🅸🅸🅸

10.4K 476 81
                                    

Spojrzałam na wysokiego mężczyznę ubranego w idealnie dopasowany czarny garnitur. Jego ciemne włosy były idealnie ułożone, a zielone oczy zdradzały jego dumę i pewność siebie. Nagle drzwi od strony pasażera się otworzyły a z samochodu, wysiadła rudowłosa kobieta ubrana w czarną obcisłą sukienkę. Uważnie obserwowałam jak obchodzi samochód, kołysząc przy tym biodrami. Bez wątpienia w momencie podniosła ciśnienie moich braci. A kiedy podeszła do mojego mate i go pocałowała, podniosła moje. Kim ona w ogóle jest do cholery?! Spojrzałam na jej dłoń, gdzie dostrzegłam obrączkę. Ona jest jego żoną...

We dwoje podeszli do moich rodziców, a następnie kolejno do mojego rodzeństwa. Z kamienną twarzą podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń. Byłam w ogromnym szoku, a jednocześnie nie chciałam dać ponieść się emocjom. Więc nie licząc krótkiego skrzywienia się nic nie zrobiłam.

Po krótkim powitaniu weszliśmy do domu i usiedliśmy przy wielkim jadalnianym stole. Alfa rozmawiał głównie z moim najstarszym bratem i ojcem. Natomiast jego żona skupiła się na rozmowie z moją mamą. Mimo usilnych prób nie umiałam skupić się na ich rozmowie. To wszystko, co wydarzyło się w przeciągu ostatniej doby było zbyt przytłaczające. Z uwagą obserwowałam mężczyznę, robiąc krótkie przerwy co jakiś czas. Łudziłam się, że to sprawi, iż nie będzie to wyglądać tak podejrzanie. Chociaż pewnie wyglądało.

Kiedy sprawy pokoju zostały omówione, alfa postanowił zostać na obiad. Co oznaczało prywatne pogaduszki z moją rodziną. Co nigdy nie oznacza nic dobrego.

- Więc to twoja najmłodsza córka? - Spytał, spoglądając na mnie. Zapewne stwierdził, że ode mnie więcej się już nie dowie.

- Tak. Azana w tym roku napisała maturę i myśli nad kierunkiem studiów. - Ojciec spojrzał na mnie z dumą, a ja mało się nie zadławiłam.

Kilka dni temu rzeczywiście powiedziałam tacie, że zastanawiam się nad studiami. Jednak nie było to w kontekście kierunku a w ogóle tego, czy pójdę. Jakoś nie ciągło mnie na studia i nie specjalnie mi zależało na wyższym wykształceniu. Na tym zależało moim rodzicom.

- No to wszystkie dzieci już odchowane. Teraz już z górki. - Stwierdził, popijając whiskey.

- Nie no uwierz mi, że wychowanie kończy się dopiero, kiedy dziecko znajduje tego przeznaczonego - Oświadczyłbmój ojciec. - Aza nadal jest jak dziecko. Gdyby nie ja i jej matka chyba by zginęła jak Andzia w parku.

- Tato. - Wycedziłam przez zęby, biorąc łyk wina.

Nikt nie umiał zrobić mi takiego wstydu jak rodziny ojciec. Ewentualnie moje rodzeństwo. Jednak rodzice górowali w tej tematyce.

- Więc Azano, czym się aktualnie zajmujesz. W końcu już po maturach, a nie wierzę byś chodziła jeszcze do szkoły. Sam nie chodziłem.

- Szukam czegoś dla siebie. - Stwierdziłam wymijająco. To było moje ładne określenie na opierdalanie się całymi dniami. - Tak w ogóle to ile masz lat... Jeśli mogę spytać. - I w tym momencie doszło do mnie, że nie znam jego imienia.

- Jestem Curtis i mam dwadzieścia cztery lata. - Oświadczył, rozsiadając się na krześle. - A to moja żona Oxana.

- No tak, mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Nie mam pamięci do imion. - Zmusiłam się do naturalnie wyglądającego uśmiechu.

- Nic nie szkodzi. Ja też jej nie mam. - Odwzajemnił mój uśmiech. - Jednak ciebie bez wątpienia zapamiętam.

W tym momencie musiałam zrobić się czerwona jak burak. Uśmiechnęłam się zapewne głupkowato. W ogóle w tym momencie musiałam wyglądać wyjątkowo żałośnie.

- Azano mogę cię prosić na chwilę? - Moja matka podniosła się z krzesła. - Pomożesz mi w pewnej sprawie.

- Oczywiście. - Podniosłam się z krzesła i ruszyłam za nią.

- Powiedz mi dziecko czy powinnam wiedzieć o jakiejś głupocie, którą zrobiłaś? - Zapytała, mierząc mnie surowym spojrzeniem.

- Nie. A niby dlaczego? - Spytałam, przejmując od niej kolejną butelkę alkoholu.

- Mierzy cię wzrokiem cały wieczór. - Zauważyła, patrząc mi prosto w oczy.

- Może mu się podobam. - Odwróciłam wzrok, czując, że mama coś podejrzewa.

- Ma żonę. - Stwierdziła wkurzona. Chyba stwierdziła, że próbuje ją okłamać.

- To nie jego mate. - Wycedziłem przez zęby.

- Skąd wiesz? - Spytała już wyraźnie wściekła.

- Nie jestem aż takim ignorantem, za jakiego mnie masz. - Wróciłam na salę, stawiając przed gośćmi dwie butelki alkoholu.

- A więc, jak się poznaliście? - Moja rodzicielka postanowiła sprawdzić moją wersję wydarzeń.

- To dosyć głupia sprawa. - Stwierdził Curtis, parskając śmiechem. - Nasze stado potrzebowało Luny, więc poślubiłem najsilniejszą kobietę w stadzie. Nie jesteśmy swoimi mate.

Moje matce w tym momencie musiało zrobić się niewiarygodnie głupio. Ja posłałam w jej stronę triumfalny uśmiech, po czym wróciłam wzrokiem na mężczyznę.

- A ty Azano? Wiesz już z kim spędzisz resztę życia? - Spytał, uśmiechając się podejrzanie miło.

- Niestety, jeszcze nie. - Zdradziłam, odwzajemniając jego uśmiech, starając się mu nie przyłożyć.

- Azana jest jeszcze młoda i na pewno w końcu go odnajdzie. Zresztą moje dzieci nie mają szczęścia w miłości. - Dorzucił mój ojciec, który jak zawsze nie umiał powstrzymać się od komentarza.

- O to bez wątpienia. Tak atrakcyjna kobieta zasługuje na szczęście.

- Dziękuję. - No i znowu spaliłam buraka. Ten facet w końcu mnie wykończy.

- Zresztą, wszystkie twoja córki to bardzo atrakcyjne kobiety. - Chyba w końcu stwierdził, że zbyt mocno skupia na mnie uwagę.

- Dzieci akurat mi się udały. - Stwierdził rozbawiony. - I to niezmiernie mnie cieszy. W końcu dzieci to nasza największa wizytówka.

- Święte słowa przyjacielu. Święte słowa.

Na chwilę odwróciłam od niego wzrok, by spojrzeć na swoje rodzeństwo. Siedzieli podejrzanie cicho, przysłuchując się tej niezręcznej rozmowie.

- Azana zdecydowanie przypomina ciebie. Latika jest podobna do matki, podobnie jak Senakala a Cyntia również wdała się w matkę. - Stwierdził, przyglądając się nam uważnie. - Za to z twoich synów tylko Zawen jest do ciebie podobny. Reszta jest podobna do matki. A Tiago nie przypomina mi żadnego z was.

- Tak, tylko najstarsze i najmłodsze z dzieci się we mnie wdało. - Stwierdził mój rozbawiony ojciec. - Obaj są do mnie podobni. Jednak to Azana odziedziczyła trudny charakter po matce.

Zmarszczyłam brwi zdenerwowana. Chyba nikt dawno tak mnie nie obraził. Ja podobna do matki? Jeszcze czego.

- To był bardzo udany wieczór. Jednak chcę jeszcze dzisiaj obejrzeć wasz dom watahy. No i poznać wasze stado.

- Rozumiem. - Mój ojciec podniósł się z miejsca i podał rękę młodemu alfie. - Byłbym wdzięczny, gdybyś do końca dnia dał mi odpowiedź w sprawie tego kogo zabierasz do swojej watahy.

- W zasadzie to już zdecydowałem. - Oświadczył czym wyraźnie zdziwił mojego ojca.

- Więc słucham.

- Chce zabrać ze sobą Azane. Twoje najmłodsze szczenię. - Oświadczył, a moja matka mało nie padła.

- Mogę spytać, dlaczego akurat ją? - Luna obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem.

- Przyciągnęła moją uwagę tymi włosami.

Spojrzałam na niego wściekła. Miałam ogromną ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. My się przecież w tym stadzie wyzabijamy... Coś czuję, że pokoju nie będzie...

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon