🅸🅸

10.6K 464 43
                                    

Następnego dnia obudziło mnie światło padające przez okno. Zdziwił mnie ten fakt. Zwłaszcza że zawsze zasłaniam zasłony. Postanowiłam jednak jeszcze nie wstawać. Naciągnęłam kołdrę na głowę w nadziei na odrobinę snu.

- Wstawaj. - Nadzieję na sen odebrał mi surowy głos mojej matki. - Nie możesz się spóźnić.

Zrzuciłam z siebie kołdrę i podniosłam się do siadu. Moja matka stała naprzeciw mnie z wieszakiem w dłoni. Tak, nadal mieszkam z rodzicami. Nie osądzajcie mnie tak szybko. Mam osiemnaście lat i niedawno pisałam maturę. Z wyprowadzką chciałam zaczekać do odebrania świadectw, które już za niedługo.

- Nie musiałaś mnie prasować. Nie mam pięciu lat. - Leniwie podniosłam się z łóżka.

- Nie masz, a tak się zachowujesz. Doskonale wiedziałaś, że dzisiejsze spotkanie jest ważne, a i tak wróciłaś późno. - Podeszła do mnie i wręczyła mi wieszak. - Zrób coś ze sobą, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. Alfa będzie tutaj za godzinę.

- I powiedz mi, po co ja wam tam jestem. Macie tyle dzieci, że nikt nie zauważy, jak mnie nie będzie. - Podjęłam ostatnią próbę wywinięcia się ze spotkania z alfą. Czym tylko bardziej wkurzyłam rodzicielkę.

- Tyle zawdzięczasz tej sforze. Okaż chociaż trochę zaangażowania. Widzę cię za czterdzieści pięć minut na dole albo inaczej sobie porozmawiamy. - Ostrzegła, po czym opuściła mój pokój.

Wychodzi na to, że nie uda mi się wykręcić. Weszłam do łazienki przyległej do pokoju i wzięłam prysznic. Głowa bolała mnie niesamowicie, mimo, że wcale nie wypiłam aż tak dużo. No i nie wróciłam wcale tak późno. No cóż, to pewnie kara od przodków za moje olewactwo.

Wyszłam z kabiny i założyłam na siebie ubrania. Biała prosta koszula i ołówkowa czarna spódnica. Nie wiem, kim jest ten alfa, ale to przymierze musi być serio ważne. Na twarz nałożyłam makijaż, żeby wyglądać chociaż odrobinę znośnie. Włosy jedynie przeczesałam, po czym zeszłam na dół.

Tak jak się spodziewałam, w domu było pełno ludzi. Kiedy byłam mała, to było dla mnie całkiem normalne. W końcu mam siedmioro rodzeństwa. Jednak teraz kiedy w domu na stałe mieszkam w zasadzie tylko ja, to było dziwne. Byle tylko przeżyć to spotkanie i ulotnić się na drugi koniec kraju.

- Hej młoda, miło, że wreszcie podniosłaś się z łóżka. - Tiago naturalnie nie umiał powstrzymać się od wrednego komentarza.

- Jeszcze nie rozkwasili ci tej mordy. Szkoda. - Warknęłam, mijając go w wejściu do kuchni.

Chciałam spotkać się z mamą. Jeśli coś jej nie pasuje w moim wyglądzie wolałam usłyszeć to teraz, niż po wyjściu alfy wysłuchiwać jak ja to wyglądam. Zdecydowanie wolałam tego uniknąć. Na szczęście mama zgodnie z tym, czego się spodziewałam, stała przy gigantycznym stole w jadalni dokonując ostatnich poprawek. Kiedy mnie zobaczyła, zmierzyła mnie uważnie spojrzeniem.

- Błagam, upnij te niebieskie kłaki. Co ci w ogóle przyszło do głowy, by to sobie robić. - Rzuciła, wracając do oglądania stołu.

Westchnęłam ciężko, kierując się do łazienki. Stanęłam przed lustrem i upięłam włosy. Może to i dziwne, ale ja je tam lubię. Dzięki nim przynajmniej trochę różnie się od swoich trzech sióstr. W końcu wyszłam z łazienki, a kiedy zauważyłam, że nikogo nie ma w domu, stwierdziłam, że musieli już wyjść. Dołączyłam do nich, szybko lokalizując Zawena i tatę. Są do siebie cholernie podobni. Nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru.

- Hej dawno się nie widziałyśmy. - Letika uśmiechnęła się szeroko, przytulając mnie. - Jak ci poszło na maturze.

Moja najstarsza siostra kończyła już, sama nie wiem który kierunek studiów. Tak więc rzadko miałyśmy okazję się widywać. Niestety.

- Ujdzie w tłumie. - Machnęłam ręką olewczo. - Lepiej powiedz, jak ci idzie na studiach?

- Jak zawsze. Czytaj bardzo dobrze. - Uśmiechnęła się podnosząc dumnie głowę.

- A czego ja się spodziewałam? - Szturchnęła ją ramieniem a ta cofnęła się o krok.

- Właśnie nie wiem. Zdecydowałaś się w końcu, co będziesz robić po szkole średniej? - Skrzyżowała ramiona na piersiach.

- Nie mam pojęcia. Rodzice chcą, żebym poszła na studia, ale ja nie mam pojęcia, czy tego właśnie chce.

- Nie przejmuj się tym. Masz jeszcze czas by znaleźć własną drogę. - Zapewmiła, klepiąc mnie po ramieniu. - A kto wie, może twoim przeznaczeniem jest być matką ośmiorga dzieci. Może luną. A może i jedno i drugie.

W tej chwili przed oczami miałam wczorajsze spotkanie swojego mate. I już w tym momencie wiedziałam, że posiadanie męża i dzieci będzie trudniejsze, niż mogłabym przypuszczać. Dał mi jasno do zrozumienia, że nie chciał mnie spotkać i nie jest mną zainteresowany.

- Weź mnie nie męcz takimi rzeczami. Nie jestem gotowa na dorosłe życie. - Chciałam jakoś uniknąć tematu mate.

Musiałam to przyznać, nie jestem gotowa. Jestem nieodpowiedzialna i mało dojrzała. Dorosła to ja jestem jedynie na papierku. I coś czuje, że to nie zmieni się zbyt szybko.

- Ja też nie byłam. No, ale spokojnie. Wszystko przychodzi z czasem.

- O czym tak dyskutujecie? - Enzo postanowił dołączyć się do naszej rozmowy.

- O tym, że Aza nie jest gotowa na dorosłość. - Oświadczyła, szturchając mnie ramieniem.

- Nikt nie jest na nią gotowy. - Zauważył, krzyżując ramiona na piersi. - No a ty nie bądź za szybko. Bo rodzice dostaną syndromu pustego gniazda i sobie jeszcze jedno dziecko zrobią.

- No tylko tego by nam trzeba było. - Rzuciła Letika marszcząc brwi. - Mogliby być dziadkami, a nie rodzicami malucha.

- Patrząc na to jak nam idzie szukanie mate, to nie szybko się ich doczekają. - Stwierdził Enzo, zresztą zgodnie z prawdę.

Żadne z nas nie było w związku małżeńskim. A jeśli chodzi o mate, wychodzi na to, że odnalazłam go jako pierwsza. Co w ogóle mi się nie podobało. No, ale co zrobisz? To nie jest koncert życzeń.

- Kto wie? Ponoć od poznania się, do ślubu i dzieci krótka droga. - Stwierdziła Letika, spoglądając na resztę rodzeństwa. - W końcu wszyscy kogoś znajdziemy. Na tym polega więź. Każde z nas jest komuś pisane.

- Oj Lee daruj sobie te filozofie z rana. - Poprosiłam, przewracając oczami.

- Aza, jest trzynasta. - Spojrzała na mnie zrezygnowana, a Enzo zaśmiał się cicho.

- Ja dopiero wstałam. Dla mnie jest rano. - Przeniosłam wzrok na drogę w nadziei, że wielki alfa w końcu łaskawie się pokaże.

- Nie mów, że byłaś wczoraj na imprezie. - Siostra stanęła przede mną, zasłaniając mi widok na drogę.

- Byłam - Wzruszyłam ramionami. - No, ale przecież jestem. I nawet nie mam kaca.

- Dlatego mama twierdzi, że wkrótce ją wykończysz. - Enzo złapał bliźniaczkę i przyciągnął ją do siebie.

W tym momencie moim oczom ukazał się czarny mercedes. Nawet przez chwilę nie miałam wątpliwości, że to alfa. Drzwi samochodu się otworzyły, a z niego wysiadł on. Mój mate...

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now