29

564 60 109
                                    

a/n: przypominam nazwy statków, gdyby ktoś miał problemy z ogarnięciem, który jest czyj:

Planeta: 55 Cantri E

Statek Namjoona: Jingwei

Statek Federacji: Gaea

Keplerski statek ratunkowy, który bierze udział w akcji: Guanyi

***

Pierwszą rzeczą jaką Taehyung zrobił, gdy tylko szum przesyłu teleportu ucichł, było upadnięcie na kolana. Wcale tego nie planował. Kamienie, między które ich teleportowano, były śliskie, a miałki żwir pod stopami nie dawał prawie żadnego oparcia i jego noga prawie do kostki wpadła w jakąś ukrytą pod nim dziurę. Nie zrobił tego specjalnie, ale Yoongi i tak posłał mu pełne niezadowolenia spojrzenie. Może faktycznie była to tylko wymówka i powinien bardziej uważać?

- Żyję - zapewnił wszystkich, chociaż nikt nie zadał pytania. Z największą gracją na jaką było go teraz stać, wygramolił się z dołka miałkiego żwiru, gdzie jego stopy co chwila traciły równowagę i złapał za ramię Jungkooka, który spojrzał na niego takim wzrokiem, że Taehyung od razu odskoczył na bok.

- Ustawcie zegarki - powiedział Yoongi, pokazując na swój własny na przegubie dłoni. Włączył szybko komunikator i włożył do ucha słuchawkę. Pozostali zrobili dokładnie to samo. - Trzy, dwa, jeden, już - odliczył. Wszystkie zegarki piknęły cicho. - Wszystko gra?

- Tak jest, kapitanie - Jimin kiwnął głową, a Jungkook poszedł w jego ślad.

- Przesył na Gaea udał się - odparł Jin. Jego głos był lekko zniekształcony przez fale radiowe, na których nadawała Horizon, ale nadal było go dobrze słychać. Fale radiowe należały to dość przestarzałej technologii. Współcześnie nie korzystało już kompletnie z tych częstotliwości i nawet nie musieli się kryć za bardzo ze swoją otwartą transmisją między załoga na misji a statkiem na orbicie. - Póki co... wydaje się, że nikt nic nie zauważył - Taehyung prychnął pod nosem.

- I nie zauważą - powiedział z pełną mocą. - Nasz stary może i jest chujem, ale wie co robi - oznajmił, a Jimin skrzywił się na to nieco.

- Tae... serio - mruknął pod nosem, na co Taehyung od razu zamknął buzię.

Temat Nowego Edenu wciąż był dla Jimina dość trudny i fakt, że ojciec jako pierwszy zgłosił swoje laboratorium do pomocy podczas tej misji, powodował, że chłopak był ostatnio w wyjątkowo kiepskim humorze. Chyba jeszcze gorszym niż tego dnia, gdy Ziemia oskarżyła ich o terroryzm. Całą drogę na 55 Cantri E Jimin był nie do życia. Jeśli nie był zmartwiony, to był smutny, jeśli nie był smutny to był zły.

Ten cykl trwał w równych odstępach i Taehyung, jak i pozostali, wiedział, że ma to związek z dodatkową szóstką pasażerów, którą na swój pokład przyjęła Guanyin. Gdy szóstka z Nowego Edenu, została przetransportowana na statek i gdy spotkali ich po raz pierwszy, Taehyung był przerażony.

Od zawsze wiedział, że ojciec nie ma skrupułów i moralności, ale to, co zobaczył przechodziło wszystko o co zawsze go podejrzewał. Ich bio-androidowe klony były identyczne. Do ostatniej zmarszczki, pieprzyka na nosie, czy ustach, czy blizny po trądziku.

Taehyung musiał przyznać ojcu, że nawet z tak skąpą ilością informacji otrzymanych od siostry Jina i zdjęć, które zrobiono im zaraz po przylocie, dokonał cudu. Inaczej nie potrafił tego nazwać. Zwłaszcza, że nie miał na to dużo czasu. Ledwie dwadzieścia cztery godziny i przesyłka w postaci ich kopii została przetransportowana najszybszym ścigaczem na Guanyin. To było przerażające, nieludzkie.

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now