34:"Jesteś okropny, Severide"

290 19 2
                                    

Wychodziła z remizy z Mouch'em. Obiecała, że wpadnie dzisiaj na kolację. W końcu tak wypadło. Nie komentował wiadomości, która obiegła całą remizę. Cmoknęła jego polik i skierowała się do swojego samochodu. Mężczyzna śledził ją wzrokiem. Oczywiście, że o wszystkim wiedział. Ale nie miał zamiaru prawić jej jakichkolwiek monologów. Była dorosła, poukładana. I nie było to tak, że nie lubił Severide'a. Lubił, szanował ale wiedział też co o nim mówiono. Miał tylko nadzieję, że Bee szybko się z tym opanuje. Że jej to przejdzie. Była na takim etapie na którym, nie widziała jego wad. Obserwował ją w skupieniu kiedy wsiadała do samochodu. Cieszył się, że jest szczęśliwa przez te chwile.

Wszedł do hali sportowej z zaciekawieniem. Napisała mu gdzie jest. Nie wiedział o co tu chodziło. Rozejrzał się dookoła i skierował się do jednej hali w której było bardzo głośno. Zaśmiał się patrząc na nią. Otoczona grupką dzieci coś w skupieniu im tłumaczyła. Spojrzał na nią. Wyglądała na zainteresowaną tego co się działo tutaj. Odwróciła głowę i spojrzała na niego. Ściągnął brwi patrząc na nią. Podniosła się i podeszła. Cmoknął jej wargi i obrócił ją do siebie plecami. Dostrzegł fioletowy plac na połowie pleców.
- Boli?
- Nie. Tylko odstrasza
- Fakt - skinął głową i odwrócił ją w swoim kierunku - Co robisz wieczorem? Po kolacji?
- Hmmm... Chyba jadę do swojego chłopaka - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej
-Masz chłopaka?
- Zdziwiony? - zaśmiała się cicho i odwróciła głowę w kierunku grupki dzieci, które ćwiczyły. Przynajmniej miała jakieś zajęcia kiedy miała wolne. A ruch jest dzieciom potrzebny. Jej w sumie też. Zastała się ostatnio. Odwróciła się do bruneta, który uśmiechał się przyglądając w skupieniu. Widział, że miała rękę do dzieci. Kiedy tu wszedł widział jak ją w skupieniu słuchały. Słyszał hałas i śmiech z tego miejsca.
- Nie, nie zdziwiony - cmoknął jej polik - Lecę bo mam trochę roboty dzisiaj. Widzimy się wieczorem
- Jasne - uśmiechnęła się do niego. Obserwowała go jak wychodził. Nie dało się go nie kochać. Odwróciła się w kierunku dzieci. Jeszcze trochę czasu musi im poświęcić. Chciała tego. Inaczej by nie wchodziła tutaj. Lubiła pracować z dziećmi. Nie miała oczywiście takiego podejścia do nich jak Jason, ale jednak.

Wysiadła z samochodu. Zarzuciła sobie torbę na ramię i skierowała do kamienicy. Była wykończona dziećmi i ich nadmiarem energii. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem. Miała jeszcze trochę czasu. Wysunęła z kieszeni klucze. Lato w Chicago trwało w najlepsze. Piękna pogoda zdawała się nie kończyć. Wyglądało to bardzo pięknie.
- Przepraszam - jakaś kobieta na jej widok podniosła się. Bee zatrzymała się czekając na nią. Blondynka truchtem przeszła do niej.
- Beatrice Norman?
-Tak, o co chodzi? - zawiesiła torbę na swoim ramieniu w poprawny sposób.
- Jestem Christine Jones, Dziennik szósty. Chciałabym cie zapytać o twoje zdanie na temat kampanii generała Rogera Normana w oparciu o śmierć swojego syna a twojego brata - kobieta włączyła dyktafon i podsunęła go pod nos szatynce. Ta poczuła jak w jej wnętrzu rośnie irytacja. Kobieta widząc jej spojrzenie cofnęła się o krok. Bee zaczęła oddychać co raz głębiej. Musiała się szybko uspokoić. Albo narobi sobie kłopotów.
-Bez komentarza - mruknęła i skierowała się do drzwi. Czuła jak dygocze ze złości. Była wściekła. Jeśli ktoś ją jeszcze o to zapyta to wybuchnie.

Odwrócił się w jej kierunku słuchając jej. Po kolacji z Mouch'em była jeszcze bardziej wściekła. Oni dobrali się również do niego. Ta sama reporterka zjawiła się pod jego drzwiami także. Pytała o to samo. I tak samo jak Bee, Randy był wściekły. Wściekły zarówno na jej ojca jak i na tą reporterkę. Teraz Beatrice siedziała u Severide'a i wszystko mu opowiadała. Odsunął się od kuchenki przesypując orzechy do miski.
- Czyli ruszył z kampanią?
- Na to wychodzi. Nie rozmawiam z nim, nie odbieram od niego telefonów - wyjaśniła przyglądając się brunetowi w skupieniu. Nachylił się i cmoknął czubek jej głowy.
- A ty skończyłeś już tą łódź?
-Jup, Casey mi pomógł to się uwinęliśmy szybciej - złapała za butelkę soku i miski. Severide odstawił swoje na stoliku i zabrał od niej co wzięła. Opadła na kanapę. Zajął miejsce obok niej z butelką piwa.
- W ogóle po następnej zmianie jedziemy z Matt'em na ryby - spojrzał na nią.
- Dobrze że to oznajmiasz a nie pytasz - odwróciła głowę w jego kierunku. Zaśmiał się obejmując ją ramieniem. Spojrzała na telewizor wpatrując się w tytuł filmu, który mieli zamiar obejrzeć.
- A czyli mogę? - roześmiała się w głos i spojrzała na niego
- Nie pytaj się,proszę - odchyliła głowę przyglądając się jego oczom.Uśmiechnął się szeroko gładząc jej polik.
- Nie będę - cmoknął jej wargi. Przytulił polik do jej głowy odwracając wzrok do telewizora. On się chyba starzeje. Nie miał dzisiaj ochoty wychodzić gdziekolwiek. Nie żeby był zmęczony. Ale doceniał każdą chwilę, którą mógł spędzić tylko z nią. W pewien sposób dokuczało mu, że w pracy zachowywali się jak w pracy. Nie umiał tego określić, ale ten dystans który starała się trzymać między nimi trochę mu przeszkadzał. Tak to nie miał zastrzeżeń. Była najcudowniejszą kobieta, jaką kiedykolwiek spotkał. I musiał tylko pilnować siebie. Żeby nigdy go nie zostawiła. A nieukrywając miał do tego tendencję. Miał niebywałe szczęście do skopania każdej relacji z kobietą na której mu zależało. Nawet jego głupota sprzed miesiąca już odchodziła w zapomnienie. Chociaż obecność Marry nadal go przerażała. Widział w jej spojrzeniu to, że ona nie zapomniała. I te jej próby zbliżenia się do niego też go przerażały. Popadł w jakieś błędne koło.

Roześmiała się w głos czując jak drzwi od łazienki się otworzyły. Chłodne powietrze od razu otuliło jej łydki. Zgarnęła wodę z twarzy i obróciła się w kierunku bruneta. Roześmiał się widząc jej minę. Ostrożnie wsunął się pod strumień wody.
-Co cie bawi? - uniósł brew.
- Proponowałam ci to chwilę prędzej - oparła dłonie na jego boku i podniosła wzrok na jego twarz.
- Przemyślałem wszystko i jestem - wpił się w jej wargi. Poczuł jej dłonie przesuwające się po jego plecach. Z każdym jej dotykiem czuł gęsią skórkę. Przesunął dłonią po jej plecach. Krople wody rozbijały się o jego plecy.

Uśmiechnął się na jej widok, kiedy wysiadła z samochodu. Przetarła kark i z bagażnika wyjęła swoją torbę. Narzuciła ją na swoje ramie. Spojrzała na niego.
- Mówiłem ci, że możemy przyjechać razem - oznajmił kiedy wyrównała z nim krok
- Następnym razem po prostu nie zgodzę się żeby cały dzień spędzić w łóżku - pokazała mu język. Roześmiał się w głos.
- To był nomen omen twój pomysł - wskazał na nią palcem. Prychnęła niezadowolona. Roześmiał się w głos patrząc na nią. Złapał ją za łokieć. Zaskoczona odwróciła się w jego kierunku. Nachylił się i pocałował jej polik. Sprawnie odwróciła głowę w jego kierunku i poczuł jej wargi na swoich. Zaskoczony spojrzał na nią. Roześmiała się w głos i odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
- A ja się nauczyłem korzystać z okazji - dodał. Ściągnęła brwi i weszła za nim do hangaru.
- Jesteś okropny, Severide - prychnęła.
- I tylko mi nie mów, że mnie takiego nie kochasz
- Nic nie powiem - skierowała się do swojej szafki. Wszyscy i tak już wiedzieli. Więc takie wejścia i luźne rozmowy nie sprawiały, że chciała zniknąć. Nie, lepiej się nawet przy tym czuła. Bo to oznaczało, że on rozumiał to o czym mówiła. Postawiła torbę na ławce. Pojawiła się Stella. Na widok szatynki uśmiechnęła się szeroko. Szatynka odwzajemniła uśmiech.
-Wpadniesz po zmianie do baru? Herrmann ma ponownie nowe drinki - oznajmiła. Usłyszały parsknięcie śmiechem gdy Severide to usłyszał.
-Lepiej będzie jak mu powiem co to są drinki bezalkoholowe -szatynka ściągnęła brwi. Stella roześmiała się w głos. Testy jakie Chris przeprowadzał na Bee były zabawne. Ale czasem widziała jej minę i domyślała się jakie to musi być okropne w smaku. Niewiedziała co jej wspólnika napadło ale postawił sobie za cel zrobić kartę drinków bez grama alkoholu. Nie dość że były tańsze to jeszcze przyciągnie kolejną grupę ludzi. A to oznacza pieniądze. I to były jego słowa. Chociaż Stella podchodziła do tego dość sceptycznie.

Beeride  [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now