35. Dziewczynka

1.3K 52 71
                                    

Czekoladowa rzeka. Chmury były z waty cukrowej a liście na drzewach były z żelków. Przepływałam sobie właśnie pod długim mostem zrobionym z lukrecji. Ptaszki, które były zrobione z ciastek śpiewały mi nad uchem, a ja odpływałam i....

- WSTAWAJ ŻOŁNIERZU! SZKOOOŁAAA!!! - podskakuję na łóżku i chcąc wydostać się z mojego kokona z kołdry, spadłam na ziemię przywalając głową o koniec stoliczka nocnego... Jęknęłam niezadowolona i spojrzałam na cwaniaczka, który zaczął wojnę... Okazało się, że to mój kochany Rhodes!

- Haha! Gdybyś widziała swoja minę!

- Ha, ha, ha. Ale się uśmiałam - mówię sarkastycznie i wstaję na równe nogi - Zadarłeś z niewłaściwą osobą Rhodes!

- Tak, tak. Ubierz się i na śniadanie żołnierzu - mówi i wychodzi z mojego pokoju.

Podchodzę do szafy, żeby znaleźć jakieś fajne ciuchy. Wyciagnęłam leginsy i czarna koszulkę, którą dostałam od Bruce'a na moje 17 urodziny... Miała napis: "Pamiętaj, nie denerwuj się bo będzie źle". Brakuje mi go... Tak jak reszty. Rozdzieliliśmy się jakiś rok temu? Aktualnie mam już 18 lat. Więc hehe... Dożyłam osiemnastki! Jupi... Szkoda, że urodziny nie były z całą ekipą. No, ale wiem przynajmniej, że żyją! Na urodziny dostałam paczkę. Okazało się, że jest to paczka od Steve'a. Był w niej list z podziękowaniami, przeprosinami, i oczywiście z kazaniami, że mam się nie upić za bardzo... Ale w środku paczki był jeszcze prezent na moje urodziny. W środku był ten zegarek, który dał mi na samym początku naszej znajomości. Zegarek przez, który możesz się komunikować z innymi. No nie powiem łzy mi poleciały. I to tysiące łez bo uświadomiłam sobie, że bez Steve'a, bez Nat czy Wandy tak naprawdę nie jestem sobą. To oni mnie zawsze rozśmieszali i przytulali jak mi było źle... Jest też tata czy Rhodey, ale wolała bym, żeby każdy z Avengers'ów był koło mnie... A co do Nat to się sprzeciwiła i teraz też jest "przestępcą"

Okej ogarnij się! Idziemy przecież do szkoły! Nie chcę, żeby Peter znowu się martwił o mnie. Już i tak kochać go bardziej się nie da... Miałam już kierować się do łazienki, ale usłyszałam wrzask Jas.

- RHODEY!!! JUŻ NIE ŻYJESZ! - chichoczę cicho pod nosem i wchodzę do łazienki. Kiedy już się ogarnęłam i zakryłam wory pod oczami, wyszłam z łazienki i pokierwowałam się do kuchni. Wlazłam do windy i zaczęłam zniecierpliwiona tupać nogą. Czy w tej windzie zawsze musi być taka głośna muzyka? Boli mnie głowa! Kiedy winda wydobywa z siebie codzienne: "Dzyń" wyszłam z metalowej puszki wchodząc do kuchni.

- Hej młoda. Jak się spało? - pyta się mnie tata na wejściu.

- A powiem ci, że cudownie dopóki nie nasłałeś na mnie Rhodey'a - mówię szczerze i podchodzę do wyspy kuchennej gdzie czekają na mnie płatki. Jamiii!

- Ej, nie jestem psem - mówi oburzony Rhodey.

- To ty to powiedziałeś nie ja - bronię się i już po chwili zajadam się moimi czekoladowymi płatkami. Do kuchni wchodzi Jas, która od razu pioruneje wzrokiem Rhodey'a. No to ja sobie zjem i wam opowiem co się tutaj działo. No więc tak: tata i Pepper wrócili do siebie i z tego co wiem tata chce się oświadczyć rudej. Kiedy tylko usłyszałam plany taty, zaczęłam wypytywać go o wszystko. Cieszę się, że niedługo Pepper będzie moją przyrodnią matką. Jakby w sumie teraz nią nie była... Nieważne! Sofii ma się dobrze u mnie w pokoju. Czasem wymyka się i chodzi po całej wieży, ale pracownicy taty, kiedy tylko znajdą ją oddają mi mojego ukochanego kotka. Mam wrażenie, że ci ludzie zachowują się jak bym była księżniczką. Tak samo zachowują się wobec Sofii! "Przecież to kot córki Starka, musimy być dla jej kota posłuszni!" Śmiechom nie było końca! Co jeszcze... No cóż z Jasmin codziennie się widuję tak samo jak z Peterem. Nadal z nim jestem! Ja wiem co wy wszystkie knujecie... On jest mój! W każdym razie... Parę razy widziałam się również z Mike'm i z jego ekipą. Spokojnie! Nie było tam Jack'a. Podobno wywalili go z paczki. Nie jest mi go żal, ale w sumie nie musieli tego robić dla mnie.

Niewidzialna Miłość | VIVER | ✅Kde žijí příběhy. Začni objevovat