🆇🅻🅸

5.5K 249 44
                                    

Stanęłam przed lustrem, starając się zachować spokój. Chyba jeszcze nigdy tak się nie stresowałam. Wczoraj czułam się jeszcze dobrze, a teraz mam wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Spojrzałam na zegar. Była siódma nad razem. Rzadko kiedy wstawałam tak wcześnie. Jednak dzisiaj biorę ślub i jakoś nie miałam ochoty na dalszy sen. Mój narzeczony wyszedł jakieś pół godziny temu. Oczywiście uprzednio musiał mnie obudzić, żebym wzięła z nim prysznic. A mogłam jeszcze kuźwa spać. No, ale nie pan i władca sam się myć nie będzie. Przynajmniej obiegał, że sprawdzi, czy wszystko jest gotowe, bo on ma więcej czasu. Miło, że wreszcie się czymś zainteresował.

Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Czekałam na ten głup SMS jak na zbawienie. Mara miała napisać mi, kiedy mam przyjść do niej i moich sióstr, które miały mi pomóc w przygotowaniach. W końcu ktoś musi mnie pomalować i uczesać. Bo moje umiejętności pozostawiają wiele do życzenia. Kiedy w końcu ta cholerna widomość przyszła zebrałam się w dwie minuty. A po chwili byłam już w pokoju, który był przygotowany na ten dzień.

- Siadaj. - Poleciła od razu podekscytowana Cyntia, a ja od razu wykonałam jej polecenie.

Może i średnio podobał mi się jej styl życia. Często wydawała mi się pusta i nastawiona jedynie na wygląd. Jednak umiejętności w makijażu nie można jej było odmówić. Jeśli ktoś miał mnie pomalować to tylko ona. W końcu nie pozwoliłaby bym wyglądała niekorzystni, na własnym ślubie. W tym samym czasie Senakala zajęła się moimi włosami. Może wydawać się to dziwne, bo jej o nadmierne dbanie o wygląd nikt by nie posadził. Jednak ona bardzo długo posiadała włosy sięgające aż połowy pleców. To pomogło jej w nauczeniu się robienia rozmaitych fryzur. W końcu rozpuszczone włosy w jej pracy nie sprawdzają się zbyt dobrze. Mara ogarniała sukienkę i dodatki a Latika zajmowała mnie rozmowa, żebym się aż tak nie stresowała.

- Mam takie pytanie... - Zaczęła nieco niepewnie. - Chcesz wyjechać na te studia i w ogóle.

- Do rzeczy geniuszu. - Zawsze nazywałam tak Latkę, kiedy przekombinowywała. A robiła to zdecydowanie zbyt często.

- Nie myślałaś o tym, że możesz być w ciąży? - Spytała w dalszym ciągu nieco niepewnie. No tak teraz byłam luną i nawet moje siostry czuły do mnie większy szacunek.

Początkowo myślałam, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Potrzebowałam chwili, by wróciło mi realne myślenie. Odsunęłam szlafrok z ramion.

- Oznaczymy się dopiero tej nocy. - Wyjawiłam poprawiając materiał.

I wilkołaków niemożliwa jest ciąża bez oznaczenia. Dopiero ono pobudza nasz organizm do przygotowania się na przyjęcia dziecka. I całe szczęście. Inaczej mogłoby być naprawdę nie ciekawie.

- Byłam przekonana, że, rzucił się na ciebie, już pierwszej nocy tutaj i cię oznaczył. - Stwierdziła rozbawiona blondynka. - Niewiele wilkołaków potrafi się powstrzymać.

- Mój Curtis jest wyjątkowy. I nigdy nie waż się o tym zapominać. - Przejechałam palcem po miejscu gdzie, już dzisiaj pojawi się znak mojego mate.

~Curtis~

Przyznaje bez bicia, stresuje się jak jasna cholera. I szczęrze, nie byłem na to gotowy. Na ślubie z Oxaną nie stresowałem się w ogóle. Przyszedłem, odbębniłem i wyszedłem. Jakby to w ogóle nie miało żadnego znaczenia. A teraz stresuje się, jakby od tego miało zależeć moje życie. I w sumie trochę zależy. Kocham Az i chce, aby wszystko było idealnie. Dlatego zrzuciłem na nią wszystkie przygotowania. Ja pewnie spieprzyłbym wszystko koncertowo.

Kiedy zrobiłem już obchód i upewniłem się, że wszystko jest gotowe, udałem się do domu głównego. Tam czekał już na mnie garnitur. Wszedłem jeszcze szybko do swojego gabinetu po obrączki, które tutaj zostawiłem. Tutaj były najbezpieczniejsze. Miał je dostać mój świadek, czyli Kevil... Chociaż to chyba trochę dziwne, że facet, który kochał się z moją narzeczoną, jest moim świadkiem. To trochę tak jakby moja była żona była druhną Az. Ta mam trochę ból dupy o te pełnie, ale się nie odzywam, bo ja byłem żonaty.

Spojrzałem na krzesło, na którym ktoś siedział. Uśmiechnąłem się szeroko na widok mężczyzny.

- Hej tato. - Niestety nie miałem zbyt wiele czasu, który mógłbym spędzić z rodziną. Chyba powinienem to zmienić.

- Część syny. - Tata przytulił mnie, a następnie pocałował w czoło. On nigdy się nie nauczy, że jestem na to za stary. Zresztą to chyba cecha wszystkich dobrych ojców.

- Gdzie mama? - Spytałem, rozglądając się po gabinecie.

- Poszła poznać synową. - Oświadczył dumnie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu znalazłeś sobie kogoś porządnego. Nigdy nie lubiłem tej rudej wywłoki. - Mój ojciec oczywiście jak zawsze był bardzo szczery.

- Mam wrażenie, że nikt jej nie lubił. - Stwierdziłem rozbawiony. - Musimy się zbierać. Jak się spóźnię, to Az mnie zabije.

- Prawdziwa wojowniczka co? - Spytał, uśmiechając się szeroko.

- Moja kobieta alfa. - Oświadczyłem dumny.

~Azana~

Włożyłam na siebie sukienkę która leżała idealnie. Byłam zachwycona efektem końcowym. Włosy miałam rozpuszczone i lekko pokręcone. Nie zdecydowałam się na welon. Wolałam postawić na delikatną ozdobę we włosach. Na twarzy miałam delikatny makijaż, a jego najbardziej wyrazistym elementem były czerwone usta.

Nagle drzwi się otworzyły, a moim oczum ukazała się drobna kobieta. Uśmiechała się do mnie szeroko. Na sobie miała prosta czerwoną sukienkę z rękawem sięgającym do łokci. Na nogach miała czarne szpilki. Jej czarne włosy były podpięte z przodu, przez co miałam idealny widok na jej twarz. Miała delikatne piegi i piękne zielone oczy przyz, które domyśliłam się, kim może być. Chociaż w życiu nie powiedziałabym, że jest w tym wieku. Wyglądała bardzo młodo.

- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do niej szerzej, podchodząc nieco bliżej.

- Hej kochanie. - Podeszła do mnie i uchwyciła moje dłonie. - Wyglądasz przez pięknie. Mój syn jest prawdziwym szczęściarzem. Jestem Esme.

- A ja Azana. - Przedstawiłam się, cały czas szeroko się uśmiechając. - Jest wielkim szczęściarzem. Urodził się alfą, ma mnie. No tylka ta ruda wilczyca, coś mi tutaj nie pasuje.

- A daj spokój. - Machła niedbale ręka. - Jak to mawiają, nikt nie może mieć w życiu zbyt dobrze.

Chciałam coś jeszcze dodać, kiedy drzwi ponownie się otworzymy. Tym razem stanęła w nich moje mama. O dziwo nawet ona zdobyła się na lekki uśmiech.

- Hej mamo. - Spojrzała na nią z uśmiechem. - To jest...

- Wiem skarbie. - Ubiegłą mnie podchodząc do mojej teściowej. - Esme pochodzi z naszej watahy. Nie znasz jej, bo wyprowadziła się do swojego męża długo, zanim przyszłaś na świat. - Spojrzała na szatynkę i po chwili mocno się przytuliły. - Nie sądziłam, że to Ty jesteś jego matka.

- Och no wiesz, jak to jest. Mój syn ma dwadzieścia cztery lata i nadal wstydzi się tego, że całe życie bym mamin synkiem.

- Curtis był mamin synkiem? - Spytałam, z trudem powstrzymując śmiech.

- Oczywiście, że był. Jak się dobrze postarasz kochanie, to będzie chodził jak w zegarku. Mój syn potrzebuje takiej silnej kobiety, która go ustawi.

- Nie chce wam przerywać. - Wróciła się Latika. - No, ale trzeba już iść. Tata już na ciebie czeka.

- Więc czas na ślub...

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Donde viven las historias. Descúbrelo ahora