5. T.A.R.C.Z.A

4.4K 164 39
                                    


Znów obudził mnie budzik. Leniwie się przeciągnęłam i podeszłam do szafy. Dziś ubiorę się w krótkie spodenki jeansowe i bluzkę z nadrukiem tarczy Kapitana Ameryki. Bardzo lubię tą koszulkę, to mój drugi ulubiony super bohater. Weszłam do łazienki i tak jak zwykle przebrałam się i załatwiłam poranną toaletę. Czesałam włosy, kiedy usłyszałam głośny huk. Co jest? Dlaczego słyszę tak dużo kroków? Nagle usłyszałam krzyk Agathy. Przestraszyłam się i szybko pobiegłam na dół, żeby zobaczyć co się stało i na wszelki wypadek ochronić Maxa i Agathe. Kiedy zeszłam, zobaczyłam jakichś czterech ludzi, którzy trzymają Agathę i Maxa, a pozostałych sześciu celuje do mnie z broni. Co jest?! Co to do cholery znaczy?! Widzę kątem oka, że Max i Agatha są przerażeni - no nie! tego już za wiele!

- Kim jesteście?! I czego chcecie?! - krzyknęłam zła, zaciskając ręce w pięści.

- Ręce do góry i niczego nie kombinuj, bo otworzymy ogień! - pff przecież widzę, że to jest broń, ale w środku są strzałki usypiające. To raczej logiczne: Jeśli przyszli tu w sprawie moich mocy, to raczej nie chcą mnie zabić. Zacisnęłam pięści z których wyleciały małe niebieskie drabinki lodu.

- Nigdzie z wami nie idę! Nawet nie wiem kim jesteście!

- Niedługo się dowiesz. Spokojnie nie chcemy ci zrobić krzywdy. Chodź z nami a wszystkiego się do wiesz - sprytnie zmienił taktykę. Myślałam nad tym co ten facet powiedział. Miałam w głowie mętlik, ale jestem zbyt ciekawa. Odpowiedziałam szybko.

- Zgoda, ale macie wypuścić Agathe i Maxa i kota też - wskazałam na palanta, który trzymał moją kotkę w rękach. Co za idiota. Kot ci nic nie zrobi. Chyba. Facet który przez chwile ze mną rozmawiał, kazał swoim ludziom wypuścić Agathę i Maxa. No i kota, który pobiegł na górę. Tchórz. Kiedy tylko ich wypuścili, podeszłam do nich i się przytuliłam.

- Wrócę, nie martwcie się, proszę. Zobaczę o co chodzi i zanim się obejrzycie, będę obok was. Obiecuję. - Oddaliłam się od nich i uśmiechnęłam delikatnie, ale sztucznie. Sama nie wiedziałam o co chodzi, a co jak już nigdy ich nie zobaczę? Jas, Agatha i Max to są najważniejsze osoby w moim życiu, a jak ich stracę? Nie! Nie mogę tak myśleć, to tylko pogarsza moją sytuację.

- Dobrze, ale wracaj szybko księżniczko - powiedział brat i pocałował mnie w czoło.

- Obiecałam. A ja zawsze dotrzymuje słowa - nawet nie wiem jak bardzo się mylę.

- Kocham cię, złotko, pamiętaj o tym - powiedziała Agatha i pogłaskała mój policzek. „Kocham cię" - Te dwa słowa zmieniają życie. Zawsze myślałam, że kochała mnie tylko mama. Ale to się zmieniło i tylko dlatego jestem szczęśliwa.

- Musimy już iść, panienko Tik. Proszę za mną - ostatni raz popatrzyłam na brata i moją mamę, a potem poszłam za tym typkiem. Muszę się chociaż dowiedzieć jak ma na imię, albo kim jest, bo to dziwnie brzmi. Założyłam białe trampki i wyszłam za... No za tym gościem. Szliśmy jakieś 20 minut po to, żeby wejść do lasu. A oni co? Grzybów im się zachciało zbierać?! Miałam już im to powiedzieć, ale w ostatniej chwili się zamknęłam. Nie będę ich wkurzać, może po prostu idziemy do Jasia i Małgosi, żeby razem pozwiedzać chatkę z piernika. Zachichotałam w duchu, ja to jednak jestem głupia, zgaduję, że mam tą głupotę po ojcu. Szliśmy przez las, kiedy nagle zatrzymaliśmy się na środku. Brawo! jesteśmy w lesie, i co teraz? Może chcecie puchar za odwagę? Ten ich, chyba, szef wyjął jakichś pilot i kliknął jakichś guziczek. Myślałam, że robi sobie jaja, bo ten mały pilocik wyglądał jak pilot do ledów. Nagle przed nami pojawił się... Samolot? Nie znam się, może to jest odrzutowiec? Nie wiem. W każdym razie jest to duże i czarne, a z boku ma... Orła? Chyba lubią ptaki. W środku było o dziwo, bardzo ładnie. Moim skromnym zdaniem powinno tu być trochę jaśniej, no nie wiem, chociaż ładna naklejka, na przykład różowa, a nie tak ciemno i czarno. Usiadłam na jakimś krześle i zaczęłam patrzeć w okno, jednocześnie wyostrzając słuch aby przysłuchać się rozmowie tych gości.

Niewidzialna Miłość | VIVER | ✅Where stories live. Discover now