Xmass Special - Dzień 3

262 42 24
                                    

Mina Jina nie wyrażała absolutnie niczego. Nie wydawał się ani zły, ani zawiedziony, co było tylko trochę niepokojące. Gdyby nie mrugał, wyglądałby jak hologram i było to chyba najlepsze określenie jakie przychodziło Yoongiemu do głowy. Co prawda stał, podpierając się pod boki, ale nie musiało to nic oznaczać. Nic złego oczywiście. Yoongi naprawdę był dobry w oszukiwaniu samego siebie.

- Ja już nie wiem, jak z wami gadać, serio - gdy Jin odezwał się wreszcie; jego głos był niski i spokojny, a wszyscy znajdujący się w ambulatorium zadrżeli.

Dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać nawet śmiesznie. Jak meksykańska fala, ale Yoongiemu nie było do śmiechu. Czuł, jak Namjoon podskakuje nawet na swoim miejscu i mechanicznie złapał go za rękę, usadzając go z powrotem na leżance. Hoseok siedzący po jego drugiej stronie zrobił to samo, więc jego również złapał za rękę, starając się przekazać mu chociaż trochę otuchy. Tak naprawdę sam jej potrzebował. Stalowo-szare oczy Jina rzucały im w tym momencie zabójcze spojrzenie i nie potrafił nie pocić się pod jego intensywnością.

- To nie nasza wina - powiedział Taehyung. Dla niego nie wystarczyło miejsca na leżance, więc zajął miejsce zarezerwowane zwykle dla doktora, zaraz obok największego komputera w ambulatorium. - To tylko i wyłącznie jego wina - Jin westchnął przeciągle, zamykając na chwilę oczy.

- Więc chcesz mi powiedzieć, że JK sam siebie znokautował? - spytał, ale widać było, że nie oczekuje odpowiedzi. - Słuchajcie, przerabialiśmy to już chyba sto razy. JK ma traumę i pod żadnym pozorem nie można wywierać na niego presji, nie atakujcie go bez powodu. Nie wiemy, co działo się na tamtym statku. Jakie panowały tam zasady i musimy być uważni. Jeśli spieprzymy jego proces akomodacji, już nigdy nie będzie w stanie funkcjonować normalnie w społeczeństwie, a tego chyba chcemy, prawda? Czy nam się to podoba, czy nie, JK jest członkiem załogi i musimy nauczyć się z nim współżyć - urwał, widząc uniesioną do góry dłoń Hoseoka. - Co znowu?

- Chciałem powiedzieć tylko, że nie byłem to ja. Cały czas siedziałem na fotelu i nie miałem z tym wypadkiem nic wspólnego - oświadczył. - Czy mogę już iść?

- Nie - odparli chórem Yoongi i Jin.

- Jeszcze nie teraz - dodał już ciszej zakłopotany Yoongi. Puścił ręce Namjoona i Hoseoka i zaczął rozglądać się po zgromadzonych.

JK i Jimin nie byli obecni w sali, ale widział ich przez jednostronną szybę w drugim pokoju. Jimin siedział na brzegu łóżka młodszego chłopaka, czytając coś na tablecie. JK za to wciąż spał, a do jego czoła przyczepiony był automatyczny regenerator.

- Musimy ustalić, co się właściwie stało - dodał Yoongi i ciaśniej zawinął się w koc. Znów robiło mu się zimno i zaczynała go boleć głowa, ale nie miał teraz na to czasu. Na oślep sięgnął po środek przeciwbólowy, który rano dał mu Jin i sam sobie zrobił zastrzyk w przedramię. Aplikator zasyczał cicho.

- No jak to co? JK chciał nas zabić - odparł od razu Taehyung, na co Jin wydał z siebie zniecierpliwione westchnięcie. - Spytaj Hoseoka, jeśli mi nie wierzysz.

- Tak to wyglądało - odparł ostrożnie chłopak, co chwila zerkając to na Yoongiego, to na Taehyunga. - Ale to tylko przypuszczenia. Nie wiem, ciemno było wtedy i sam nie wiem, co widziałem, a raczej czego nie widziałem. Wiem tyle, że JK chciał świętować wyzwolenie Ulyssesa i wtedy bawią się w jakieś podchody, czy coś takiego. Ja tylko przyszedłem po herbatę na stołówkę, nawet nie wiedziałem, że zaraz zamkną się za mną drzwi i będziemy musieli rozwiązywać jakieś zagadki.

- To może ja zacznę? Tak od początku? - zaproponował nieśmiało Namjoon. Jin skinął agresywnie. - No to... wszystko zaczęło się od....

***

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now