21:"Jak mogłeś?!"

348 19 18
                                    

Weszła do remizy w doskonałym nastroju. Sylvie na jej widok szeroko się uśmiechnęła. Ostatnie dni były jakieś takie, wspaniałe. Nie umiała tego nazwać, określić. Nie umiała tego wyjaśnić. Zamknęła szafkę. Blondynka spojrzała na Bee podejrzliwie. Szatynka uniosła brew.
- Co znowu?
- No opowiadaj, natychmiast - usiadła na ławce obok jej szafki. Odwróciły się obie w kierunku Otisa, który na ich widok zwątpił. Również one spojrzały na niego podejrzliwie.
- Nie przeszkadzajcie sobie - uniósł ręce w obronnym geście. Bee zamknęła szafkę i ruszyła z blondynka w kierunku kantyny. Mouch na widok siostrzenicy uśmiechnął się szeroko. Poklepała go po ramieniu. Obserwował ją w skupieniu. Widział zmianę w jej zachowaniu. Sylvie zrobiła kawał dobrej roboty. Z kubkami wyszły z kantyny kierując się na cześć socjalną.
- Ale nikomu proszę cie nie mów - szatynka nachyliła się w jej kierunku. Sylvie zaśmiała się. Widziała doskonale to rozmarzone spojrzenie, wiedziała czym a raczej kim było to spowodowane.

Uśmiechnął się szeroko widząc ją siedzącą plecami do niego. Rozmawiała z Mouch'em. Minął ich bez zainteresowania. Trzymał resztę pozorów. Chciał się od niej nie odklejać. Zwłaszcza teraz. Otworzył lodówkę czując jak chłód uderza w niego. Tego potrzebował. Przymknął powieki. Postanowił uszanować jej prośbę. W remizie będzie się trzymał od niej z daleka. Kiedy wyprostował się stała przed nim, Stella. Brunetka na jego widok uśmiechnęła się. Uniósł brew.
- Ładnie cię załatwiła - rzuciła poważnym tonem klepiąc go po ramieniu. Uniósł brew.
- Co?
- Gdybyś miał możliwość już rzucił byś się na Bee - szepnęła. Roześmiał się w głos i spojrzał na nią. Minęła go i skierowała się do lodówki.

Siedziała na siłowni zalewając się potem. Obserwowała w skupieniu Severide, który postanowił do niej dołączyć i chyba powoli miał dosyć. Podniósł wzrok na nią i zmrużył oczy.
- Ale o co ci chodzi? Ja mówiłam, że moje treningi nie są lekkie - oznajmiła spokojnie. Prychnął ocierając twarz.
- Ale to jest przegięcie - jęknął. Opadł na matę i jęknął. Położył swoją rękę na czole i wpatrywał się w sufit oddychając ciężko. Jutro będzie miał takie zakwasy, że się nie podniesie cały dzień. Ona była jakimś potworem. Usłyszał jej śmiech. Spędzanie z nią czasu było dla niego czymś niesamowitym. I to jak z każdym dniem poznawał ją, jej historię. Była dziwna, niesamowita. Podniósł głowę kiedy usiadła obok niego. Poprawiła włosy i spojrzała na niego.
- Już masz dosyć?
- Jesteś potworem - jęknął. Roześmiała się w głos. Poczuł jak uderzyła ręcznikiem jego brzuch.
- Jak mogłeś?! - spojrzała na niego
- Jestem szczery po prostu - podniósł się.
- Wieczorem coś robisz? - spojrzał na nią. Uniosła brew przyglądając mu się w skupieniu. Obróciła głowę przyglądając się mu w skupieniu.
- Zaproponuj coś - rzuciła
- Wpadnij na kolację - podniósł się.

Jeśli Kelly nie zaskoczył jej nigdy prędzej to teraz to zrobił. Stała w drzwiach i wpatrywała się stół z gotową kolacją. Zdecydowanie Kelly Severide sprawił, że nie wiedziała co ma powiedzieć. Sam zainteresowany był dumny z siebie o czym świadczył jego szeroki uśmiech. Zamknęła drzwi i wsunęła się do środka. Uniósł brew czekając na jej reakcję.
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru mi się oświadczać - mruknęła odkładając kurtkę na wieszak. Odwróciła się do wnętrza mieszkania i poczuła jak objął ją w pasie. Pisnęła zaskoczona czując jak ją całuje. Zaśmiał się.
- Jeszcze nie  - wyjaśnił spokojnie. Zaśmiała się cicho i odsunęła od niego. 
- To z jakiej okazji ta kolacja? - oparła dłonie na jego klatce piersiowej. Spojrzał na nią w skupieniu.
- Bo będziemy rozmawiać - oznajmił spokojnie. Nauczony poprzednimi niepowodzeniami, postanowił być z nią szczerym. Opowiedzieć jej o wszystkim.

Westchnęła z rozleniwieniem. Znowu nie mogła wyjść z podziwu. To co było na talerzu było najlepszym co do tej pory zjadła w Chicago. Odstawiła szklankę na stolik. Uśmiechnął się do niej krzyżując ręce za głową. Odsunęła się od stołu ostrożnie i oparła nogę na swoim udzie.
- Ty to ugotowałeś?
- Zaskoczona? - uniósł brew przyglądając się jej w skupieniu. Odgarnęła włosy do tyłu. I wyprostowała się opierając łokcie na stole. Splotła swoje palce i oparła na nich swój podbródek.
- Bardzo mocno zaskoczona - wyjaśniła spokojnie. Uśmiechnął się do niej.
- To o czym chciałeś rozmawiać?
- Tylko nie przerywaj mi. Chce ci powiedzieć wszystko co jest istotne. Zależy mi na tobie i na prawdę chce być z tobą całkiem szczery. Wiesz, nie wymagam od ciebie żebyś rzucała mi się na szyję od razu. Chce do tego dojść w prawidłowy sposób - oznajmił spokojnie. Wyglądał na jakby jeszcze niepewnego tego czy powinien coś mówić czy nie. Położyła dłonie na stole i usiadła prosto. Wpatrywała się w niego słuchając go. Opowiadał jej o sobie, o swoim życiu, o tym jak skomplikowanym człowiekiem jest. Słuchała jak mówił o każdej kobiecie z którą się związał. Nie przerywała mu, pozwoliła mu się wypowiedzieć. Doceniła bardzo jego otwartość. Chłonęła każde jego słowo.
- To co ze Stellą było nie tak? Znaczy, że się...
- Byliśmy lepszymi przyjaciółmi niż parą. No i nie powiedziałem jej wszystko jak tobie - oznajmił. Pokiwała głową.
- Kelly, to co mi powiedziałeś. Doceniam to, na prawdę. Ale te kobiety o których mówiłeś mnie nie obchodzą. To jest przeszłość. Ja sama nauczyłam się zrzucać swój plecak z przeszłością. Tak jest przecież o wiele łatwiej - oznajmiła spokojnie zaciskając palce na jego dłoni. Poczuła jego mocny uścisk. Podniósł jej dłoń do swoich ust. Uśmiechnęła się szeroko. Poczuł się o wiele lepiej. Przede wszystkim dlatego że wiedziała o nim wiele. Wiedziała o tym jaki był. I to było najważniejsze. Zależało mu na niej. Była odmiana w jego życiu. Miłą odmianą. I chciał żeby została w nim jak najdłużej.

Otworzył oczy i spojrzał na puste miejsce obok. Przetarł twarz i usiadł. Usłyszał jej śmiech. Wyszedł do salonu. Siedziała na kanapie trzymając telefon przed swoją twarzą. W jej uszach dostrzegł słuchawki. Siedziała z kolanem pod brodą w jego koszuli.
- Ja nie rozumiem o co ci chodzi - mruknęła rozgoryczona
- Doskonale wiesz o czym mówię. Nie udawaj - Jason podniósł wzrok na bruneta, który pojawił się za jego siostrą. Znał go. Był z nimi w klubie. Szatynka poczuła jak Severide pocałował jej polik. Odwróciła się w jego kierunku zaskoczona. Zsunęła z uszu słuchawki.
- W pracy a nie przy twoim bracie - oznajmił
- Nie o to mi chodzi. Nie śpisz? - mruknęła odkładając telefon na swoje kolano. Odczepiła słuchawki i położyła je na stoliku.
- Samemu to zimno tak tam - usłyszeli śmiech jej brata. Szatynka podniosła telefon do swojej twarzy.
- Pamiętasz Kelly'ego?
- Jasne. Cześć - Jason podniósł rękę do góry. Szatyn uśmiechnął się i odpowiedział na jego gest.
- Co u ciebie? - brunet wyjął z jej dłoni telefon. Zaskoczona spojrzała na niego. Jason roześmiał się w głos. Jego siostra powiedziała mu wszystko.
- Bee powiedziała, że na pewno się dogadamy - oznajmił
- Nie wątpię - żołnierz podniósł wzrok - Wrócę za dwa miesiące i wtedy pogadamy na spokojnie. Może nawet wyjdzie się na mecz ale bez mojej siostry
- Eeej to nie fair - jęknęła. Obaj roześmiali się w głos. Spojrzała na swojego brata mrużąc oczy. Jason sobie zupełnie nic z tego nie robił. Pokręcił głową i ponownie podniósł głowę ponad laptopa.
- Wybaczcie. Muszę lecieć. Jakaś nagła sytuacja - oznajmił i bez pożegnania zamknął laptopa. Szatynka westchnęła zabierając swój telefon z jego dłoni. Odwrócił się w jej kierunku. Uniosła brwi przyglądając się jemu.
- Nawet twój brat wie, że się ciebie na mecze zabiera? - cmoknął jej wargi. Roześmiała się w głos.
- On mnie tego nauczył - oznajmiła spokojnie opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Roześmiał się w głos.
- A czego jeszcze cię nauczył?
- To ja jestem starszą siostrą - wyjaśniła. Na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie. Dałby sobie rękę w łokciu odciąć, że to Bee jest młodsza siostrą.
- To mnie zaskoczyłaś - podniósł się - Jest czwarta rano. Wracajmy do łóżka - wyciągnął rękę w jej kierunku. Podniosła się i złapała jego dłoń. Roześmiała się w głos czując jak zaczął rozpinać guziki w jej koszuli. Spojrzał na nią. Objął ją w pasie i podniósł bez najmniejszych problemów. Oplotła jego biodra swoimi nogami.
- W tej koszuli źle się śpi - wyjaśnił spokojnie. Wsunęła palce w jego włosy całując.
- Dobra, dobra - mruknęła.

Beeride  [Chicago Fire] || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now