32. Odwiedziny Queens

1.1K 57 120
                                    

Otworzyłam powoli oczy, wiedząc, że jak je otworze zbyt szybko to dopadnie mnie białe, ostre światło. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i zrozumiałam, że jestem w małym pokoju z łóżkiem i z małym stoliczkiem. Wszędzie biało... Nienawidzę szpitali. Kiedy mama zginęła albo raczej miała zginąć... Mnie musieli opatrzeć. Byłam sama. Miałam dopiero 5 lat! Nieważne, muszę stąd wyjść bo zaraz zwariuję! Co z tego, że i tak już jestem walnięta i już dawno zwariowałam... Wstałam powoli z łóżka i dopiero teraz skumałam, że do moich rąk jest przypięta kroplówka. Zerwałam kable i wstałam gwałtownie z łóżka. Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę nic nie widziałam. Musiałam się chwycić klamki, żeby nie upaść... Kiedy już normalnie kontaktowałam, zauważyłam małe lustro nad stoliczkiem. Przyjrzałam się mojej ranie na policzku, jest na niej przyklejony mały plaster a na szyi mam biały bandaż. Uśmiechnęłam się do siebie ponieważ ominęło mnie szycie. Nie lubię szycia, boli jak diabli. Kolejne blizny do kolekcji... Dzięki Zimowy gnoju. Wychodzę z pokoju i nie mam bladego pojęcia gdzie ja jestem... Na samym końcu korytarza zauważam biegnącą blondynkę. Na obcasach.

- Eliza! - krzyczę do krótkowłosej blondynki, a ona odwraca się do mnie.

- Och Viv! Co ci się stało?! - krzyczy z końca korytarza, ale szybko do mnie podbiega. Pamiętajmy, że jest na OBCASACH KTÓRE MAJĄ Z 20 CENTYMETRÓW!

- Ach to nic takiego... Mała walka z Zimowym Żołnierzem - krzywie się nieznacznie.

- Nic takiego?! Kobieto po tym na pewno będą blizny! - mam większą.

-Spokojnie... Ważne, że żyję. Modelką nie zostanę i nie chcę zostać - kiwnęła energicznie głową i miała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał jej mój tata, który z końca korytarza drze na mnie japę. A wygląda to tak.

- VIVEKA DO JASNEJ CHOLERY! KTO CI POZWOLIŁ WSTAWAĆ?! - krzyczy i w mgnieniu oka, już jest koło mnie i bierze mnie w błyskawicznym tempie na "księżniczkę". Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam tylko czerwone miejsce pod okiem i ranę na skroni. Nie jest źle.

- Sama sobie pozwoliłam... Czuję się dobrze - przewracam oczami. Ach ci tatowie.

- Zemdlałaś! - moja głowa... Mógłby się tak nie drzeć?

- Z wyczerpania... Nic mi nie jest! Postaw mnie.

- To rozkaz? - pyta i unosi jedną brew w górę.

- Raczej... Prośba córeczki - mówię robiąc słodką minekę.

- Dobra... I tak musimy iść do Ross'a. Jest wkurzony.

- Dlaczemu? - właśnie wymyśliłam nowe słowo.

- Mrożonka, metalowa łapa i gołąb uciekli... - prycham na jego słowa.

- W twoim języku to: Steve, Bucky i Sam? - pytam się.

- Tak, dokładnie - odpowiada uśmiechnięty i stawia mnie na podłogę. Przez to, że skupiłam się na tacie zapomniałam o blondynce, która przez ten czas stała i przysłuchiwała się naszej rozmowie.

- Elizabeth to mój tata, tato to jest Eliza.

- Hej mała - mówi puszczając jej oczko, a ja przewracam oczami - Jestem Tony.

- A ja nie zainteresowana - odpowiada uśmiechając się lekko - Elizabeth - po chwili i tak grzecznie się przedstawia - No nic... Idę do Sharon bo mnie woła. Hejka Vivi! - krzyczy na odchodne, oczywiście biegnąc w swoją stronę. Ta kobieta jest szalona... Kiedy już zaczynamy się kierować w stronę Ross'a wpadam na wspaniały pomysł.

- Tatusiuuu... - nówię przesłodzonym głosem.

- Co chcesz?

- Ej! A niby skąd wiesz, że coś chcę?!

Niewidzialna Miłość | VIVER | ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz