🆇🅸🆅

8.6K 420 17
                                    

Biegliśmy do domu watahy, uciekając przed deszczem. Zanim zdążyliśmy wrócić na dobre się rozpadało. Co w sumie mogliśmy przewidzieć. I teraz sama nie wiem, czy chcieliśmy tak zmoknąć, czy po prostu jesteśmy debilami. Byłam cała mokra i przyznam, że trochę zmarzłam. W końcu zobaczyłam jak mija mnie brązowego wilk. Idiota, przemienił się dzień przed pełnią. Właśnie poziom głupoty wyjebał poza skalę. I to ja się tutaj nie nadaje na sprawowanie wysokiego stanowiska bo jestem niepoważna? Niedorzeczne.

W końcu i ja się przemieniłam. Jak robić głupoty to tylko we dwoje. Szybko go dogoniłam a ten spojrzał na mnie zaskoczony. Pod postacią wilka byłam jego wielkości. Nie da się ukryć, że nie jestem drobną kobietą. Metr osiemdziesiąt i dobrze zbudowane mięśnie mówią same za siebie. Zwłaszcza, że wilkołaki rozwijają się fizycznie do około dwudziestego pierwszego roku życia. Jeśli chodzi o człowieka. Wilk po pierwszej przemianie już nie rośnie. Wilkiem też nie jestem małym. Jestem wielkości samca alfa, co zdarza się rzadko. Jednak się zdarza. Zawdzięczam to głównie dobrym genom. Najpewniej odziedziczyłam hormon wzrostu po ojcu i tyle. Nie mam tej przyjemności bycia małą i słodką. Jestem wojowniczką i tego się trzymam.

Curtis wpadł w wyjątkowo dobry nastrój. Rzucił się na mnie, a ja wylądowałam plecami na ziemi. Starałam się wydostać, jednak on miał większe doświadczenie jeśli chodzi o walkę pod postacią wilka, więc nie miałam z nim większych szans. Leżałam pod nim, warcząc cicho. Jemu podobała się dominacja. Spojrzał na mnie z góry, aż nagle zaczął trącać mnie nosem. Początkowo byłam zbyt obrażona, by mu w jakikolwiek sposób odpowiedzieć. Ostatecznie jednak tak mnie, wkurzył, że go polizałam. On odsunął ode mnie gwałtownie łeb a ja byłam górą.

Odmieniłam się po chwili, nie chcąc kusić losu. Pod wilczą postacią jesteśmy bardziej podatni na wpływ księżyca. Więc moglibyśmy zrobić coś głupiego. A nie tak zamierzam go zdobyć. Zwłaszcza, że ten ranek pokazał mi, iż mogę go zdobyć inaczej.

Leżałam pod nim już w ludzkiej formie. Patrzyłam na niego, oczekując aż on zrobi to samo. W końcu i on powrócił do ludzkiej postaci. Problem w tym, że zawisł nade mną jakbyśmy się do czegoś przymierzali, przez co poczułam się niezręczne. Na szczęście szybko wrócił na dwie nogi.

- Jesteś debilem. - Stwierdziłam, podnosząc się z ziemi. Byłam cała mokra i brudna. - Przemieniać się na przeddzień pełni przy mate, której nie chcesz.

- Zrobiłaś to samo. - Zauważył rozbawiony odgarniając mokre włosy do tyłu. - Poza tym nie przeżywaj. Mam już dwadzieścia cztery lata i jestem w pełni dojrzałym wilkołakiem. Panuje nad pożądaniem w przeciwieństwie do ciebie.

Zmarszczyłam brwi wkurzona i ruszyłam w stronę domu watahy. Naprawdę marzyłam już tylko o tym, aby się przebrać. Nienawidziłam być brudna. No i przyznam, że trochę już zmarzłam.

W końcu wpadłam do domu watahy a alfa zaraz za mną. Poczułam jak łapie mój nadgarstek i gdzieś mnie prowadzi. Po chwili zorientowałam się, że idziemy do jego gabinetu. Dom watahy wydawał się dziwnie opustoszały. Pewnie wszyscy siedzą przed telewizorami lub u boku swoich partnerów.

Weszliśmy do jego gabinetu a on podszedł do jednej z szaf stojących w biurze. Otworzył nie przeszkloną część i wyjął z niej koszulę, którą mi podał.

- Ubierz. Pewnie jest ci zimno.

- Dzięki. - Zabrałam od niego koszulę. Wiem, że mogłam pójść przebrać się do siebie. To w końcu minuta drogi. Jednak chciałam ubrać jego koszulę. No i on chciał mnie w niej zobaczyć. A przynajmniej na to wygląda.

Zdjęłam z siebie mokre ubrania, z przyjemnością obserwując bruneta. Zjadał mnie wzrokiem, kiedy stałam przed nim w samej bieliźnie. W końcu mógł zobaczyć to, czego tak pragnął. A ja nie czułam wstydu. Nie wstydzę się bikini więc czemu mam wstydzić się bielizny? Wytarłam się w ręcznikiem, który mi podał i ubrałam na siebie jego koszulę. Była biała i bardzo przyjemna w dotyku. A przede wszystkim nim pachniała.

- Napijesz się? - Podszedł do barku i nalał alkoholu do pierwszej szklanki.

- Chętnie. - Usiadłam na jego biurku. Chciałam, by ten obraz śnił mu się po nocy. Wiem, jestem okropna.

- Jesteś dla mnie zagadką. - Stwierdził, podając mi szklankę z alkoholem.

- Niby dlaczego? - Przyjęłam od niego szklankę. - Dla większości jestem bardzo prosta. Rozpieszczona córeczka alfy. I z tego co wywnioskowałam, dla ciebie też nią jestem.

- Nie do końca. - Zdjął z siebie koszulę, jakby przyjął moje wyzwanie. - Raz zachowujesz się jak słodka dziewczynka wygłupiająca się na deszczu - Wziął łyka whiskey. - A raz jak kobieta, którą każdy chciałby mieć w swoim łóżku.

- Czyli ty też. - Posłałam w jego stronę cwaniacki uśmiech.

- Ja nie jestem każdy mały wilczku - Stwierdził, odwzajemniając mój uśmiech. - Chociaż seksowności odmówić ci nie wolno.

- Niby tak bardzo kochasz Oxane - Stwierdziłam, biorąc dużego łyka. - Jednak siedzimy razem w twoim biurze, pół nadzy, pijąc whiskey.

Mimo mojej uwagi z jego twarzy nawet na moment nie zniknął cwaniacki uśmiech. Szczerze go uwielbiałam. Był tak seksowny i męski. A kiedy zjechałam wzrokiem niżej, również się nie zawiodłam. Miał naprawdę seksowne, umięśnione ciało.

- Nie tylko dla ciebie jestem taki miły. - Podszedł do mnie i chwycił dłonią mój podbródek, zmuszając do tego bym spojrzała. - Trzeba dbać o dobre stosunki między watahami. Więc sobie nie schlebiaj.

- Byłeś dzisiaj szczęśliwy? - Spytałam, całkowicie odbiegając od tematu.

- Tak. - Przyznał, nawet nie próbując kłamać. - Przy tobie znowu czuje się jak szczeniak.

- Więc wykonałam swoje cele na dzisiaj. Nie musisz dziękować. - Opróżniłam szklankę i postawiłam ją na blacie. - I schlebiam sobie nie dlatego, że pijesz ze mną pół nagi. Schlebiam sobie, bo nie chciałeś bym spojrzała niżej, co daje mi trochę do myślenia. - Zeszłam z biurka i ruszyłam do drzwi. - Jutro oddam ci koszulę. - Zgarnęłam swoje rzeczy z podłogi i wyszłam z jego gabinetu.

Byłam zadowolona z tego, co dzisiaj osiągnęłam. Teraz byłam już pewna, że alfa coś do mnie czuje. I co najlepsze, traci kontrole. Nie panuje nad tym, jak bardzo mnie pożąda. Kiedy jesteśmy sami, opuszcza gardę i przestaje być tym zimnym draniem. Więc jak się okazuje, da się go w sobie rozkochać. Muszę mu jedynie udowodnić, że nie kocha Oxany, tak bardzo jak kocha mnie. Co nie powinno być aż takie trudne. Zwłaszcza, że luna wydaje się być nieobecna.

Wróciłam do swojego pokoju. Resztę dnia chciałam siedzieć przed serialem. I szczerze, chyba to właśnie zrobię. Jednak najpierw wezmę ciepłą kąpiel. Tak, zdecydowanie tego mi było trzeba. Chwili na przemyślenie tego wszystkiego. Zwłaszcza moich uczuć względem bety.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz