🆇🆅🅸

8.3K 393 36
                                    

Stałam tak przez chwilę, patrząc na Curtisa. W tym momencie tak wiele do mnie dotarło. I mimo łez które napłynęły mi do oczu, zmusiłam się do lekkiego uśmiechu. Nie chciałam wychodzić na słabą. A zwłaszcza nie przy nim. Był niesamowicie silny i nie lubił słabości. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Poza tym nie mógł wiedzieć, jak bardzo mnie zranił.

- Wracajmy. Zanim twoja żona się zdenerwuje. - Wydusiłam, z trudem ruszając w drogę powrotną.

Rzuciłam się do biegu, tak by się wyładować. Biegłam przed siebie, mało nie zabijając się o własne nogi. W międzyczasie udało mi się opanować. Wygrałam walkę z płaczem tak, że kiedy stanęłam przed domem watahy, sprawiałam wrażenie jakby nic się nie stało. Bo nie chciałam, by ktoś coś dostrzegł. Weszłam do domu watahy i od razu udałam się do swojego pokoju. Musiałam ochłonąć.

Zgarnęłam z walizki pierwsze lepsze ubrania i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania sportowe, które tak cudownie nim pachniały. Rzuciłam je w kąt wchodząc do kabiny. Na zmianę puszczałam gorącą i lodowatą wodę. Liczyłam, że to mnie uspokoi. Pełnia i słowa mojego mate łączyły się w emocje, które ciężko było mi opisać. Było mi cholernie przykro, bo on po prostu mnie nie chciał. I to tylko dlatego, że się spóźniłam. Gdybym pojawiła się w jego życiu zaledwie rok wcześniej. A może nawet nie rok. Wystarczyło, bym pojawiła się przed ślubem, by alfa nigdy nie mógł wypowiedzieć sakramentalnego tak. Wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. Nie byłoby idealnie ani łatwo. Jednak wtedy bylibyśmy razem. Nie byłoby największej przeszkody w moim życiu, Oxany, której z każdej dniem nienawidziłam coraz bardziej. Była największą przeszkodą dla mnie i dla Curtisa. Bo, mimo że twierdził, iż mnie kocha, podjął już decyzję. Z własnych powodów, których nie znałam, wolał ją. Zdecydowanie wolał swoją żonę niż mnie. A ja już wiedziałam, że nic na to nie poradzę.

Wyszłam spod prysznica i spojrzałam w lustro. Znamię znikło. Spojrzałam na to zdziwiona. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak jest. Jednak nie miałam siły zaplątać sobie tym głowy. Miałam teraz poważniejsze problemy niż jakąś tam plamę na ciele, a raczej jej brak.
Ubrałam na siebie wygodne dresy z myślą, że znowu spędzę pełnie zupełnie sama. Zwykle mi to nie przeszkadzało. Za dnia biegałam jako wilk, a noce spędzałam na oglądaniu seriali. Teraz jednak było inaczej. Chciałam, by on przy mnie był. Przytulał mnie, a nawet może się ze mną przespał. No, ale nie. Bo jego żona będzie lepszą luną niż ja. Ciekawi mnie tylko, skąd on to wie? Smutek zastąpiła złość, nad którą kompletnie nie panowałam. Przysięgam, że gdybym spotkała teraz Oxane, to jedna z nas nie wyszłaby z tego żywo. I założę się, że to ona opuściłaby dom watahy w trumnie. Bo może nie jestem idealna, ale bić się potrafię. I to nawet całkiem nieźle.

Wyszłam z łazienki, chcąc położyć się na łóżku. Coś mi jednak przeszkodziło. Jego koszula leżała na posłaniu. Złapałam ją i nagle stwierdziłam, że już nim nie pachnie. Teraz nosiła mój zapach. Jakby cały wszechświat chciał mi udowodnić, że on nie jest mój. Przegrałam tę wojnę, nawet będąc gotowa poświęcić wszystko. Bo czasem wszystko to nadal zbyt mało.

~Curtis~

Po powrocie do domu watahy od razu udałem się do swojego gabinetu. Decyzja, którą podjąłem była trudna, jednak ktoś musiał to zrobić. Ona była na to zbyt uparta. I zbyt dumna. Chciała mnie posiadać i zamierzała zrobić wszystko, bym stał się jej. A ja nigdy nie mogłem stać się jej własnością. Miałem zobowiązania wobec watahy i Oxany. Pamiętam, kiedy wataha mi ją przedstawiła. Była piękna. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która opinała jej ciało niczym druga skóra. Pomalowane paznokcie idealny makijaż i włosy układane zapewne godzinami. Starała się wyglądać dla mnie jak najlepiej.

Pamiętam też Azane na naszym pierwszym spotkaniu. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę. Włosy miała ułożone niechlujnie. Jednak nie to wtedy zwróciło moją uwagę. Jej oczy, błękitne niczym niebo w bezchmurny dzień. Emanowała pewnością siebie. Chyba podeszła do mnie wtedy, by mnie poderwać. Tak przynajmniej mi się wydaje. Musiała być w głębokim szoku, kiedy na mnie wpadła. Pewnie inaczej by mi się oberwało za moje zachowanie. Jednak drugie spotkanie pamiętam jeszcze lepiej. W pełnym świetle wyglądała doskonale. Miała na sobie koszulę i ołówkową spódnicę opinającą jej zgrabne ciało. Włosy miała spięte w luźnego koka. I, mimo że pewnie nie starała się tak bardzo jak Oxana, dla mnie była jeszcze piękniejsza. Ideał kobiety, na który ja mogłem tylko patrzeć. Zakazany owoc mego świata.

Tak oczywistym było wybranie jej, by to ona przyjechała. Ten ostatni tydzień chciałem spędzić właśnie z nią. Patrzeć jak się uśmiecha i obija mojego betę. Pokazuje mi, jak bardzo jest silna i że niczego się nie boi. A jednocześnie ma w sobie to wewnętrzne dziecko, które potrafi się bawić i patrzeć na świat przez różowe okulary. Chciałem spędzić z nią tydzień po to, by móc o niej zapomnieć. Jednak okazało się to znacznie trudniejsze niż przypuszczałem. Bo zrobiła wszystko, bym ją pokochał. Walczyła o mnie jak prawdziwa wojowniczka. Ja jednak nie mogłem jej uszczęśliwić. Nie tak, jak na to zasłużyła.

Ona była córką pary alfa. Mogła mieć wszystko i przysięgam, że na to zasłużyła. Jednak to była jedna z moich przeszkód. By ją poślubić, potrzebowałem zgody jej rodziców. To stary zwyczaj, który nadal funkcjonuje na znak szacunku dla poprzedniego pokolenia. A tego pozwolenia nie miałem szans otrzymać. W końcu, jaki ojciec pozwoli córce wyjść za rozwodnika pochodzącego od delty i omegi? Na pewno nie jej ojciec. Alfa dumnej watahy z wieloma tradycjami, którego szanuje każda inna wataha.

No i miałem swoje obowiązki wobec Oxany i watahy. Była idealną luną, więc musiała nią zostać. Bez względu na moje uczucia.

W końcu dotarłem do swojego gabinetu. Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem Oxane która siedziała na moim biurku.

- Powinnam spytać, gdzie byłeś. - Stwierdziła, opierając się dłońmi na blacie. - Jednak po prostu obstawię, że spławiłeś Azane.

- Może tak powiedzieć. - Odpowiedziałem, zamykając za sobą drzwi. - A ty co tutaj robisz?

- Czekam na swojego męża. - Powiedziała, uśmiechając się i siadając w lekkim rozkroku. - No chodź tutaj.

Była pełnia, a ja po spotkaniu z Azaną byłem maksymalnie napalony. Dlatego też przystałem na propozycję żony. Podszedłem do niej i połączyłem nasze usta. I, mimo że przede mną siedziała Oxana, przed oczami miałem Azane. Moje prawdziwe pragnienie.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now