2

800 91 144
                                    


a/n: drugi rozdział ma zmienione fragmenty, więc zapraszam wszystkich :) kolejny powinien wjechać w przyszłą sobotę. Komentarze mile widziane (jak zawsze)

Yoongi zatrzymał się na końcu korytarza prowadzącego do ładowni. Po raz ostatni poprawił poły marynarki munduru, nabierając głęboko powietrza w płuca. Wypuścił je wolno, zastanawiając się, kiedy wszystko zdążyło się tak kompletnie spierdolić.

Jeszcze jakąś godzinę temu wydawało się, że wszystko ma pod kontrolą. No, prawie wszystko. Może z wyjątkiem nie do końca żywego Jimina i Selene dryfującej w kosmosie. Jednak mimo tego jakoś nad całokształtem panował. Nie miał również władzy nad swoimi nowo odkrytymi mocami, więc możliwe, że tylko mu się wydawało, że wszystko było w miarę w porządku, a tak naprawdę jego życie było jeszcze większym chaosem niż zwykle. Może po prostu był coraz lepszy w oszukiwaniu samego siebie? To była najbardziej prawdopodobna opcja.

- Yoongi... - głos Jina wyrwał go z zamyślenia. Jin. To był kolejny temat, który mógł dodać do listy tego, nad czym kompletnie nie miał kontroli. I nawet nie powinien o tym myśleć w tym momencie.

Oczywiście nie dało się tego zrobić. Zwłaszcza, kiedy drugi chłopak był tak blisko. Zwłaszcza, kiedy znowu musiał przeanalizować ich znajomość, bo to, co do tej pory ich łączyło okazało się zwyczajnie niewystarczające.

W tym momencie Yoongi dałby bardzo wiele, żeby przywołać się do porządku i skoncentrować na zagrożeniu. Na obcym statku, który właśnie przejmował Horizon, na załodze swojego własnego statku, potrzebującej jak nigdy kapitana, który wie, co robi.

Tylko, że Yoongi przechodził kryzys i nie był w stanie nic na to poradzić.

Jin był stałą w jego życiu, punktem odniesienia i osobą, na którą zawsze mógł liczyć. A przynajmniej tak myślał jeszcze do niedawna. Później okazało się, że tak naprawdę nie wie zbyt wiele o swoim przyjacielu, bo Jin miał więcej tajemnic, niż Yoongi początkowo przypuszczał. Był jak kot, który zamiast przeżywać swoje kolejne życia jedno po drugim, prowadził je wszystkie na raz. I Yoongi nie był pewien, czy w tych pozostałych, ośmiu życiach Jina, znajdzie się miejsce dla niego. Dlatego czuł się zdradzony i trochę zazdrosny.

Tak było jeszcze godzinę temu, a teraz Yoongi nie był pewien już zupełnie niczego.

- Co? - odpowiedział trochę bardziej szorstko, niż zamierzał. Nie był zły na Jina, chociaż może jego głos trochę tak zabrzmiał. Aż puścił jego dłoń, która zawisła między nimi bezwładnie. Yoongi spojrzał na nią, bo nie pamiętał żeby w ogóle ją łapał, a potem przeniósł wzrok na starszego chłopaka, przyglądającego mu się uważnie.

Jego włosy wciąż były w nieładzie i Yoongi doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że on sam był odpowiedzialny za ich stan. Bo to on był niecierpliwy, to było jego dzieło; on sam wczepił w nie w palce i pewnie nie puściłby ich, gdyby nie ta cholerna wiadomość od Taehyunga.

To chyba przerażało go najbardziej; świadomość, że nie przestałby, gdyby nie zagrożenie. Nawet jeśli to Jin zrobił pierwszy krok i go pocałował, co było ostatnią rzeczą, jakiej spodziewał się po nim Yoongi, to on sam było odpowiedzialny za wszystkie kolejne kroki. On tego po prostu tego chciał i nie było miejsca na wymówki i zwalanie odpowiedzialności, bo mógł się wycofać w każdej chwili, mógł przestać. Nie zaczynać nawet...

Wolał nie myśleć o tym, co byłoby dalej. Gdyby nie alarm, siedziałby w kabinie Jina, a jego palce wędrowałyby wzdłuż ramion starszego chłopaka, a potem Yoongi przesunąłby je na jego kark i w dół, na jego szerokie plecy i ramiona, w których mógłby się schować...

✔Event Horizon | BTS | ot7Место, где живут истории. Откройте их для себя