15

497 64 60
                                    

Hoseok nie pojawił się od razu po tym, jak Jin przesłał mu swoją lokalizację. Najpierw wywiązała się między nimi długa i niepotrzebna dyskusja o tym, kto powinien przyjść do kogo. Jin do końca nie chciał przyznać, że jest ranny, więc ciągnięcie za sobą torby lekarskiej będzie dla niego męczące i co najważniejsze - długotrwałe, więc użył najgorszego z możliwych argumentów; tego dotyczącego wieku.

Osobiście nienawidził, kiedy jego siostra się nim posługiwała, ale był trudny do podważenia i co najważniejsze działał.

Zadziałał też na Hoseoka, który z głośnym, pełnym dezaprobaty westchnięciem zgodził się do niego dostać. Wydawał się trochę obrażony, bo Jin pewnie mógł przemilczeć kolejny, idiotyczny argument o wyższości swojego własnego stopnia wojskowego nad hoseokowym, ale za późno przypomniał sobie, dlaczego to dla młodszego chłopaka było tak drażliwym tematem.

Trudno. Stało się i nie było warto teraz zastanawiać się nad zranioną dumą albo uczuciami. Hoseok wtedy w pełni zasłużył na degradację, a teraz mieli większe zmartwienia na głowie.

Poza tym wszyscy byli dezerterami, dlatego nie było powodów robić z tego takiej dramy i prychać przez mikrofon, skoro ich stopnie wojskowe już nic nie znaczyły.

- Powinieneś mnie już widzieć - głos młodszego chłopaka przerwał jinowe rozmyślania. Podniósł głowę i rozejrzał się.

Faktycznie, w oddali zauważył jasny, przesuwający się punkt, który mógł być Hoseokiem.

- Chyba cię widzę - zgodził się, czując prawdziwą ulgę.

Może to było strasznie egoistyczne z jego strony, ale cieszył się, że nie utknął w tym pustym i ciemnym miejscu zupełnie sam i chociaż Hoseok nigdy nie znalazłby się w jinowym top 3 osób, które chciałby zabrać na bezludną wyspę, to teraz miał ochotę go wyściskać. Oczywiście uczucia tego typu mogły być też skutkiem ubocznym nadużywania leków przeciwbólowych, bo Jin nigdy nie miał szczególnie emocjonalnego charakteru.

- Te jaskinie... - zaczął Hoseok, kiedy był już naprawdę blisko.

- Albo podziemia...

- Wszystko jedno - wzruszył młodszy chłopak ramionami, wdrapując się po stromym podejściu, na którym siedział Jin. - Mają skład powietrza podobny do ziemskiego.

- Powiedz mi, że nawet nie przyszło ci do głowy, żeby zdjąć hełm i sprawdzić, czy tym powietrzem faktycznie da się oddychać?

- Nie... nie jestem głupi - obraził się Hoseok. - Przecież wiem, że w tym powietrzu może być wszystko, za kogo mnie masz?

Jin postanowił nie odpowiadać. To nie tak, że miał złe zdanie o Hoseoku, jednak był on najbardziej spontaniczną osobą w całej załodze, przez co decyzje, które podejmował, nie zawsze były najlepsze, co wcale nie znaczyło, że Jin miał go za idiotę. Nie chciał jednak zaczynać teraz kolejnej dyskusji, która nie miała dla nich żadnego znaczenia.

- Musisz nastawić mi ramię - powiedział wprost, a Hoseok zrobił krok w tył. Na szczęście nie na tyle duży, żeby stracić równowagę i spaść z górki.

- Co? - zapytał, jakby nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszał.

- Mam wybity bark, musisz mi go nastawić - powtórzył Jin. Sam nie był zadowolony z tego, że Hoseok będzie majstrować przy jego kościach.

Zwłaszcza że tylko w teorii znał proces nastawiania barku bez odpowiedniego sprzętu. Z historii medycyny wiedział jednak, że jest to możliwe, a sama procedura nie wymaga szczególnej precyzji jak neurochirurgia na przykład, bo jest w gruncie rzeczy oparta na sile. Jest też dość bolesna. Hoseok powinien sobie poradzić

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now