5. SPACER

361 44 3
                                    

— Będę ci chociaż gotować, by jakoś się odwdzięczyć za mieszkanie w twoim domu — powtórzyła, nie chcąc, by jej ton był zbyt zdecydowany i nachalny. Jimin nie był osobą skorą do negocjacji, nie lubił też, gdy coś szło nie po jego myśli.

Sani jednak czuła, że wkrótce zwariuje z nudów. Od prawie dwóch tygodnie, odkąd zamieszkała ze swoim byłym szefem, całymi dniami snuła się niczym cień po jego posiadłości. Nie mogła już patrzeć na książki, telewizje czy komputer. Jedynymi chwilami urozmaicenia były wypady w miasto wraz z przyjaciółkami. Oczywiście, nie mówiła mu nigdy, że wychodziła. Wciąż dopytywałby, gdzie i z kim spędzała czas. Wciąż powtarzał jak mantrę, że nie mogła jako matka narażać dziecka.

Czuła wyjątkowo dobrze, jak na niemalże siódmy miesiąc ciąży. Po pierwszym trymestrze ustąpiły wszelkie nudności, umiała już radzić sobie z obrzękami nóg i nawet ból kręgosłupa nie był już dla niej tak przykry. Pierwsze miesiące były dla niej naprawdę trudne i czuła się fatalnie. Teraz jednak miała o wiele lepsze samopoczucie, dzięki Jiminowi jadła zdrowo i dostarczała organizmowi niezbędnych witamin.

— Nie musisz tego robić. Jeśli nie smakuje ci to, co staram ci się przygotowywać, powiedz mi od razu. Mój przyjaciel zaproponował codzienne dostawy świeżo przyrządzonych dań. Jeśli taka będzie twoja wola, zorganizuję katering. — Nie uniósł nawet spojrzenia znad porannej gazety.

Zacisnęła dłonie w pięści. Kiedy tylko napomykała mu o jakiejś zmianie, on wciąż uparcie trwał przy swoim stanowisku. Nie pozwolił jej sprzątać, nie pozwalał robić zakupów ani wychodzić za często. Zapobiegał temu, by dziecku coś się stało, to zrozumiałe. Nie mógł jednak pojąć tego, że póki nie dźwigałaby ciężkich zakupów, nic nie powinno wypływać na nią negatywnie.

Miała już dość czekania potąd, aż on wróci z pracy, by chociaż na chwilę ożywił trochę jej dzień. A nawet, jeśli cały dzień przybywał w domu, dla Sani było to jeszcze większym problemem. Udawała, że nie widzi go, nie chcąc go drażnić. Nauczyła się bowiem, że jeśli mniej przypomina mu o swojej obecności, Jimin nie jest taki poddenerwowany.

Żyli więc ze sobą: teoretycznie razem, praktycznie oddzieleni grubą szybą. Omijając się szerokim łukiem, nie wchodząc sobie w paradę, zapominając o towarzystwie tej drugiej osoby. Sani chciałaby powiedzieć, że wcale jej to nie obchodzi. Że nie przeszkadza jej ta gęstniejąca atmosfera, ilekroć przebywali razem w jednym pomieszczeniu.

Widziała, że coś go trapi. Z pewnością była to perspektywa roli ojca, która za dwa miesiące miała się urzeczywistnić. Bywał drażliwy i odpowiadał lakonicznie. Miał dziwny grafik pracy. Potrafił cały dzień leżeć przed telewizorem, by nazajutrz wyjechać do pracy o siódmej rano, ubrany w najlepszy garnitur. O niczym jej nie mówił; wymieniali zdania tylko wtedy, gdy było to konieczne.

Udawała, że taki układ jej odpowiada. Dbał przecież o jej potrzeby, sam sprzątał i gotował, nie oczekując od niej niczego. Czego jeszcze chciała? Zadawała sobie te pytania, niezmiennie odnajdując tylko jedną odpowiedź.

Pragnęła, by chociaż na chwilę przypomniał jej dawnego szefa. Nieco ironicznego, inteligentnego, błyskotliwego oraz skorego do rozmowy mężczyznę, który namieszał jej w głowie i pozwolił jej na wybiegające w przyszłość marzenia.

Zamiast tego każdego dnia witała się z opryskliwym Parkiem, który robił, co mógł, byleby tylko skrócić czas, jaki przebywa we własnym domu.

Sani nie mogła już tego znieść. Postanowiła przeforsować chociaż niektóre ze swoich pomysłów, bo przestało jej się podobać dotychczasowe życie na utrzymaniu Jimina. Była przecież kobietą niezależną, która tuż po ukończeniu studiów znalazła posadę w jednej z największych firm oferujących usługi logistyczne. Poradziła sobie wtedy, wypuszczona na głęboką wodę. Poradzi też sobie z nieprzystępnym mężczyzną.

UNEASY ~ P.JM ✔️[3]Where stories live. Discover now