MERITUM

28 3 0
                                    

         Utrata przytomności nie przydarzyła się Tenmie po raz pierwszy. Najbardziej kryzysowe momenty najwyraźniej lubiły kończyć się w taki sposób, że nie miał pojęcia, ile czasu upłynęło, co wydarzyło się do tej pory, a przede wszystkim, dlaczego nie mógł nic zrobić. Gdy wybudzał się, towarzyszył mu ból. Teraz było nie inaczej. Zaledwie zamrugał powiekami, a już wydał z siebie cichy syk świadczący o tym, że nie powracał do świata z zadowoleniem. Czuł jednak, że nie znalazł się w złym miejscu. Leżał na czymś miękkim, otulony ciepłem, w miejscu cichym i bezpiecznym. Otworzył najpierw jedno oko, potem drugie. To, co ujrzał, przyprawiło go o dreszcze.

Obudził się na kanapie w obcym mieszkaniu, niezwykle sterylnym i jasnym. Biel okazała się pierwszym czynnikiem jaki dotarł do niego. Drugim okazał się zapach. Gdzieś w głębi mieszkania, za ścianą oddzielającą salon, musiała znajdować się kuchnia. Ktoś gotował w niej, bowiem zapach smażonego oleju i gotowanego makaronu sprawił, że Tenma straci całkowicie orientację w ciągu wydarzeń. Mężczyzna usiadł, rozejrzał się po pomieszczeniu i złapał jednocześnie za głowę.

— Co się stało? — spytał samego siebie, a wtedy, jakby jego wątpliwości ktoś podsłuchiwał, do salonu ktoś wszedł. Tenma zamarł, całkowicie nieprzygotowany na to, że będzie musiał stoczyć z kimś walkę o swoje życie. Tak się jednak nie stało. Zamiast walki, otrzymał przed sobą miskę z daniem yakisoba.

— Jedz, doktorze. Nie trzeba mówić ci o skutkach długotrwałego głodu — powiedział gospodarz. Tenma naprężył całe swoje ciało, patrząc na niego czujnym wzrokiem. Znalazł się w jednym mieszkaniu z mężczyzną, który zrobił wokół siebie tyle zamieszania po konferencji. Teraz, gdy stanął przed doktorem, porzucił wszelkie pozory szaleństwa. Mężczyźni przyjrzeli się sobie dokładniej.

Tenma, wybity z biegu wydarzeń, oraz on — w jednej dłoni trzymający papierosa, z drugiej wypuszczający bambusową tackę, zakrywający w większą uwagą dolną część ciała, bowiem na górze zarzucił na siebie bawełnianą koszulkę na ramiączkach. Ramiona mężczyzny, jak i obojczyki, pierś oraz łokcie — każdy fragment skóry pokrywały jasne strupy, rozległe ślady po silnym oparzeniu. Tenma widział w swoim życiu wiele cierpienia, jednak te, które pozostało na zawsze na ciele tamtego mężczyzny, musiało należeć to najstraszliwszej męki.

— Kwas?

— Ług. Jest pan lekarzem, więc raczej ten widok nie odbierze panu apetytu — odparł i usiadł na posadzce, zaciągając się papierosem z przyjemnością w oczach. Tenma skinął nieznacznie głową i spojrzał na przyniesione mu jedzenie. Wyglądało wybornie, a przynajmniej zapach zaczął oddziaływać na jego zmysłu.

— Pan już jadł?

— Czekam z obiadem za moim człowiekiem. Ostatnio jadamy jedynie wspólnie — powiedział i wydmuchał dym z płuc. — Jest jadalne, proszę się nie obawiać, doktorze.

Tenma nie odpowiedział mu, biorąc miseczkę do ręki, a następnie pałeczki. Próbując dania, skinął na swojego rozmówcę.

— To pański człowiek mnie uderzył?

— Zapewne gdyby sytuacja tego nie wymagała, nigdy by do tego nie doszło. Proszę nie mieć do niego urazy, doktorze. Zwykle to ja jestem tym, który przełamuje wszelkie granice przyzwoitości.

— Kim wy...

— On? Proszę zwracać się do niego Tatsuya. Jest detektywem i szefem Grupy Dochodzeniowej. Był też tajniakiem, cholernie dobrym.

— Gdzie on...

— Z pańską siostrą. Znaczy nie tylko z nią, a ze swoją Grupą i dziesiątkami innych policjantów, którzy zajmują się poszukiwaniem pańskiej córki i Nishidy.

NAMELESS GODSWhere stories live. Discover now