Wystrzał broni Jimina, krzyk Taehyunga, wybuch w oranżerii i sam dźwięk teleportu spotkały się w jednym momencie, a potem raptownie ustały. Przez chwile było tak cicho, że Jin aż zachwiał się, łapiąc panelu kontrolnego w teleporcie Horizon. Hoseok, który wciąż siedział na mostku, włączył mikrofon.
- Masz ich? - spytał, wyraźnie zdenerwowany.
- Jeszcze nie... - Jin zawahał się. Spojrzał w stronę zamkniętej, pustej budki teleportu. - Czekam na sygnał z Guanyin.
- To...- zaczął Hoseok, ale nie skończył, bo panel kontrolny pod palcami Jina rozżarzył się i teleport sam zaczął przesyłanie.
- Są! - krzyknął Jin, uderzając w ekran.
Jasne światło teleportu oświetliło całe pomieszczenie i po chwili, na padach przesyłających dało się zauważyć jakieś sylwetki. Ciśnienie zmieniło się, jasność osiągnęła prawie bolesny poziom i ustała. Pięć bezwładnych ciał upadło na ziemię z głuchym tąpnięciem. Niektórzy kaszleli głośno, inni upadli na podłogę tak, jakby złapał ich jakiś podmuch i dało się słyszeć, jak impakt zabiera im powietrze z płuc.
Jin od razu podbiegł do przezroczystej szyby, która okalała jeszcze teleport i zaczął wklepywać swoje kody dostępu przy czytniku obok, skanując przy tym wszystkich. Nic poważnego, stłuczenia, złamane żebra. Wszyscy cali. Przepustka lekarska zadziała natychmiast i teleport nie zaczął swojego zwykłego cyklu odkażania, tylko od razu zwolnił uścisk na przezroczystych panelach i schował je w ścianie.
- Namjoon też tu jest! - krzyknął do Hoseoka, który wciąż miał włączony kanał komunikacyjny z teleportownią. Klęknął przy mężczyźnie. Zbadał mu puls i szybko zeskanował go skanerem podręcznym. - Dwa złamane żebra...- mruczał pod nosem. - Niewielki krwiak pod prawym okiem - wyliczał dalej. Widać było, że Federacja nie obeszła się z nim łagodnie. Gdy Jin spojrzał na jego twarz, nie poznał go od razu, bo jego posiniaczone oko naprawdę było dość spuchnięte, podobnie jak warga. - Możesz chodzić? - spytał.
Pozostali dookoła powoli podnosili się z ziemi. Niektórzy jak Taehyung, jęczeli tak głośno, że Jin miał problemy ze skupieniem się na własnych myślach.
- Tak - wychrypiał Namjoon i dopiero, gdy zaczął podnosić się, Jin zauważył, że wciąż ma na sobie kajdanki. Był trochę zdziwiony, że Keplerczycy z Guanyin odesłali mężczyznę na Horizon i nie zatrzymali go razem z ekipą z Jingwei, ale nie zamierzał tego teraz kwestionować i przede wszystkim się tym przejmować. Odwrócił się, szukając wzrokiem Jungkooka, który gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, od razu podbiegł do Jina, ciesząc się jak małe dziecko.
- Wszystko w porządku? - spytał lekarz i szybko zeskanował go od stóp, aż do głowy. Zdrowy. Żadnych obrażeń. Jungkook pokiwał energicznie głową. - Świetnie, znajdź przecinak i uwolnij Namjoona. Zabierz go do ambulatorium - rozkazał, na co nastolatek skrzywił się. - Mam poprosić Jimina? - spytał szeptem, podnosząc jedną brew do góry.
- Nie zrobisz tego - odparł chłopak, na co Jin skrzyżował ramiona przed sobą. - No dobra...- Jungkook zerknął na Namjoona, który z trudem podnosił się i złapał go w pasie. Nie wyglądał na zadowolonego, może trochę obrażonego, ale Jin wzruszył tylko ramionami i zabrał się za Taehyunga, który już stał przed nim, czekając na skan.
- Tu mnie boli - pokazał na bok. - I tu mnie boli - pokazał na prawą dłoń. Urządzenie nawet nie piknęło, gdy Jin przystawił je do wskazanych miejsce.
- Są stłuczone, będziesz żył - powiadomił chłopaka i bez ostrzeżenia wbił mu aplikator w szyję. Taehyung od razu zaczął krzyczeć. - Już nie dramatyzuj, idź pomóż Jungkookowi w ambulatorium - powiedział i popchnął lekko chłopaka w stronę korytarza.
CZYTASZ
✔Event Horizon | BTS | ot7
Fanfiction[skończone] The Universe is In your bones, The stars in your Soul; it's never really The End /David Jones "Love and Space Dust"/ *** liczba rozdziałów: 30+epilog pairingi: Minjoon, Yoonjin typ: space opera, sci-fi (bardziej fiction niż science)...