🆇🅸

8.7K 419 40
                                    

Wraz z betą udaliśmy się do jego pokoju. I nie ukrywam, że cieszy mnie fakt, iż złapaliśmy dobry kontakt. Kevil wydawał się naprawdę spoko. No i tylko on wykazywał mną jakiekolwiek zainteresowanie. Reszta udawała, że mnie tu w ogóle nie ma. Zresztą nie ma co się dziwić. Większość wilkołaków szybko się przywiązuje, a ja byłam tutaj na tydzień. Tak więc zaczynanie wielkiej znajomości nie miało większego sensu. Już nawet pomijając fakt, iż jestem tu służbowo, a nie żeby się zaprzyjaźniać.

Pokój bety już na pierwszy rzut oka różnił się od reszty domu. Jego centralną część stanowiło wielkie czarne łóżka z czerwoną pościelą, obok którego stała tylko jedna szafka nocna. Ściany były nagie, pokryte jedynie ciemnoszarą farbą. Po prawej stronie pod oknem znajdowało się czarne biurko, obok stał regał z książkami. Po lewej natomiast, znajdowały się drogie drzwi najpewniej prowadzące do łazienki, obok których umiejscowiona była szafa. Nieopodal drzwi wejściowych stała spora komoda. Podłoga była równie naga co ściany. Nie zdobił ich żaden dywan. Kevil najwyraźniej nie lubił ozdób, których jedynym zadaniem było wypełnianie pustych przestrzeni. Pokój był dosyć ciemny, co niemal od razu przywiodło do mnie wspomnienia mojego dawnego pokoju. Kiedy wkraczałam w wiek dojrzewania, również lubiłam ten styl pomieszczeń.

Od razu rzuciłam się na łóżko, a moje plecy spotkały się z miękkim materacem. Jego łóżko było naprawdę wygodne. I szczerze mogłabym tu zostać na dłużej.

- To, co będziemy robić? - Spytałam, nawet nie podnosząc głowy by na niego spojrzeć.

- Co tylko zechcesz. - Położył się obok mnie. - Zamierzam się tobą zająć.

- Opowiedz mi coś o sobie. - Zaproponowałam, układając się wygodnie na łóżku. Szczerze brakowało mi rozmowy.

- Moi rodzice pochodzili z tej watahy. Znali się niemal od zawsze - Zaczął, układając się tak by móc na mnie patrzeć. - Jestem ich jedynym dzieckiem i dużo osób twierdzi, że jestem nieco rozpuszczony. Aż wstyd się przyznać, ale w szkole zawsze byłem tym bogatym i popularnym. - Przyznał z rozbawieniem.

- Tylko ci pozazdrościć. Ja mam trzy siostry i czterech braci. - Mimowolnie oblizałam suche wargi. Chyba powinnam je czymś posmarować, jednak oczywiście nie mam nic przy sobie. - W szkole byłam tą dziewczyną, której jak nauczyciel mówi, że jak się nie podoba to możesz wyjść, to zawsze wychodziłam. Nauczyciele mnie nie lubili.

- Domyślam się. - Odgarnął włosy z mojej twarzy. - Mnie raczej też nie. Byłem leniwy i pyskaty.

- No to witaj w klubie. - Szturchnęła go lekko w ramię. - Tyle, że u mnie dochodziło jeszcze porównywanie do starszego rodzeństwa.

- Jak to jest mieć tak dużą rodzinę?

- Ciężko stwierdzić. - Zaczęłam nieco niepewnie, chcąc jak najlepiej nakreślić mu sytuację. - Czasem bywało fajnie. Zwłaszcza kiedy byliśmy mali. Potem jako nastolatkowie chcieliśmy się pozabijać, a teraz w większości się ignorujemy.

- Czyli średnio fajnie. - Podsumował, obracając się na plecy.

- To też zależy. Bo przy tak licznym rodzeństwie nie ma szans, by nauczyciele się nie powtórzyli. - Stwierdziłam rozbawiona. - Ile razy nauczyłam się gotowego sprawdzianu na pamięć lub oddałam gotową pracę domową od rodzeństwa. No i jak się wymykałam z domu, to rodzice prawie nigdy się nie zorientowali.

- U mnie zawsze się orientowali. - Przeczesałam włosy palcami. - I zawsze miałem przekichane. U wilkołaków jest taki minus, że przy jednym dziecku często stają się nadopiekuńczy. Wiesz, taka sztuczka matki natury, żeby odchować to jedno dziecko.

- Sprytne. Chociaż pewnie wkurzające. - Obróciłam się na bok, tak by lepiej go widzieć. - Ja bym nie przeżyła z nadopiekuńczymi rodzicami. Bo jeśli była jakaś impreza to ja na niej być musiałam. Wiesz, taki okaz buntu w ramach oczekiwań rodziców. I bywało, że robiłam głupie rzeczy.

- A kto ich nie robił za szczeniaka. - Również obrócił się na bok. - I w sumie to nie żałuję. Bo gdybym wtedy ich nie robił, to miałbym nudne życie.

- Racja. - Uśmiechnęłam się mimowolnie, czując, że ktoś mnie rozumie.

Zazwyczaj inni podchodzili do tego zupełnie inaczej. W ich przeświadczeniu nigdy nie powinnam robić nic szalonego. Bo przecież jak to wpłynie na mój wizerunek? Lub co gorsza, na wizerunek mojej rodziny? Szczerze mnie to irytowało. Życie jest tylko jedno i jest zdecydowanie za krótkie na bycie poważnym.

- Masz kogoś? - Spytał, przerywając chwilę ciszy.

Przez moment zastanawiałam się co odpowiedzieć. W końcu jednak stwierdziłam, że nie ma co mówić o moim mate. Nie chcę mnie, a ja nie zamierzam tego rozpowiadać bez jego zgody. Ani tym bardziej bawić się w to skomplikowane.

- Nie. Jestem samotną nastolatką, która właśnie skończyła szkołę średnią i nie ma pomysłu co dalej.

- Ja wiedziałem co będzie dalej. No, ale pewnie tylko dlatego, że miałem iść w ślady ojca. Wielkiego bety. - Nieco się do mnie przysunął. - Też jestem sam. Nie licząc niektórych pełni.

- Ja zawsze jestem sama. - Przyznałam, patrząc mu prosto w oczy. - Nie szukam przygód na jedną noc. To nie dla mnie.

- Więc masz dużą siłę woli. - Stwierdził, bawiąc się moimi włosami.

- Być może. - Z mojej twarzy ostatecznie zniknął uśmiech. - A może po prostu coś tracę. Tylko po to by czekać na tego przeznaczonego, który może okazać się kompletnym dupkiem.

- Tego nie możemy przewidzieć. - Odrzucił kosmyk moich włosów do tyłu. - Możemy wybrać jakimi ludźmi się otaczamy. I tak naprawdę jedynym wyjątkiem jest nasz przeznaczony. Jedyna istota, do której będzie nas ciągnęło całe życie. Bez względu na wszystko.

- To trochę smutne. Jedyna osoba, której nie możemy wybrać to ta, z którą spędzimy resztę życia i wychowamy dzieci.

- Nie powiedziane... Niektórzy nigdy ich nie odnajdują i sami dobierają się w pary. - Stwierdził, podnosząc się do siadu. - Tak jak na przykład alfa.

- Wydają się szczęśliwi z Oxaną. - Stwierdziłam z bólem serca. - A ty, chcesz wybrać partnerkę czy wolisz odnaleźć tę jedyną? - Podniosłam się do siadu, by nie czuć się tak dziwnie.

- Szczerze, to miewam wątpliwości. - Zbliżył swoją twarz do mojej tak, że czułam na sobie jego oddech.

Moje serce w momencie przyspieszyło. Mimo że miałam mate w tym momencie zapragnęłam go pocałować. Tak bardzo tego chciałam. Jednak w ostatnim momencie się wycofałam. To było nie fer. Nie mogłam go tak wykorzystać. Może kiedyś, ale jeszcze nie dzisiaj.

- Powinnam już iść. - Zeskoczyłam z łóżka, co było raczej mało subtelne. Jestem kretynką. - Raport sam się nie wykona.

- Rozumiem. - Rzucił, uciekając ode mnie wzrokiem.

Zrobiło się bardzo niezręcznie, tak więc postanowiłam opuścić jego pokój. Od razu udałam się do siebie. Zrobiło mi się strasznie głupio. Chciałam oszczędzić mu przykrości jednak wyszło jak zawsze. Jestem po prostu królową niszczenia sobie relacji z innymi. Nawet w tym wypadku nie mogło być inaczej.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Où les histoires vivent. Découvrez maintenant