25. POGODZENIE

397 36 8
                                    

(A/N) Dłuższa część i tym razem też [16+]

Miłego poczytania <3


Drzemka nie trwała zbyt długo. Udało jej się tylko na chwilę zmrużyć powieki, tak bardzo ociężałe po kilku godzinach miłosnego maratonu. Wkrótce jednak otworzyła oczy szeroko, wpatrując się w kompletną ciemność.

Za późno było na rozmyślanie, czy postąpiła właściwie. Szczeniackie i niedojrzałe byłoby rozpaczanie po fakcie. Jednak natłok emocji wciąż nie dawał jej spokoju.

Nie mogła skłamać, że nie była zadowolona. Więcej — chyba nigdy nie czuła się tak głęboko usatysfakcjonowana, spełniona i rozkosznie zmęczona. Żadne z nich nie ustawało w boju, by po raz enty dotrzeć do upragnionego finału. Ich poprzednie maratony nie umywały się nawet do tego, co wyczyniali poprzedniego wieczoru i przez połowę nocy. Gdyby nie fakt, że fizycznie nie byli w stanie już kontynuować, nic nie powstrzymałoby ich przed wspólnym osiąganiem kolejnych szczytów.

Raz była bliska omdlenia z przyjemności. Wtedy pocałował ją głęboko, wyrywając ją siłą z niebytu, wywołanego nadmiarem rozkoszy. Była adorowana, pożądana i kochana. Jimin za każdym razem udowadniał jej, że może być lepiej. Pod tym względem byli bez wątpienia idealnie zgrani.

Sani nie żałowała absolutnie niczego, co między nimi zaszło. Niczego by nie zmieniła. Jedno tylko spędzało jej sen z powiek — do czego mógł prowadzić taki akt? Była egoistką, bo chciała znów poczuć na sobie ciało mężczyzny. Wykorzystała go. Co prawda, on też nie miał powodu do narzekań. Co nie zmieniało faktu, że poszła z nim do łóżka, bo dała się porwać erotycznemu uniesieniu i tej iskrze, która wciąż tliła się między nimi.

Przewróciła się na bok, po czym po omacku odnalazła tors Jimina. Z cichutkim westchnieniem przesunęła po nim dłońmi. Czysta ekstaza. Płynna euforia. Niecierpliwa grzeszność. Tym właśnie wypełniona była sypialnia, tym oddychali. Zupełnie, jakby nie było między nimi niedomówień, kłótni, różnic i kontrastów.

Nagle zapragnęła, by ta sielanka nigdy się nie skończyła. Co było wspanialszego od trwania w jego ramionach, dawania oraz przyjmowania, akceptowania siebie mimo przeciwieństw? Nie musiał ją kochać. Życie mijało się od scen przedstawianych w bajkach czy filmach. Pora było spojrzeć na to chłodnym okiem i porzucić już wydumane marzenia.

Jiseok potrzebował ojca. Ona potrzebowała Parka, by pomógł jej w wychowaniu syna. Potrzebowała też poczuć się od czasu do czasu kochaną, nawet jeśli to oznaczało wyłącznie spanie z Jiminem.

Przybliżyła się do niego, policzek opierając na gorącej piersi bruneta.

— Proszę, nie zrań mnie tym razem. Bo chcę, by naprawdę nam się udało naprawić wszelkie krzywdy — wyszeptała prawie bezgłośnie, po czym zamknęła oczy, z głębokim postanowieniem, że zrzeknie się marzenia o małżeństwie z miłości. Jimin, Yuwin, Hyorin, Taehyung i Chong. Oni wszyscy mieli rację. Pora było odstawić mrzonki i cieszyć się tym, co miała.

Odprężyła się nareszcie, wiedząc, że nareszcie pogodziła się z nieuniknionym.

Wtedy też poczuła, jak oplotły ją silne ramiona mężczyzny. Jimin nie spał? Jak to możliwe, chociaż przed chwilą jeszcze oddychał głęboko, zupełnie pogrążony w niebycie.

— Nigdy, kochanie — mruknął chrapliwie, budząc w niej od nowa pragnienie. — Zrobię wszystko, by zasłużyć na twoją miłość. Już nie mogę się doczekać, kiedy razem przeprowadzimy się całą rodziną do nowego mieszkania. — Ucałował przy tym jej włosy.

UNEASY ~ P.JM ✔️[3]Where stories live. Discover now