7. RELACJE

332 36 9
                                    

Ta dwójka musiała już się znać, stwierdziła Sani. Jednak zdawało jej się, że nie byli ze sobą w zbyt zażyłej relacji.

Jako, że nie miała zamiaru robić przykrości żadnemu z gości, nie mogła pozwolić, by któreś z nich musiało wracać.

— To wręcz niepojęte: gdziekolwiek się wybiorę, wciąż natykam się na ciebie — skwitowała Mari z kwaśną miną. Dobry nastrój Seokjina nagle wyparował — ewidentnie nie cieszył się ze spotkania kobiety.

— Cóż za pech, prawda? — prychnął, odwracając wzrok od kobiety. — Dziękuję za miłe przyjęcie, Sani, ale będę już się zbierać.

— Nie wychodź, zaraz podam ci kawę. Daj mi tylko sekundę... — zakrzątnęła się Kang.

— Nie będę wam przeszkadzać. Wpadnę innym razem. — Skierował się w stronę drzwi.

— Chyba nie przeszkadza ci moje towarzystwo, oppa? — Jin o mało nie zgrzytnął zębami. Dobrze wiedziała, jak bardzo irytuje go ta forma, w jakiej się do niego zwracała! Robiła to naumyślnie!

— Nie przeciągaj struny — ostrzegł ją niskim głosem. Kobieta jednak nic sobie nie robiła z jego nachmurzonej miny i najwyraźniej dogryzanie mu sprawiało jej przyjemność. — Wszystkiego dobrego, Sani, pozdrów ode mnie Jimina!

Że też musiał trafić na tę furiatkę, kompletnie niedojrzałą dziewczynę! Uwielbiała robić sobie z niego żarty. Jednak chyba najbardziej frustrujące było to, że on — prawie o dziesięć lat starszy od Mari — nie potrafił się odgryźć w odpowiedzi na jej zaczepki. Być może dlatego, że doszły do niego słuchy, że Taehyung ją rzucił, nie potrafił jej dopiec.

— Na pewno nie zostaniesz? — zapytała Sani, a na jej twarzy malował się wyraz rezygnacji. Było mu wstyd, że musiał odrzucać jej zaproszenie, jednak nie mógłby zdzierżyć obecności siostry Kima ani chwili dłużej. Jimin był dla niego prawdziwym przyjacielem, jednak jego rozpuszczona siostrzyczka była nie do przyjęcia!

— Przykro mi, ale muszę coś jeszcze załatwić. Do zobaczenia. — Skinął im obojgu na pożegnanie i nie mógł powstrzymać złości, kiedy po raz ostatni spojrzał na Mari.

Chwilę później Seokijna nie było już w domu, co brunetka skomentowała beztroskim wzruszeniem ramionami.

— Długo się znacie? To twój przyjaciel? — Sani nie rozumiała, dlaczego kobieta popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Co takiego powiedziała?

— To raczej przyjaciel Jimina. Ja jestem dla niego tylko wkurzającą, młodszą siostrzyczką swojego kumpla. Nienawidzi mnie. — Zaśmiała się, przecząc samej sobie. — Znam go praktycznie od zawsze, czyli od momentu, gdy zakolegowali się z moim bratem. Byłam wtedy nastolatką.

— A więc nie jesteście w najlepszych stosunkach? — dociekała Sani.

Mari skrzywiła się, po czym obróciła się na pięcie i wróciła do salonu.

— Między nami wydarzyło się kilka rzeczy. — Po jej minie można było wywnioskować, że nie było to nic przyjemnego. Zaraz jednak błysnęła uśmiechem. Nikt nie musiał wiedzieć, że pogorszenie się kontaktów ze sporą grupą znajomych było dla niej ogromnym cierpieniem. — Ale dość o mnie i tym gburowatym Kimie. Powiedz lepiej, skąd masz te czadowe kapcie? — Wskazała na podobiznę misia pandy, który zdobił jej pantofle.

Słuchała Sani jednym uchem, będąc myślami gdzieś daleko. Wizyta Kima niepotrzebnie zepsuła jej dobry nastrój. Nie potrafiła już wykrzesać z siebie entuzjazmu.

Skłamała, mówiąc, że nie miała z Seokjinem bliższych relacji. Wciąż jednak nie była gotowa, by komukolwiek o tym powiedzieć. Popełniła wiele błędów, które teraz przynosiły jej powody do wstydu. Widok mężczyzny przywoływały wciąż na nowo wspomnienia i to wszystko, co zrobiła. Nie była z tego dumna. Czy nie jest tak, że omijamy osoby, którym uczyniło się krzywdę? Sama była tego idealnym przykładem.

UNEASY ~ P.JM ✔️[3]Where stories live. Discover now