🅸🆇

9.1K 405 24
                                    

Biegłam przez ciemny las. Wszystko spowijała mgła i nieprzenikniona ciemność. Las wydawał się jednak żywy. Korony drzew były tak gęste, że nie można było dostrzec przez nie nieba. Uciekałam tak szybko, jak tylko mogłam. Chociaż nie miałam pojęcia przed czym uciekam. Coś z tyłu głowy po prostu kazało mi biec. W końcu wybiegłam z lasu. Spojrzałam przed siebie, jednak jedyne co mogłam dostrzec to pusta przestrzeń. Niczym niekończąca się polana na której po kilku sekundach zaczęły rysować się ludzkie sylwetki. Niczym duchy ustawione w rzędach. Jedna z nich wyszła przed szereg. Podeszła do mnie i zdjęła z głowy kaptur. Ostatnim co widziałam, była jego twarz.

Obudziłam się, gwałtownie podnosząc do pozycji siedzącej. Serce waliło mi niczym młot pneumatyczny. Znałam ten sen i to bardzo dobrze. Miewałam go od dziecka. Nie mam jednak pojęcia co on może znaczyć. I szczerze to w ogóle mnie to nie obchodzi. Kiedy zdołałam się uspokoić, podniosłam się z łóżka i zarzuciłam na siebie ubrania. Ktoś postanowił, że to dobra godzina na odwiedziny i teraz walił w moje drzwi jakby się paliło. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się Oxana.

- No wreszcie. - Posłała w moją stronę szeroki uśmiech. - Gotowa na zwiedzanie?

W tym momencie przypomniała mi się wczorajszą rozmową przy stole. Z jakiegoś powodu luna bardzo chciała mnie oprowadzić. Co wydaje się co najmniej dziwne. No, ale przekonajmy się, co wykombinowała.

- Pewnie. - Odwzajemniłam jej uśmiech, mimo że w środku miałam ochotę ją rozszarpać.

Oxana przeprowadziła mnie przed dom watahy, następnie wyprowadzając mnie na zewnątrz. Sam dom watahy przeszłyśmy bardzo szybko. Bo jak to ona stwierdziła, nie ma w nim nic nadzwyczajnego. No i po nim już po części oprowadził mnie beta. Sam teren watahy był bardzo urodziwy. Widać było, że ktoś o niego dba. Był też dobrze zagospodarowany. Przyznam, że jako luna musiała się sprawdzać. W końcu to do jej obowiązków należało dbanie o sam wygląd domu watahy i jego okolic.

Kobieta wydawała mi się bardzo miła. Dużo się uśmiechała a energia wręcz ją rozpierała. Starałam się nie być niemiła. W końcu to nie jej wina, że Curtis to dupek. No i nie jej, że za niego wyszła. Wataha kazała, a ona nie miała większego wyboru. No i o niczym nie wiedziała. A przynajmniej tak mi się wydawało. Więc nie miałam powodu, by się na nią złościć. Chociaż denerwowało mnie to jaka dumna jest z tego wszystkiego, co posiada. I za każdym razem, kiedy z jej ust padało słowo 'moje' w mojej głowie uaktywniał się głos krzyczący 'no chyba moje'.

- A to jest nasza święta ziemia. - Oświadczyła, wprowadzając mnie na sporą polanę.

- Jak stała się świętą ziemią? - Spytałam zaciekawiona.

- Kilkaset lat temu właśnie tutaj stoczyła się gigantyczna bitwa. Tysiące wilkołaków oddało życie za swoje przekonania i pochodzenie. - Wyjaśniła, wchodząc na polanę. Stanęła praktycznie na jej środku i zdjęła buty, następnie położyła się na trawie. - Chodź tutaj. Chcę Ci coś powiedzieć jak kobieta kobiecie.

- Dobra. - Na nic nie czekając, zrobiłam to samo. - Więc co chcesz mi powiedzieć? - Zapytałam, obracając głowę w jej stronę.

- Nie łudź się, że nie wiem. - Oświadczyła, spoglądając mi prosto w oczy.

- No, ale o czym? - Dopytałam w nadziei, że chodzi jej o jakąś głupotę, którą kiedyś zrobiłam. Może o mnie i o betę.

- O tym, że jesteś przeznaczoną mojego męża. - Oświadczyła, a ja przeżyłam mały szok.

- Czyli ci powiedział. - Spojrzałam w niebo, nie umiejąc dłużej patrzeć jej w oczy.

- Oczywiście, że mi nie powiedział. - Zdradziła, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Po prostu widzę, jak na ciebie patrzy. Tak jak nigdy nie spojrzy na mnie. I to mnie irytuje.

- A ty irytujesz mnie. - Wyjawiłam, kładąc głowę na rękach. - Cieszysz się jego szacunkiem. To z tobą sypia i planuje wspólną przyszłość. A mnie ma w dupie.

- Wiem i przykro mi z tego powodu. - Odgarnęła pasmo włosów z mojej twarzy. - Jednak pamiętaj, że znam swoje miejsce w tej sforze. I nie przesunę się nawet o milimetr nawet dla ciebie.

- Wiem. - Podniosłam się do pozycji siedzącej, by spojrzeć jej w oczy. - Więc czeka nas wojna. A szkoda, chciałam to załatwić pokojowo. - Posłałam w jej stronę sztuczny uśmiech.

- Ja też. Jednak jak widać, to mi się nie uda. - Jej oczy poczerwieniały. - Zbliż się do niego w trakcie pełni, a nogi ci z dupy powyrywam.

- Uważaj, bo jeszcze połamiesz sobie te czerwone pazurki. - Stwierdziła rozbawiona. - To ja jestem tutaj wojowniczką. Ty jesteś tylko ozdobą. Pięknym dodatkiem do drogiego auta i idealnego życia. Ja będę jego luną. Tą, która będzie stała u jego boku i w trakcie pokoju i wojny. To ja urodzę mu dziecko i dam szczęście. I co najlepsze gwarantuje ci, że nie dotknę go. To on będzie mnie błagał o dotyk. - Podniosłam się z ziemi. - I spokojnie w trakcie tej pełni jest twój. Lepiej się nią ciesz, bo to wasza ostatnia wspólna pełnia.

Ruszyłam w stronę domu watahy. Ja naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło. Zdarzało mi się bywać suką, ale nigdy aż taką. Pełnia i odnalezienie mate zdecydowanie mi nie służą. A jej obecność jedynie komplikuje całą sytuację. Jednak była jedna rzecz, która nieco mnie pocieszała. Oxana przyznała, że alfa patrzy na mnie, jak nigdy nie spojrzy na nią. Co oznacza, że wiem, iż on jej nie kocha. Liczy jednak, że wybierze ją, bo jest dobrą luną. Jednak udowodnię jej, że to nie wystarczy.

On mnie kocha. Tego jestem pewna. Wystarczy, że udowodnię mu jak bardzo. Udowodnienie mu, że mnie pragnie i nie umie beze mnie żyć, nie powinno być trudne. Chociaż z tym dupkiem to nigdy nic nie wiadomo. Może okazać się znacznie bardziej uparty niż mogło mi się wydawać. Bo w zasadzie to ja go nie znam. I chyba od tego powinnam zacząć. W końcu moje ciało już mu się podoba. Teraz musi zakochać się, w tym kim jestem. No i tutaj pojawia się mały problem. Mam dosyć ciężką osobowość, którą bardzo trudno jest polubić. No, ale w końcu jesteśmy swoimi przeznaczonymi. I jestem pewna, że w końcu pokocha nawet moje wady.

Wróciłam do domu watahy i od razu udałam się do siebie. Resztę dnia zamierzałam zmarnować na myśleniu o sobie i o tym, jak poderwać alfę. Za to jutro dołączę do watahy i przez pięć dni będę ją kontrolować. Potem wrócę do domu no, chyba że alfa ładnie poprosi. Wtedy jestem skłonna zastanowić się nad zmianą decyzji.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now