🆇🅸🆇

8.3K 440 148
                                    

~Curtis~

Spojrzałem na Azane, która minęła mnie w drzwiach pokoju mojej bety. Rzuciła ciche 'hej' pod nosem. Ja jednak nic nie odpowiedziałem. Po prostu wszedłem do pokoju Kevila i spojrzałem na niego uważnie. Miał na sobie jedynie dżinsy. W pokoju mocno wyczuwałem zapach swojej mate, przez co zrobiłem się nerwowy.

- Coś się stało alfo? - Kevil spojrzał na mnie lekko zaskoczony. Pewnie spodziewał się, że będę odsypiał nocne igraszki z żoną.

- Miałem sprawę do Azany i zastanawiałem się, czy jej nie widziałeś - Wyjaśniłem na szybko omijając szczegóły. - Jednak to już nieaktualne.

- W porządku. - Mój beta nadal wyglądał na nieźle zszokowanego. - Czyli dzisiejsze wolne nadal aktualne?

- Tak. - Wycofałem się, wychodząc z pokoju. - Miłego dnia. - Zamknąłem za sobą drzwi, wracając do swojego gabinetu.

Oczywiście po drodze musiałem minąć wkurzoną Oxane. Zapewne w tym momencie miała mnie ochotę zabić. Zaczynała czuć się zagrożona i chyba całkiem słusznie. Tej nocy nie uprawialiśmy seksu. Nie chciałem tego z nią robić. Przestała mnie pociągać w dniu, kiedy spotkałem Azane. A kiedy ją dotykałem, czułem się jak największy zdrajca. A im dłużej znałem swoją mate, tym to uczucie było silniejsze. Dotykanie luny sprawiało mi niemalże fizyczny ból. I jeszcze na dodatek ta kłótnia z Azaną. Po prostu nie mogłem po tym wszystkim tak po prostu przespać się z żoną. To było nie fair względem niej, mnie i Azany.

Tak bardzo chciałem wmówić sobie, że mi na niej nie zależy. Nikt nie jest w stanie pojąć, jak wiele bólu i wysiłku w to włożyłem. Wierzyłem, że to nie ma sensu, że tak będzie lepiej. A prawda jest taka, że jestem pieprzonym tchórzem, a Azana miała rację. Boję się tego, że utracę władze na którą pracowałem latami. Bałem się jej siły, a nawet jej rodziny. Jednak przede wszystkim bałem się ją zranić. Nie będę facetem, na jakiego tak cudowna istota zasłużyła. Starałem się wierzyć w to, że któregoś dnia usłyszę od jej ojca lub brata na kolejnym spotkaniu, że ułożyła sobie życie. Poszła na studia lub obrała inną drogę życia, która ją uszczęśliwia. Może powiedzieliby mi, że ma męża i planują dzieci. Może już jakieś mają. A ja, mimo że cierpiałbym słysząc o jej szczęściu z dala ode mnie, uśmiechnąłbym się szeroko. Gadałbym głupoty w stylu 'Pewnie jesteś dumny z córki'. Bo tak byłoby lepiej.

Bo mogę powtarzać sobie bez końca, że wybieram Oxane, bo jest bardziej odpowiedzialna, dojrzała lub bardziej uległa. Jednak prawda była inna. Wybrałem ją, bo jej nie jestem w stanie tak skrzywdzić. Bywam najgorszym dupkiem na świecie a jej to w żaden sposób nie rusza. Mogę zachowywać się okropnie, jednak ona zacisnę zęby i to przetrzyma. Nie mógłbym tak skrzywdzić mojej Az. Nawet jeśli o niczym tak nie marzę jak właśnie o niej.

Marzę, by była tylko moja. By budziła się rano w moim łóżku, uśmiechając się szeroko jak to miała w zwyczaju. By rządziła się w mojej sforze. By była i w czasach pokoju i w czasach wojny. Niczego tak nie pragnąłem jak jej w swoim łóżka, w wannie, pod prysznicem, na biurku, w gabinecie i wszędzie gdzie tylko jest to możliwe. Czego efektem byłaby ona z brzuszkiem. Nosząca naszego malucha. I tak może kilka razy. O ile, tylko by tego chciała. A na koniec chciałbym umrzeć u jej boku świadomy, że dałem jej wszystko, o czym tylko mogła pomarzyć.

Jest moim ideałem. Kobieta tak piękna, że boginie zazdroszczą jej urody. Tak waleczna, że żaden wojownik nie może się z nią równać. Tak uparta i silna, że alfy całego świata mogłyby się od niej uczyć. A jednocześnie ma w sobie tyle radości i niewinności. Niczym dziecko nieskalane złem tego świata. Bywa przy tym nieogarnięta, i pogubiona we własnych pragnieniach co zawsze dodawało jej tyle uroku. Była moim największym darem od losu, a ja ją straciłem.

Chcąc uchronić ją przed cierpieniem, doprowadziłem ją do łez. Skrzywdziłem jedyną kobietę, która kochałem tak mocno. I której nigdy nie chciałbym skrzywdzić. Jej łzy były moją największą karą. A ja i tak byłem wtedy dupkiem. Nie umiałem zdobyć się na przeprosiny. To właśnie wtedy powinienem posłuchać serca, a nie rozumu. Przytulić ją mocno i błagać o wybaczenie, na które nie zasłużyłem.

Jednak los sam mnie ukarał, pchając Azane w objęcia mojego bety. Jej zapach na jego łóżku był niczym cios prosto w serce. W tym momencie zrozumiałem co czuła, kiedy weszła do gabinetu. Wszechświat boleśnie mnie o tym uświadomił. Na co w pełni sobie zasłużyłem.

Straciłem ją. Moją mate moje największe szczęście i pragnienie. Tylko dlatego, że duma i cholerne bycie alfą było od niej ważniejsze. Zasłużyła na mężczyznę, który uchyli jej nieba, a dostała chłopca, który osunął jej ziemię spod nóg.

Wszedłem do swojego gabinetu i rozejrzałem się uważnie. Pamiętam, jak siedziała na moim biurku. Seksowna i silna jak to miała w zwyczaju. Miała na sobie moją koszulę. Tą samą, która teraz leżała na szafce. Zabrałem ją i zaciągnąłem się jej zapachem. Pachniała dokładnie tak jak ona. Pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Jak zawsze, mówiła o moim szczęściu. Praktycznie cały czas rozmawialiśmy tylko o tym, czego ja chce. Bo ona nie wiedziała, czego chce. Pewnie ubzdurała sobie, że moje szczęście to i jej szczęście.

Tak bardzo teraz chciałem przy niej być. Przytulić ją mocno i obiecać, że zrobię wszystko, by mogła być szczęśliwa. Przysiąc, że wywołam wojnę, by jej ojciec pozwolił mi za nią wyjść. I, mimo że nie powiedziałbym tego głośno, to przysiągłbym, że każdego, kto ją skrzywdzi czekają cierpienia jakich niewielu zaznało. I wtedy spytałbym, co sprawiłoby, że znowu zaczęłaby się uśmiechać. I przysięgam na swoich przodków, że gdyby było to wielkie wesele, to takie byśmy urządzili. Gdyby były to studia na drugim końcu świata porzuciłbym watahę, by z nią tam jechać. A jeśli byłoby to posiadanie dzieci, to spytałbym 'Ile chce ich mieć?'

Jednak to wszystko przepadło. I sam byłem sobie winny. Teraz jest już za późno na błagania i rozpacz. Bo mnie nie da się naprawić. Już zawsze będę dupkiem, który będzie psuł wszystko, czego się dotknie. Ile teraz bym dał, żeby cofnąć czas i nigdy nie zgodzić się na ślub. Zrujnowałem życie dwóm kobietom, bo bliżej mi do omegi jak do alfy.

I teraz Azana była tylko marzeniem. Tak pięknym i nieosiągalnym. Mogłem tylko marzyć o przedstawieniu jej rodzicom. Oczami wyobraźni patrzyć na nią w sukni ślubnej. I wyobrażać sobie nasze dzieci biegające po ogródku naszego wspólnego domu.

Warknąłem wkurzony i zrzuciłem wszystko z biurka. Miałem ochotę rozwalić wszystko w tym cholernym gabinecie. Wiedziałem, co muszę zrobić. Szkoda tylko, że doszło do mnie to tak późno. I, że musiało się wydarzyć to co się wydarzyło bym się opamiętał.

- Co ty wyprawiasz? - Oxana weszła do mojego gabinetu wyraźnie wkurzona.

- Chce rozwodu.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now