Xmass Special - Dzień 2

276 38 40
                                    

Jeśli wszystkie nadchodzące imprezy miały tak wyglądać, to Taehyung musiał przyznać, że wolałby już od tego ciągłe skradanie się i uciekanie przed Federacją. Wszystko było lepsze od tego, na co właśnie patrzył i przez co przechodził.

- Zabiję się - mruknął pod nosem.

- Tae...- syknął ostrzegawczo, stojący obok Hoseok. - Uspokój się - dodał ciszej, bo Namjoon odwrócił się w ich stronę.

Mężczyzna od dobrych dwudziestu minut czytał na głos z mocno zniszczonej i poszarpanej książki, chodząc przy tym wzdłuż korytarza, gdzie znajdowały się ich kwatery sypialne. Nie miał za dużo miejsca, żeby zawracać i dramatycznie wymachiwać przy tym ręką, ale jakoś dawał sobie radę.

Taehyung podejrzewał, że chodziło też o załogę, która posłusznie usuwała mu się z drogi i robiła miejsce, gdy po raz kolejny zataczał wielkie kółko i była to głównie ich zasługa, a nie Namjoona, który nie miał ani krztyny gracji i nie panował nad swoim ciałem. Gdy jego ręka machnęła mu przed nosem po raz kolejny, Taehyung zdusił w ustach przekleństwo.

- To jest głupie i nudne - syknął do Hoseoka, który złapał go pod ramię i wcisnął ich obu w zagłębienie obok windy.

- To jest tradycyjna, Epsiljańska ceremonia - odparł cicho chłopak. - Trochę szacunku.

- Szacunku? - powtórzył za nim Taehyung. - On od dwudziestu minut pierdoli na temat przedzierania się przez jakąś dżunglę i o spotykaniu swoich przodków. To on nie ma szacunku. Do naszego cennego czasu! Wiesz ile rzeczy zrobiłbym w tym...

- Panowie - głęboki głos Yoongiego był zaskoczeniem. Obaj aż podskoczyli przestraszeni. - Czy jest jakiś problem?

- N... nie - wydukał Hoseok prostując się. - Wszystko ok - dodał i uśmiechnął się przepraszająco.

- Nudzi wam się? - pytał dalej kapitan. Nawet na moment nie oderwał wzroku od Namjoona, który właśnie klęknął po środku korytarza i uniósł nad sobą książkę, która co chwila wyślizgiwała mu się z dłoni. Może dlatego, że w tej samej ręce trzymał coś, co przypominało sznurek z kwiatów, które wyglądały dokładnie tak samo jak róże Jina i jakieś paciorki, które Taehyung mógł przysiąc, były robotą Yoongiego.

Kapitan, odkąd zaczął mieć problemy z obrożą i zaczęły się u niego zawroty głowy, często przesiadywał nad podobnymi konstrukcjami. Co prawda nie były to bransoletki z prawdziwych diamentów ani innych szlachetnych kamieni, tylko ze starych części, które wygrzebał w składziku Jimina, ale i tak robiły wrażenie. Były estetyczne, czyste w swoim projekcie i ładnie prezentowały się kolorystycznie. - Wasz pierwszy oficer przeprowadza właśnie Espiljańskie błogosławieństwo - dodał Yoongi, a Taehyung skrzywił się nieznacznie. No dobra, może jednak nie zachowywał się odpowiednio i powinien zachować więcej powagi.

- Nie nudzi - wymamrotał pod nosem i wyszedł przed szereg. Stanął przed Hoseokiem i Yoongim, starając się wyprostować jakoś i za bardzo nie garbić, chociaż nie wychodziło mu to do końca. Namjoon znów zaczął powtarzać fragment książki, który przeczytał na samym początku i naprawdę nie był w stanie opanować swojego znudzenia i zapanować nad swoim ciałem. Ziewnął, głęboko i przeciągle, nie zasłaniając buzi.

- O nie - usłyszał jeszcze za sobą cichy głos Hoseoka, a potem ziewnięcie, które wydobyło się z jego ust. Potem przyszła pora na kapitana, który aż zachwiał się.

- Zabijcie mnie...- wymamrotał pod nosem, ale nie uszło to uwadze Taehyunga.

Chłopak odwrócił się błyskawicznie, nawet nie starając się zachować żadnych pozorów, żeby nie zranić uczuć Namjoona, który właśnie zapalał jakieś świeczki, co łamało dokładnie wszystkie zasady bezpieczeństwa na statku. Jeśli Jiminowi to nie przeszkadzało, to tym bardziej on sam nie zamierzał się tym przejmować. Jeśli coś się zapali, będzie to jego wina.

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now