🆇🅻🆅

5.4K 228 28
                                    

Z uwagą przyglądałam się ubraniom poukładanym na łóżku. Za dwa dni zaczyna się rok studencki, więc zaplanowałyśmy z Marą, że wyjedziemy już dzisiaj. A, że ja oczywiście zostawiłam pakowanie na ostatnią chwilę, to teraz muszę się streszczać i niczego przy okazji nie zapomnieć. Otworzyłam pierwszą walizkę i zaczęłam się pakować. Nie było to jednak takie proste. Chciałam zmieścić jak najwięcej rzeczy na jak najmniejszej przestrzeni. Więc musiałam dobrze rozplanować co gdzie wstędze. Kto by pomyślał, że pakowanie to takie męczarnie.

Wyprostowałam się i spojrzałam w lustro. Dzięki bluzce opadającej na jedno ramę mogłam dostrzec swoje oznaczenie. Napis 𝓐𝓶𝓪𝓺𝓱𝓪𝔀𝓮 𝓞𝓽𝓱𝓪𝓷𝓭𝓸 (Amaqhawe Othando) w naszym języku oznacza wojownicy miłości. U każdej z par po oznaczeniu widnieje inny napis. Zawsze w języku wilkołaków. 

Przejechałam palcem po prawym obojczyki i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Razem już na zawsze, nawet kiedy śmierć spróbuje nas rozłączyć. Jest mi cholernie smutno, bo muszę wyjechać. Jednak nie chce być niewolnicą więzi. Mam prawo robić rzeczy niezwiązane z moim mate. Poza tym będę przyjeżdżać, kiedy tylko będę mogła i jakoś to przetrwamy. Ta miłość zniosła już dużo gorsze rzeczy. 

Zdrady, śmierć, niechęć znieśliśmy to tylko i wyłącznie dla siebie. Nic nas nie pokonało więc taka rozłąka na pewno nic w tym temacie nie zmieni, a przynajmniej taka mam nadzieję. Ufam mężowi i chce mu to pokazane. Mam jedynie nadzieję, że i on mi zaufa. 

- Liczyłem, że się rozmyślisz. - Przyznał Curtis, obejmując mnie od tyłu. 

- Nie planuje. - Wyznałam zgodnie z prawdą. - To tylko kilka miesięcy. Potem się zobaczymy. 

- A potem ty znowu wyjedziesz. - Zauważył, przyciągając mnie mocno do siebie. - Jak ja to zniosę? 

- Jesteś silny i sobie poradzisz. - Odchyliłam głowę w bok, a on pocałował moja szyję. - To będzie nasz mały test.

- Przytrwaliśmy już gorsze testy. - Oświadczył, przejeżdżając palcem po moim oznaczeniu. - Moja. 

- Twoja i tylko twoja. - Obróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu w oczy. - Będę twaja, nawet kiedy będą dzieliły nas kilometry. Curtis kochałam cię, nawet kiedy byłam martwa. Czym przy tym jest kilkanaście kilometrów? 

- Chyba niczym. - Położył dłonie na moją talie i pocałował mnie delikatnie w usta. - Będzie mi ciebie cholernie brakowało. 

- Szybko zleci. - Zarzuciłam ramiona na jego kark. - Wrócę za cztery lata i wtedy już naprawdę nic nas nie rozłączy. 

- Zgoda, ale obiecaj, że za te cztery lata pomyślimy o dzieciach. - Oparł swoje czoło o moje. - Będę wtedy podchodził pod trzydziestkę. A to chyba dobry wiek na dzieci. 

- Ja będę miała dwadzieścia trzy lata i nie wiem, czy będę gotowa. - Przyznałam, nie zamierzając go okłamywać. - Jednak obiecuje, że wtedy będziemy nad tym myśleć. Za cztery lata może wiele się zmienić. 

- Niech będzie. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Gotowa czy potrzebujesz mojej pomocy? 

- Nie pogardzę pomocą. - Przyznałam, zamierzając się od niego odsunąć. 

Oczywiście Curtis mi na to nie pozwolił. Położył dłonie na moich nagich udach i podciągnął je do góry. Ja odruchowo oplotłam nogi w jego pasie. W jego oczach dostrzegłam błysk pożądania i wtedy zrozumiałam, że powinnam ubrać coś więcej niż majki i szeroką koszulkę. No, cóż nie miałam dzisiaj czasu ani ochoty się ubierać. 

- O nie. Kochaliśmy się już rano a mi się spieszy. - Oświadczyłam, stanowczym tonem na co Curtis zrobił minę zbitego psa. - Nie przekonasz mnie. Co za dużo to niezdrowo. 

- No weź wilczku. Będę miał celibat przez pół roku. Chyba możesz mnie dopieścić tego ostatniego dnia. - Cmoknął mnie w usta, na co ja przewróciłam oczami. 

- Jesteś niemożliwy. W życiu bym nie powiedziała, że ten facet w drogich garniturach tak bardzo lubuje się w seksie. 

- Jestem niestereotypowy. - Wzruszył ramionami i położył mnie na łóżku. 

- Powiedziałam nie. - Zeszłam z łóżka i podeszłam do walizki.

Może jestem okrutna, ale on musi się nauczyć, że ja też nie zawsze mam ochotę. Czasem powiem mu nie, a on będzie musiał to uszanować. Tak samo w drugą stronę. To, że ludzie w filmach, reklamach i w ogóle w kulturze promowanej przez te czasy mają zbliżenia co pięć minut, wszystkie kończące się spełnieniem a obaj partnerzy zawsze mają ochotę nie znaczy, że w życiu tak jest. Nawet my wilkołaki nie możemy się kochać tak bez przerwy. Co jakiś czas nam się to zdarza, ale na pewno nie codziennie. 

- Dobra. - Curtis podszedł do mnie i zaczął pomagać mi z pakowaniem. Byłam zadowolona z tego, że uszanował moją decyzję. Nie każdy mężczyzna by to zrobił. 

- Kończymy to, bo nie zamierzam się spóźnić. Mara by mnie zabiła. - Stwierdziłam rozbawiona, zapinając pierwsza walizkę. 

- Wcześniej bym zaprzeczył, ale teraz kiedy znam ją lepiej, to czuje, że mogłaby to zrobić. - Oświadczył mój mąż, zaczynając pakowanie kolejnej walizki. 

Ostatnimi czasu spędziliśmy trochę więcej czasu w czwórkę. I muszę przyznać, że jestem zadowolona, z tego jak połączył nas los. Cała nasza czwórka dobrze się dogaduje. Curtis po kilku rozmowach i spotkaniach darował sobie zazdrość. Kevil podobnie. Czasem mam wrażenie, że przodkowie przewidzieli wszystko ze szczegółami. 

Kiedy skończyłam się pakować i z pomocą Curtisa znieśliśmy walizki przed dom. Mara i Kevil już pakowali samochód. Za pomocą pilota otworzyłam bagażnik i wrzuciłam do niego bagaż. Trochę się tego nazbierało, ale nic na to nie poradzę. Wychodzę z założenie lepiej mieć i nie potrzebować jak nie mieć i potrzebować. 

- Gotowa? - Spojrzałam na przyjaciółkę z szerokim uśmiechem, na co ona pisał podekscytowana. 

- Oczywiście, że gotowa. To będzie udany rok studencki. - Stwierdziła pełna ekscytacja. - Podbijemy te uczelnie. 

- Ta już to widzę. - Przyznałam rozbawiona. - Wywalą nas z akademika po tygodniu a z uczelni po dwóch. 

- Nie ma tego złego. - Mara wzruszyła ramionami. - Wtedy wrócimy do wilkołaków naszego życia i, tak czy siak, będziemy żyć długo i szczęśliwie. 

- Ty i ten twój nie poprawny optymizm. - Westchnęłam ciężko zamykając bagażnik. - No, ale to prawda. Ta historia nie ma prawa się dla nas źle zakończyć. 

- Pilnuj jej. - Kevil zwrócił się do mnie. - Ma być grzeczna. 

- A ty jej. - Curtis spojrzał na szatynkę, pokazując w moim kierunku. - Jak będziecie niegrzeczne, to osobiście się po was przejedziemy i wymierzymy wam karę. 

- O nie mój drogi. - Zaprotestowałam, kładąc ręce na biodrach. - Ja nie mam pięciu lat, żebyś mnie karał. 

- Kocham cię Az. I czasem muszę nastawić cię do pionu dla twojego dobra. - Podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. - Uważaj na siebie, a teraz spadaj bo się jeszcze rozmyśle. 

- Też cię kocham i ty też bądź grzeczny. - Pocałowałam go na dowidzenia. 

Semara pożegnała się z Kevilem, po czym ruszyłyśmy w drogę. To pożegnanie było trudniejsze niż przypuszczałam, jednak jak już mówiłam rozmyślić się nie zamierzam. I teraz już wiem, że mój dziadek miał rację, moja historia nie dobiegła końca. Ona dopiero się zaczęła. 

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Donde viven las historias. Descúbrelo ahora