11

508 70 74
                                    

Kilka dni wcześniej

Taehyung wiedział, że powinno to zrobić na nim większe wrażenie. Może nawet zaboleć, ale gdy tylko wybrzmiał ostatni dźwięk teleportera i po potężnej sylwetce Namjoona nie zostało ani śladu, on sam poczuł się dziwnie lekki i pusty. Inaczej nie potrafił tego określić.

Stojący obok niego, w kabinie transportera, Hoseok wydawał się podzielać jego zdanie. Gdy ostatni atom Namjoona rozpłynął się w oszałamiającym, srebrnym świetle, wydał z siebie przeciągły, wysoki dźwięk przypominający rozszczelnianie grodzi między pokładowych.

- Co za ulga - wymamrotał pod nosem chłopak, po tym jak ciche kliknięcie w panelu transportera, oznajmiło zakończenie pracy.

- Niech spierdala - powiedział szybko Taehyung. Powinien się powstrzymać, ocenzurować wewnętrznie, ale nie zdążył. A jednak był zły. - Cholera - zaklął cicho pod nosem, starając się przywołać szybko do porządku. Ale jego ciało wiedziało lepiej. Nie był w stanie opanować mocniej bijącego serca i krwi, która uderzała mu do głowy. Nawet krótkie, regularne oddechy nie pomagały. To, co czuł wcześniej, ta cała lekkość, którą poczuł, wpatrując się w ginące w jasności oczy Namjoona, była tylko preludium do potężnego wkurwu, który go ogarnął. - Złamany chuj. Zawsze nim był. Nie wiem, po jaką cholerę Yoongi w ogóle wybrał go do załogi - ostatnie słowo prawie wywarczał, odsuwając się od schodów prowadzących do teleportera.

- Yoongi nikogo nie wybrał do załogi - mechanicznie odpowiedział Hoseok. - Zostaliśmy bez pierwszego oficera, Tae - dodał ze smutkiem i uderzył ręką w panel zwalniający drzwi kabiny transportującej.

Przezroczyste aluminium ochraniające pad przesyłający otworzyło się z szelestem. Mały kłąb środka odkażającego, którym zawsze była spryskiwana po transporcie kabina, opadł na ziemię, zaraz u ich stóp i został od razu wciągnięty przez wentylację przypodłogową. Hoseok patrzył się na nią przez chwilę bez słowa.

- Wiem, że się cieszysz, ale strata Namjoona...

- Judasza - poprawił go Taehyung.

- Namjoona - kontynuował Hoseok. - Będzie sporym ciosem dla Horizon. Nikt nie znał się tak jak on na mapach gwiezdnych. Ja na pewno tego nie potrafię, a co dopiero ty.

- Ej! - zaprotestował od razu młodszy.

- Taehyung, przestań - Hoseok westchnął po raz kolejny w przeciągu niecałych pięciu minut. - Wiesz, że tak jest - dodał i zmienił szybko widok na panelu.

Tym razem zamiast menu i statystyk życiowych transportowanych osób, mieli doskonały widok na Taokang i Heiran, które przesyłały ostatnie dane na Horizon. Za kilka chwil nie będą mogli ich nawet namierzyć na radarach. Odliczanie do startu już się zaczęło i tylko cud mógł powstrzymać ich wylot. Taehyung wstrzymał oddech, gdy z boku monitora pojawiła się cyfra pięć.

- Cztery, trzy, dwa...- wyszeptał cicho, Hoseok.

- Jeden - powiedział na głos Taehyung. Po obu statkach został tylko krótki błysk, a potem zadziałały najnowszej generacji silniki i osłony, które spowodowały, że pojazdy od razu stopiły się z otoczeniem i zniknęły im z oczu. - Peleryna niewidka - uśmiechnął się szeroko i zaczął bić brawo - I kurwa, nie wracaj! - krzyknął na monitor, a potem przeniósł wzrok na Hoseoka, który wciąż miał skwaszoną minę. - Co jest? Dlaczego się nie cieszysz? - drugi chłopak wzruszył ramionami w odpowiedzi.

- Zostawił nas - powiedział po dłuższej chwili. - Tak po prostu.

- No i? Jaki ty masz z tym problem. Sam powiedziałeś, cytuję: co za ulga- Taehyung odsunął się od komputera. - Nawet się nie przyjaźniliście, ani nic. Nawet z nim nie gadałeś tak na dobrą sprawę i odkąd pojawił się w naszym życiu, Jimina prawie nigdy z nami nie było.

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now