4. CHŁÓD

382 38 2
                                    

(A/N) Hejka! Chciałam tylko przypomnieć, że w dalszym ciągu obowiązuje nas umowa, że przy równej liczbie obserwatorów (100, 110, 120...) ja rewanżuję się Wam maratonem części tego opowiadania (zwykle trzy części jednego dnia) ^^

Zatem nie zwlekajcie! (wiem, kariery w reklamie bym nie zrobiła XD)

Miłego czytania i pozdrawiam cieplutko <3


  Obudziła się w przestronnym łóżku, w pierwszej chwili nie wiedząc, gdzie się znajdowała. Wpatrywała się długą chwilę w kremowy sufit, ozdobny żyrandol i dużą szafę naprzeciw łóżka, nim dotarło do niej, że przebywa w domu Jimina.

Podniosła się do siadu, przypominając sobie wydarzenia sprzed paru godzin, kiedy prezes wrócił w środku nocy. Zamierzał upijać się w samotności, co nie mogła mieć mu za złe. W jej życiu wieść o ciąży rozpętała istny huragan. Taka informacja nie jest dla każdego codziennością, więc nie dziwne było, że Park potrzebował rozładować gdzieś buzujące w nim emocje.

Czuła jego wzrok na sobie z dużą intensywnością, która zdawała się przenikać jej koszulę nocną. Widziała w jego oczach strach i obawę, gdy zwrócił uwagę na jej brzuch. Pewnie wciąż nie mógł zaakceptować obecność praktycznie obcej kobiety pod swoim dachem. Sani nie miała zamiaru w jakikolwiek sposób przeszkadzać mu w jego obowiązkach. Nie potrzebowała od niego niczego, prócz zabezpieczenia w postaci pieniędzy.

Najmniej miała ochotę wchodzić z nim w jakiekolwiek reakcje. Mężczyzna dał jej jasno do zrozumienia, że nigdy nie była dla niego kimś ważnym, komu należałoby poświęcić trochę więcej czasu. Nie potrzebowała więcej zapewnień, że ich tymczasowy układ będzie polegał na niewchodzeniu sobie w paradę.

Zdawała sobie sprawę, jak porywczy bywał prezes. Wystarczyło jedno niedopatrzenie, by jego reprymenda dosłownie wbiła pracownika w ziemię. Pozwalał co prawda na wiele ustępstw i zapewniał swoim podwładnym wręcz luksusowe warunki pracy, jednak nie tolerował bezmyślnych błędów. Kiedyś imponowała jej władczość szefa; z perspektywy czasu uznała to za snobizm i poczucie wyższości.

Ubrała się i zeszła do salonu, gdzie zastała Jimina z naciągniętym na głowę kapturem. Leżał na kanapie, wpatrując się tępo w ekran telewizora. Zmarszczyła brwi — zegar wybił już dziewiątą, a on nie był jeszcze w pracy?

— Coś się stało? Nie idziesz dziś do firmy? — zagadnęła, starając się przybrać pogodny wyraz twarzy. Nie było to zbyt wiarygodne, kiedy miała poszarzałą cerę, podkówki pod oczami i podpuchnięte powieki.

Naciągnął koc wyżej na plecy.

— Nie chce mi się — odparł lakonicznie, nie siląc się na dalsze wyjaśnienia.

Sani wzruszyła ramionami, po czym skierowała się do kuchni po szklankę wody.

— Na pewno wszystko w porządku? — Nie rozumiała tego, że nie zjawił się w pracy. Kiedy jeszcze pracowała w jego firmie, nie było dnia, by prezes wziął wolne. Nigdy nie korzystał z urlopu. Reszta załogi żartowała, że prezes musi być niezniszczalny jak Hulk, bo nigdy nie chorował. Sporo musiało się zmienić od tego czasu. 

— Tak, wszystko gra. O co ci chodzi? — zapytał z pretensją w głosie. Sani wzruszyła ramionami, chociaż zrobiło jej się przykro. Naprawdę nie chciała żadnych konfliktów. Jednak, by im zapobiec w obecności Parka, musiałaby siedzieć całymi dniami w swojej sypialni, co nie było możliwe. 

W ciszy nalała sobie soku, patrząc na puste wnętrze lodówki. Przydałyby się zakupy, jednak nie zamierzała dodatkowo narażać się tym stwierdzeniem Jiminowi.

UNEASY ~ P.JM ✔️[3]Where stories live. Discover now