27

521 61 66
                                    

Tablety i puste, szklane tuby walały się po całym pomieszczeniu i Yoongi pomyślał przelotnie, że gdyby to była sprawka Jina, już dawno mieliby na ten temat dyskusję. Ale wyjątkowo to nie było jego dzieło. Nie tym razem.

To był jego własny, szalony eksperyment, który gdzieś zmierzał, ale Yoongi nie był jeszcze do końca pewien gdzie. Coś tliło się na granicy jego umysłu, jak starożytny lont prowadzący do laski dynamitu. Jeszcze nic nie zaiskrzyło na dobre i na razie robiło tylko dużo dymu powodując, że jego umysł pracował na przyspieszonych obrotach. Jego mutacja też to wyczuwała. Była niespokojna, nerwowa.

Co jakiś czas, dzięki niej, coś przesuwało się cicho po podłodze albo zawisało na chwilę w powietrzu i po chwili opadało jak omdlone na ziemię. W pewnym momencie chwyciła nawet książkę i rzuciła nią o ścianę, czego Yoongi nie spodziewał się ani trochę. Owszem, pomyślał wtedy o czymś nieprzyjemnym, o czym powiedziała mu na wideokonferencji siostra Jina, ale nie podejrzewał, że wywoła to u niego aż tak silną reakcję. Ostrożnie podszedł do ściany i z głośnym stęknięciem podniósł książkę z podłogi.

- Mity świata, hm? - mruknął, czyszcząc z nieistniejącego pyłu okładkę książki, na której narysowany był ziemski koń.

Chłopak omiótł wzrokiem swój pokój. Na pozór nic nie było na swoim miejscu, ale w tym chaosie była logika. Yoongi widział ją gdzieś na skraju tego bałaganu. Jeśli gdzieś znajdowało się jakieś wolne miejsce, zajmował już je jakiś podzespół albo kabel, albo część lasera wybebeszonej broni, a otwarty case z próbkami z ostatniej misji leżał na samym środku tego chaosu, górując nad wszystkim niczym król nad swoim przestraszonym dworem. Yoongi zacisnął mocno pięści i wziął głęboki oddech.

- Komputer - krzyknął. - Dziennik kapitański. Data gwiezdna...- zawahał się. - 2410.09.02. Znów jesteśmy w drodze. Federacja Ziemi... Federacja - powtórzył. Myśli uciekały mu co chwila i nie był w stanie skupić się na własnych słowach. Wszystko wydawało się za szybkie, zbyt nagłe.

Jin kazał mu wracać do mieszkania zaraz po komunikacie, który dostał od siostry. Yoongi całą drogę powrotną zajmował się oglądaniem wiadomości i czytaniem artykułów, o sobie samym i załodze Horizon, na swoim tablecie. Nie zdążył nawet na dobre wysiąść z pojazdu, gdy reszta załogi dołączyła do niego i zaraz znaleźli się w miedzyplanetarnym transporterze. Tym razem jednak ich celem była orbita i Horizon, która czekała już na nich w gotowości.

Yoongi musiał przyznać, że coś na kształt, może nie ulgi, ale spokoju, spłynęło na niego, gdy tylko przekroczył jej próg. Byli w domu, byli bezpieczni. To było dość dziwnym stwierdzeniem, bo w końcu zawsze bał się ciemności i kosmosu, który był wciąż czymś co przerażało go najbardziej.

Od dobrych trzydziestu minut przechadzał się po swoim pokoju, starając się ułożyć wydarzenia w chronologiczną całość i nadać wszystkiemu jakąś nazwę. Przekleństwa same cisnęły mu się na usta, krew wrzała w nim, ale wiedział, że nie może teraz stracić cierpliwości. Musi najpierw ułożyć swoje myśli, uspokoić się, a potem zająć się planowaniem. Uzupełnienie dziennika kapitańskiego miało mu w tym pomóc, ale chłopak czuł powoli jeszcze większą niepewność i frustrację, bo nie był do końca pewien, co powinno się w nim znaleźć.

- Komputer, skasuj nagranie - powiedział na głos, siadając na biurku.

- Nagranie skasowane - potwierdził głos płynący z głośników zamontowanych przy suficie. Yoongi zamachał nogami i odchrząknął.

- Komputer, rozpocznij nagrywanie. - wziął głęboki oddech. - Dziennik kapitański, data gwiezdna. 2410.09.02. Po krótkim pobycie w układzie Keplera, załoga Horizon powróciła na statek. Za kilkanaście minut znów ruszamy w drogę. Naszym celem jest planeta 55 Cantri E na której Federacja Ziemi przetrzymuje załogę keplerskiego statku badawczego. Na jej powierzchni znajduje się mój dawny pierwszy oficer, Kim Namjoon - zawahał się. Przez chwilę zastanawiał się nad kolejnym zdaniem. Dziennik kapitański był oficjalnym dokumentem, którym posługiwali się kapitanowie od setek lat i należał mu się szacunek. Powinien mówić formalnie, ale żadne słowa nie przychodziły mu teraz do głowy poza przekleństwami. - Skurwysyny...- mruknął pod nosem po stacyjnemu. - Federacja Ziemi udostępniła nagrania z Orvandilla i próbuje wymusić na Keplerze oddanie w ich ręce Kim Seokjina, naszego lekarza pokładowego, i reszty załogi - parsknął cicho pod nosem. - Potocznie zwanej terrorystami, bo tak nas teraz nazywają w całej Federacji - przez chwilę milczał, uderzając rytmicznie palcami w blat biurka. - Terroryści. Już nie jesteśmy bohaterami poległymi na służbie. Jesteśmy kryminalistami. Bo to my wysadziliśmy Ulyssesa, bo to my, według Federacji, zabiliśmy załogę największego statku szkoleniowego Akademii. Federacji nie interesuje prawda, fakty. Te można tak łatwo zmanipulować i przepisać historię tak, żeby postawić się w jak najlepszym świetle. I jeśli mam być szczery to... - zawiesił na chwilę głos. Niekontrolowane parsknięcie wydobyło się zza jego mocno zaciśniętych ust - Mam dość bycia częścią ich gry - przyznał.- Hoseok miał rację mówiąc, że dezercja miała być naszą wolnością, ale tak naprawdę nie jesteśmy wcale wolni. To Federacja rozdaje karty. Nasza przeszłość i przyszłość należy do nich. Gdy postanowiliśmy wysadzić Ulyssesa i zniszczyć technologię, którą Federacja mogła potencjalnie użyć przeciw przyszłym koloniom, zrobiliśmy wtedy pierwszy krok do wolności, ale... - westchnął cicho. - To za mało. Trzeba zrobić kolejny i po to jesteśmy tutaj. Jesteśmy to winni samym sobie i ...

✔Event Horizon | BTS | ot7Where stories live. Discover now