39. "Aż żal stracić taki skarb..."

1K 38 75
                                    

Po dowiedzeniu się o misji Mike'a jestem w rozsypce. Nawet nie wiedziałam, że aż tak mi na nim zależy, ale kiedy wiem już, że nie zobaczę go przez ponad rok... Robi mi się nie dobrze... Minęły cztery dni od tego zdarzenia. Przez ten czas spędzałam z Mike'em i resztą cały dzień jak i noc. Poprosiłam tatę o to abym nocowała u nich ten tydzień. Zgodził się i od tamtej pory nie odchodzę od nich nawet na jedną minutę. Teraz właśnie jem z nimi śniadanie i pierwszy raz jest strasznie cicho. Zawsze budowaliśmy jakieś rozmowy, ale teraz nikt nie ma ochoty na nic. Po pewnym czasie w końcu nie wytrzymuję tego napięcia i cicho się odzywam.

- Został jeden dzień - mruczę coś pod nosem a każdy wzrok pada na mnie - Będę za wami tęsknić... - po moim policzku spływa jedna samotna łza. Mike, który siedział obok mnie, złapał za mój policzek i starł delikatnie łzę. Zamknęłam oczy i delikatnie wtuliłam się w jego dłoń.

- My też będziemy tęsknić - mówi z chrypą Ashley.

- Ale robimy to dla ciebie młoda... - odzywa się Harry. Otwieram oczy i patrzę na nich urażona. Odpycham rękę Mike'a i mówię wkurzona lecz nadal cicho.

- Mam walone moce... Zabiłam niekontrolowanie człowieka... Pokonałam Ultrona razem z Avengersami, walczyłam z moją rodziną dla dobra wszystkich innych, przekonałam samego Króla Asgardu, że na ziemi mam swoje życie przez co mnie puścił! Sam Odyn. Nawet Bóg kłamstw mnie polubił i nie miał ochoty zabić przez mój urok osobisty. Dlaczego niby jeden gang miałby mnie pokonać? - pytam z żalem w głosie. Na swojej drodze spotkałam różne przeszkody, jeden mały gang mi nie zaszkodzi.

- Zrozum, że oni nie są jak Ultron czy Odyn, który podobno jest uparty. Są mordercami... Tak jak my. Są jak Hydra. Ta organizacja. Tylko, że chyba gorsza - mówi spokojnie Olivia.

- Ale bez powodu się narażacie! - wstaje od stołu i ściskam mocno brzegi stołu.

- Jeżeli zginiemy to wiedz, że dla ciebie... - mówi cichutko Lily.

- Sęk w tym, że nie potrzebnie tam w ogóle idziecie. Nie musicie tam iść, możecie się wycofać!

- Nie możemy się wycofać. Tak jest już postanowione i musisz to sobie wbić do głowy. Zamarzemy ślady i zapomną o tobie. Nie dyskutuj i tak nie zmienię zdania - mówi już podenerwowany Alex. A może Hector? Sama już nie wiem co lepsze.

- Robicie to z mojego powodu i nie potrzebnie. Nigdy sobie nie wybaczę jeżeli coś wam się stanie. Jeżeli ktoś z was zginie będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Jeśli teraz się nie wycofacie możecie wiedzieć, że mam w dupie czy to dla mnie czy nie. Nigdy tego nie docenie bo to tylko narażanie swojego życia - kończę sycząc na koniec.

Wszyscy spuścili wzrok oprócz Alexa i Mike'a. Spoglądam jednemu i drugiemu w oczy ze złością połączoną z smutkiem. Po chwili po prostu odpycham się od stołu i pewnym krokiem idę w stronę mojego tymczasowego pokoju. Tak... Jest mi cholernie smutno, że wyjeżdżają tylko przeze mnie, ale i jestem wkurzona za to jak się narażają. Mogą się wycofać i razem byśmy przez to przeszli, ale oni już przecież "postanowili". Jeżeli ktoś zginie oczywiście od pukać... To nigdy sobie tego nie wybaczę. Wchodzę do pokoju i zaczynam się pakować, jutro wyjeżdżają więc nic tu po mnie. Jeszcze to przemyślę czy pójdę z nimi aż pod lotnisko... Nie chcę totalnie się rozmazać. Przy chowaniu bielizny do pokoju wbija mi jakiś domownik.

- Kim kolwiek jesteś tak, pakuję się. Jeszcze nie wiem czy pójdę jutro z wami na lotnisko, ale po prostu nie chcę się rozryczeć - mówię nie patrząc na gościa.

- Jeżeli nie przyjdziesz to chyba warto się teraz pożegnać... - odzywa się nie kto inny niż Mike.

- Tak masz rację, odprowadzisz mnie do drzwi? - pytam się i dopiero teraz odwracam się do mojego rozmówcy. Stoi opierając się o futrynę. Podchodzi do mnie i łapie za moje blade dłonie spoglądając w oczy. Jak zwykle nie mogę rozczytać jakie emocję mu towarzyszą. Zawsze ma obojętny wzrok a w środku jego wnętrzności wariują.

Niewidzialna Miłość | VIVER | ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz