🆇🆇🆅🅸

7.6K 402 94
                                    

Weszłam do sali, która uderzająco przypominały te w szpitalach. Westchnęłam ciężko. Szczerze nie wierzyłam, że właśnie w takim miejscu moje życie dobiegnie końca. Podeszłam do Mony, która bez słowa wskazała, bym usiadła. Ja po prostu to zrobiłam. Byłam skrajnie otępiała. Opuściły mnie wszystkie siły życiowe, chociaż to chyba normalne. Zapewne tego wieczoru będę już martwa. Wiedźma wbiła igłę w moja żyłę, a krew popłynęła przez rurkę aż do plastkowej torebki. Oparłam głowę o oparcie fotela, na którym kazali mi siedzieć.

- Zrobisz coś dla mnie? - Spojrzałam na wiedzmę, która przekładała coś na jednym ze stolików.

- Ponoć nie odmawia się wykonania ostatniej woli umierającego. - Przeniosła na mnie wzrok, porzucając wcześniejsze zajęcie. - O co chodzi?

- O to. - Podałam jej białą kopertę. - Daj to Curtisowi. Tylko bliżej wieczoru. Nie chcę, by mnie powstrzymał.

- Napisałaś mu list. - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Nie wydajesz się typem romantyczki.

- Bo nie jestem. - Spojrzałam na krew zbierająca się w worku. - Po prostu nie dałabym rady spojrzeć mu w oczy i wyznać tego wszystkiego. No i brak mi na to czasu.

- Skąd ten pomysł? - Szatynka chyba próbowała odciągnąć moją uwagę. - Ja napisałabym mu SMS-a.

- Oglądałyśmy z Semara taki film... 'Do wszystkich chłopców, których kochałam'. Nie lubię romansideł, ale ten był akurat okej. I podoba mi się motyw z listem. Idealny dla tchórzy takich jak ja. I przy okazji pomyśli, że byłam romantyczką.

- Nie powiedziane, że umrzesz. - Odłożyła lis na stolik obok. - Krwi może starczyć bez potrzeby zabijania cię.

- Nie wierzę w tak piękne kłamstwa. - Wymusiłam na sobie słaby uśmiech. - Jestem realistką zwłaszcza ostatnimi czasy.

- Wiesz, że on nie pozwoli Ci umrzeć. - Spojrzała kontem oka na mojego brata. - Prędzej poświęci część rasy jak ciebie.

- Dlatego, jeśli będzie trzeba posunąć się do ostateczności, poproszę o to ciebie.

Wiedźma nic nie odpowiedziała. Między nami zapanowała niezręczna cisza. Kiedy torebka wypełniła się moja krwią, Mona wyjęła igłę z mojego ciała.

- Podamy to na razie jednemu zakażonemu. Zobaczymy jak, zareaguje i jaka jest potrzebna dawka. - Wiedźma wyszła, a za nią ruszył mój brat.

- Jak się trzymasz? - Mara minęła ich w wejściu i podeszła do mnie. - Właśnie stajesz się legenda. Może nawet postawia ci pomnik! - Dziewczyna jak zawsze starała się być pozytywna. Chociaż w środku pewnie zanosiła się płaczem.

- Ta a na starość będziesz tak przychodzić i do niego gadać. - Ujęłam jej dłoń swoją.

- Oczywiście, że będę. Razem z tobą. - Zacisła mocno dłoń. - Pojedziemy razem na, studia i zanim wrócimy, on już będzie stał.

Czułam, że Semara chce wierzyć, że przeżyje. Wmawia sobie, że moja śmierć wcale nie jest realna. A ja nie zamierzam jej tego odbierać. W końcu szansa nadal jest. Może nieduża, ale jest.

- Będziemy co weekend chodzić na imprezy. - Zmusiłam się do kolejnego uśmiechu. - I znajdziemy twojego mate a dla mnie jakiegoś miłego samotnego wilka.

- I będziemy jeść, ile wlezie. Zdamy cudem, i będziemy mieć piękne życie. - Pocałowała mnie w czoło. - Razem już na zawsze co?

- Zawsze i na wieki. - Przytuliłam ją mocno świadoma, że robię to pewnie ostatni raz. Ona bez słowa odwzajemniła mój gest.

- Dobre wieści. - Sawen wszedł do sali. - Wystarczy kilka kropel, a wilk zdrowieje jak ręka odjął.

Podszedł do mnie i przebił moją skórę kolejna igła. Krew znowu płynęła przez plastikową rurkę aż do worka na końcu. W końcu mój brat zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Przytulił mnie do siebie mocno. To musiał być długi dzień.

~Curtis~

Siedziałem w swoim biurze podenerwowany. Ponoć znaleźli wilka, który ma nas uzdrowić. Tak więc odesłali wszystkich do domów. Jednak ja nie mogłem się skupić. Sprawa rozwodową dobiegła końca, jednak mnie nadal martwiła sprawa Azany. Chciałem już przy niej być. Jednak przez to wszystko nie było takiej możliwości. Musiałem zaczeka, aż to wszystko ucichnie.

Nagle nad moją głową pokazał się płomień z którego wyłoniła się koperta. To była wiadomość od wiedźmy. Tylko czego one mogły by ode mnie chcieć. Złapałem kopertę i szybko ją otworzyłem, dobierając się do listu.

Od razu zauważę, że nie jestem romantyczką ani pisarką. Więc nie oczekuje, że się popłaczesz czy będziesz zachwycać moimi wypocinami. Jednak muszę Ci coś przekazać. Niestety niedane mi będzie zrobić tego w realu, więc uznałam, że taka forma będzie najlepsza.

Tego wieczoru najprawdopodobniej umrę. To ja jestem tym Sipho. Właśnie pobierają moja krew dla chorych wilków. Kto by pomyślał? Kobieta niegodna bycia luną uratuje naszą rasę. Niesamowite. Jednak nie po to jest ten list. Mimo swojej nieudolności w pisaniu chciałabym coś Ci przekazać.

Ponoć nie odmawia się umierającemu. Więc mam do ciebie prośbę. A może nawet bardziej polecenie. Nie płacz za mną. No tak pewnie nawet nie otworzysz tego listu. W końcu masz żonę, jednak liczę, że to zrobisz. A jeśli tak będzie, to pozwól sobie zapomnieć. Po prostu żyj tak jakbyś, nigdy mnie nie spotkał. Tak jak zawsze tego chciałeś. W końcu śmierć jest ukojeniem w cierpieniu. Już nie będę za tobą tęsknić tak jak tutaj. Będę wolna od zmartwień tego świata. Tak wolna, jak zawsze tego pragnęłam.

I pewnie spytasz, czy się boję? Nie. Teraz już się nie boję, a jedynie żałuję tego czego nigdy nie przeżyłam. Najbardziej tego, że nigdy nie poznałam cię na tyle, by móc powiedzieć, że cię kocham. Boli mnie, że nigdy nie ubiorę białej sukienki i nie powiem sakramentalnego 'tak'. Nigdy nie dam ci dzieci. Nawet nie wiesz, jak to cholernie boli. Tak bardzo chciałabym dożyć dnia, w którym spojrzę na naszego syna i stwierdzę, że jest do ciebie tak bardzo podobny. Chciałbym móc usłyszeć jak próbujesz sprawić, by był lepszy niż my. Chciałabym spojrzeć w oczy naszej córce i zobaczyć w nich twoją dumę i upór, które tak bardzo pokochałam. To kompletne szaleństwo, bo w życiu aż tak się nie zbliżyliśmy bym mogła snuć domysły, o naszych dzieciach. Jadnak to właśnie czuję.

Jednak to tylko wizję i nadzieję. Pewnie najbardziej będzie brakowa mi tego, co znałam. Będzie mi brakować twoich zielonych oczu i ciemnych włosów. Twojego zapachu, który ściągał mnie jak magnes. To wszystko, przez co wracałam do ciebie, nawet kiedy robiłeś wszystko bym odeszła.  I tak znałam cię za słabo by móc powiedzieć, że cię kocham. Jednak umieram więc piepszyć to. Bo nic nie sprawi, że przestanę cię kochać. Nawet śmierć nie ma takiej mocy. Przysięgam, że będę na cięcie czekać i modlić się o to byśmy po śmierci mogli się spotkać. Bo może chociaż po drugiej stronie będziemy mogli być razem.  Nieważne co się stanie, już zawsze będę należała do ciebie. Nawet kiedy ty nie będzie chciał być mój.

𝑁𝑎 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑡𝑤𝑜𝑗𝑎 𝐴𝑧𝑎𝑛𝑎.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz