🆇🆇🆇🅸🅸🅸

6.7K 311 34
                                    

Otworzyłam oczy i obróciłam się na łóżku. Oczywiście Curtisa już nie było. Kiedy ja obracam się na drugi bok, on już pracuje. Chyba powinnam to zmienić. W końcu jako przyszła luna jestem odpowiedzialna za watahę. Chyba czas skończyć z życiem beztroskiej nastolatki.

Podniosła się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a potem stanęłam przed życiowym wyborem. Co ja mam na siebie ubrać? Ostatecznie wybrałam dżinsowe spodenki i koszulkę mojego faceta. Tak Curtis ma koszulki. Wiem, też jestem w szoku. Ma, ale raczej rzadko nosi, co ja planuje zmienić.

Wyszła z pokoju z wyjątkowo dobrym nastroju. Zamierzałam zjeść śniadanie i dotrzymać towarzystwa alfie. No, a potem skupię się na remoncie pokoju. Zostało mi już dosłownie kilka rzeczy do zrobienia. Myślę, że w kilka dniu uda mi się doprowadzić to do końca. I całe szczęście, bo Curtis już chce mnie wykończyć. Bez przerwy pyta, kiedy w końcu skończę. Mu naprawdę brakuje cierpliwości.

Kiedy weszłam do kuchni, mój dobry humor poszedł się jebać. Oxana stała przy blacie popijając kawę. Ubrana była, w czerwoną obcisłą sukienkę i czarne szpilki. Jej włosy były jak zawsze idealnie ułożone. Na twarzy oczywiście dosyć mocny makijaż. Spojrzała na mnie z wyraźnym niezadowoleniem, krzywisz się przy okazji.

- Ty jeszcze tutaj. - Rzuciłam pełna jadu. Naprawdę liczyłam na to, że się wyprowadzi.

- To mój dom nie twój. - Oświadczyła z wyższością w głosie.

Od kiedy Curtis ostatecznie wybrał mnie, nasze stosunki znacznie się pogorszyły. Była coraz bardziej niemiła i zachowywała się jakbym zabrała jej coś, co jej się należy. Czasem mam wrażenie, że parzy na mnie, jakby chciała mnie zabić. I mam wrażenie, że jej plany to obejmują.

- Weź sobie ten dom. Ja wezmę Curtisa. Uczciwie prawda. - Zmusiłam się do w miarę naturalnie wyglądającego uśmiechu.

- Wprosiłaś się na moje miejsce i jeszcze twierdzisz, że ci się należało? - Spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Kiedy cię poznałam myślałam, że jesteś spoko. Jednak teraz już wiem, że jesteś zwykłą zarozumiałą suką.

- Nie dam się sprowokować. - Podeszłam do blatu i zaczęłam robić sobie kawę. - Wiem, że tak nie myślisz. Po prostu jesteś zła, bo nawet nie musiałam rozkładać nóg przed Curtisem, żeby mnie wybrał. - Oświadczyłam, nawet na nią nie patrząc.

Wiem, że zachowałam się jak suka. Jednak taka bywam, kiedy ktoś mnie wkurzy. Nikt nie jest idealny ani nie może być wiecznie miły. Nie mogłam być wyjątkiem. Poza tym, jak Oxana mnie atakuje, nie zamierzam się bawić "w jestem lepsza od ciebie więc będę siedzieć cicho". Z doświadczenia wiem, że lepiej taką zgasić mocnym tekstem i po problemie.

- Tak a niby co robiliście za każdym razem, kiedy znikaliście na przykład w dzień pełni? - Spojrzała na mnie, rozbawiona unosząc jedna brew. - Poza tym to, że wszyscy się teraz nad tobą litują, nie czynię cię taką świetną.

- Idź pluj jadem, gdzie indziej.

I pomyśleć, że na początku myślałam, że Oxana jest wporządku. Miałam ją za kobietę z klasą, która godnie przyjmie fakt, że teraz to ja jestem z Curtisem. Niestety się przeliczyłam.

- A ty może idź, poszukaj wolnego faceta? - Warknęła w moją stronę.

- Nie odnoś się tak do mnie! - Wybuchłam, nie mogąc już tego wytrzymać. Na szczęście byłyśmy same. - Jestem twoją luną. A ty kim? Betą i to aktualnie gdzieś tam na szarym końcu. Nie jesteś zła, bo odebrałam Ci Curtisa. Jesteś zła, bo straciłaś pozycje.

- Nie nadajesz się na lunę. Jesteś zwykła rozpieszczoną gówniara bez doświadczenia. Już widzę, jak sobie nie radzisz i błagasz o pomoc.

- W twoich mokrych snach. Bo może jestem tylko gówniara, ale mam więcej klasy niż Ty. W końcu ty zaczynasz kłótnie rodem z seriali dla nastolatków. - Zamierzałam wyjść z kuchni. Straciłam ochotę na jedzenie.

I wtedy przepadłam, ładując na ziemi. Spojrzałam na rozbawioną Oxane, która perfidnie wycofała nogę, wzruszając ramionami. I to był koniec. Podniosłam się z ziemi i spoliczkowałam rudowłosa. Nikt nie będzie mnie tak traktował. Ona w odpowiedzi rzuciła się na mnie z pazurami. Biłyśmy się, co chwila rzucając się nawzajem na szafki w kuchni. W końcu poczułam jak krew, spływa mi po twarzy. Czułam, że wszystko mnie boli. Oxana miała jakieś tam wyszkolenie i umiała przywalić. To jej przyznać musiałam.

- Spokój! - Poczułam jak Curtis, odciąga mnie na bok. - Co tutaj się dzieje?!

- Ona się na mnie rzuciła. - Stwierdziła Oxana, która stwierdziła, że zrobi z siebie ofiarę.

- Nie rób z siebie ofiary. - Przewróciła oczami. - Doszło między nami do małego nieporozumienia.

- Małego nieporozumienia!? Taka kobieta ma być twoją luną? - Widząc, że nie wyprowadzi mnie z równowagi, po raz drugi stwierdziła, że skupi się na alfie.

- Oxana daruj sobie. Już o tym rozmawialiśmy. - Curtis przyciągnął mnie do siebie. - Dokonałem wyboru.

- Jesteś egoistą. Zamiast myśleć o powodzeniu watahy, myślisz o sobie. - Rudowłosa skrzyżowała ramiona na piersiach.

- Już zbyt długo myślałem przede wszystkim o sforze. Ja też się liczę Oxano. - Curtis wydawał się aż nazbyt spokojny.

- Serio pozwolisz jej być luną? - spytała z wyraźną drwiną.

- Pozwoliłem tobie, więc co się dziwisz?

Kiedy to usłyszałam, o mało nie wybuchłam śmiechem. Oxanie nie było jednak do śmiechu. Warknęła coś pod nosem niezadowolona i zamierzała wyjść z kuchni. Ja jednak złapałam jej nadgarstek i przeciągłam ją do siebie.

- Chyba właśnie zajęłam twoje miejsce. - Oświadczyłam z dumą. - Może dla spokoju własnego i mojego znajdź sobie nową watahę.

Wilczyca wyrwała rękę z mojego uścisku i wyszła oburzona w kuchni. W tym czasie ja napawałam się swoim zwycięstwem. Byłam z siebie naprawdę dumna.

- Pokaż mi to. - Curtis spojrzał na mój rozcięty łuk brwiowy. - Odkaże to. - Złapał mnie za uda i usadził na blacie kuchennym.

- Nie sądziłam, że z ciebie taki król zgasy. - Stwierdziłam rozbawiona, rozsiadając się na blacie.

- Kiedy ktoś obraża miłość mojego życia, staje się bezwzględny. - Nalał wody utlenionej na wacik i przyłożyła go do rany.

- Ał. - Syknęłam odsuwając się do tyłu. - Zostaw samo się zagoi.

- Jestem starszy i wiem lepiej. - Złapał mój podbródek i zaczął oczyszczać ranę.

- Nie korzystaj z argumentu mojego rodzeństwa.

- Ja też jestem najstarszy z rodzeństwa, wiem mam to przebracowane. - W końcu się ode mnie podsunął i wyrzucił wacik. - Dobra już. Możesz zejść.

- Miłość twojego życia? Jej też jak mówiłeś? - Zdarza mi się wypominać Curtisowi istnienie Oxany. Czasem po prostu nie mogę się powstrzymać.

- Nigdy jej tak nie powiedziałam. - Podszedł do mnie i złapał moją dłoń. - Nigdy jej nie kochałem, rozumiesz. Zrobiłem to dla watahy i chciałem wmawiać sobie, że to dobrze. Bo miałem to samo podejście co ona. Myślałem, że muszę przede wszystkim dbać o watahę. Żyłem wmawiając sobie, że będziesz złą luną, bo tak było łatwiej. Teraz już wiem, że to był błąd.

- Dobra już. Wystarczyło zwykle nie. - Stwierdziłam rozbawiona, przytulając się do mojego faceta. Mojego i tylko mojego.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now