. Przez pewien czas Ryo nie był pewien, czy powinien mu przytakiwać, jednak gdy sam został o to zapytany, wzruszył ramionami.

— Na moim zadupiu ludzie są tak samo głupi, jak tutaj. Dlatego, czy to wielkie miasto, czy zasrana przez kundle wiocha, nie ma znaczenia. Ludzie wszędzie są głupi.

Jirou wydmuchał dym z ust, następnie otworzył okno SUV-a i wyrzucił papierosa na zewnątrz. Jechali przez boczne ulice Edogawy, więc Jirou mógł pozwolić sobie na nagłe zjechanie na chodnik. Zrobił ten manewr tak nagle, że Ryo wystraszył się. Powiedział coś za wiele? Wkurzył go? Co właśnie się stało?

— Wiesz co, ty nie bądź taki durny jak oni. Masz. — Mężczyzna poszukał czegoś w kieszeni i wyciągnął dłoń do Ryo. — Tam jest sklep. Idź mi po fajki. I kup coś do picia. Co ty taki blady? — zapytał nagle.

Chłopak pokręcił pośpiesznie głową i wziął od niego pieniądze. Ogarnął się, posłał mu uśmiech, po czym wysiadł z samochodu. Na dworze temperatura była niesamowicie wysoka, a gęsta zabudowa ulicy nie pozwalała na przewiew wiatru, dlatego gdy stanął na ulicy, jęknął z przejęciem.

— To gorąco mnie zabije — stwierdził, po czym ruszył pośpiesznie chodnikiem, byleby jak najszybciej załatwić tę sprawę i wrócić do klimatyzowanego wnętrza samochodu. Witrynę jednego ze sklepów zobaczył od razu, dlatego przyśpieszył kroku. Z ulgą wszedł do środka, bowiem w sklepie wiatraki pracowały za dziesięciu, a znikoma liczba osób pomiędzy półkami nie wytwarzała ekstremalnych warunków do zakupów.

Ryo zagłębił się pomiędzy nimi, szukając lodówki z napojami. Znalazł ją po chwili, gdzieś za chemią gospodarczą oraz za dużym ekranem, na którym wyświetlane były nagrania z kamery monitorującej. Skrzywił się, powiem nie mógł na siebie patrzeć. Zmotywowało go to do szybszego opuszczenia sklepu.

Udał do kasy, położył swój zimny napój na ladzie, po czym pośpiesznie go zabrał. Uznał, że będzie lepiej, jeśli nie wda się w żadną rozmowę ze sprzedawcą, a kupi wszystko w automacie, który dostrzegł przy wejściu. Zdenerwował się, że nie wpadł na ten pomysł przed przyjściem. Może wtedy nie musiałby robić spaceru po całym sklepie, szukając wszędzie picia?

NAMELESS GODSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz