22. "Wygrałam te bitwę"

2.4K 104 263
                                    

Ugh co za stary pryk! Właśnie stoję w sali tronowej i rozmawiam.... No dobra... On mówi spokojnie, a ja staram się protestować... Mniej grzeczniej. Kręcę się po sali jak drapieżnik, który zdobywa swój obiadek.

- Viveko... Twoja matka chciała by, żebyś została tutaj, z nami wszystkimi. Chris to naprawdę wspaniały wojownik a twoja matka używa mocy tak płynnie i gładko. Nauczy cię rzeczy o których nie masz pojęcia! Na pewno będzie ci tu lepiej niż na Midgardzie. Ja i twoja matka chcemy jedynie twojego szczęścia. Wszystkiego się nauczysz w Asgardzie i będziesz wspaniałą księżniczką zimy.

- Księżniczką? - spytałam z zmarszczonymi brwiami dalej krążąc po sali.

- Tak. Twoja matka tak jakby, rządzi śniegiem więc jest królową zimy, a ty jesteś jej córką.

- Nie możesz mnie tu trzymać na siłę! Ja mam dom gdzie indziej Odynie! - nie no tracę swoja cierpliwość! Nie obchodzi mnie, że to Król czy inne gówno.

- Gdzie? Koło tego całego Tonego Starka, który skrzywdził twoją matkę? - nie, koło Świętego Mikołaja! Tak, koło tego egoistycznego dupka! Mojego taty!

- On się zmienił - wysyczałam wkurzona - To on jest moim tatą, to on mnie "stworzył" a nie jakiś Chris! A myśl, że nigdy go już nie zobaczę... - odziedziczyłam geny po nim i po mamie więc to on mnie "stworzył" rozumiecie? On jest moją rodziną! Nic do tego Chrisa nie mam, niech już będzie z moją matką i żyli długo i szczęśliwie, ale ja nie chcę uczestniczyć w tej rodzinie.

- Och, jeżeli jest to dla ciebie takie ważne, to w twoje urodziny będą mogli przyjść - jezus człowieku ja nawet nie pamiętam, który dzisiaj!

- Am... A który dzisiaj jest Odynie?

- 21 Czerwca.

- CO?! JUŻ?! - wow, jutro moje urodziny! Jas ma urodziny za cztery dni, a ja mam je jutro! Oczywiście razem je obchodzimy, ale coś czuję, że będą dwie imprezy.

- No tak... W każdym razie będą mogli tu przyjść. Wszyscy.

- A ja nie mogę iść do nich?

- Nie! Twoja noga już nigdy nie stanie na Midgardzie! - no chyba cię coś boli pierniku.

- Pff... Jeszcze zobaczymy Odynie - z takimi słowami skierowałam się do wyjścia. Jezus ja chcę do domu! Po co w ogóle ja tu przyszłam?! Teraz już nigdy nie zobaczę Avengers'ów przez najbliższy rok! Jutro i papa Avengers, widzimy się za rok! Nie, tak nie może być! To jest w brew mojej woli! Kiedy tak szłam bez celu po pałacu, nagle na kogoś wpadłam.

- Ugh wybacz ślicznotko... Chyba to przeznaczenie - zaśmiał się, a ja już skojarzyłam, z kim teraz będę rozmawiać.

- Przepraszam... Nie patrzyłam gdzie idę.

- Nic się nie stało! Czy będziesz tak miła i dasz się zaciągnąć do ogrodów? - wystawił swoją dużą dłoń, a ja ją nieśmiało przyjęłam szepcząc.

- Będzie mi miło..

Nie, nie będzie, ale mnie przerażasz.

Gavin ułożył swoją rękę na brzuchu wystawiając ramie, które przyjęłam i zaczęliśmy się kierować w stronę dużych złotych drzwi. W końcu znaleźliśmy się na dworze przez co od razu wzięłam głęboki wdech. Tego mi było trzeba.

- Kiedy, pierwszy raz się spotkaliśmy jakoś dziwnie mi było zapytać o twoje imię więc...? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.

- Viveka.

- Ach Viveka... Bardzo ładne! - no wiem, przecież moje.

- A ty jak mniemam jesteś Gavin?

- Tak, skąd wiesz?

Niewidzialna Miłość | VIVER | ✅Donde viven las historias. Descúbrelo ahora