🆇🆇🆇🅸

7.5K 332 35
                                    

Spojrzałam przed siebie, by ujrzeć całe stado. Ustawiliśmy się na polanie przodków. To właśnie tutaj wataha miała mi podziękować. Chociaż szczerze nawet nie wiem za co. Podjęłam jedyna słuszną decyzję. No i nie ja wybrałam sobie, by stać się bohaterem. To był przypadek. Z jakiegoś powodu przodkowie wybrali mnie, jednak w tym nie było mojej zasługi. Więc szczerze nie wiem, po co ta cała szopka. Cieszę się, że przynajmniej nikt nie chce zrobić z tego jeszcze większego cyrku. Uniosłam wzrok i spojrzałam na gwiazdy. Księżyc był idealnie widoczny z polany. Wataha stała na polanie otoczonej drzewami. Oświetlał ją delikatny blask księżyca. Dopiero, teraz kiedy wróciłam z martwych, zaczęłam doceniać takie drobnostki.

Mój ojciec wykonał kilka kroków naprzód. Cała wataha spojrzała na niego. Byli oni pełni szacunku dla swojego byłego Alfy. Mój ojciec bywał surowy, jednak zawsze rządził sprawiedliwie. Przez lata zapewniał sforze wszystko, co najlepsze. I dlatego go szanowali. Nie dlatego, że był najsilniejszy. Zasłużył sobie na szacunek czymś więcej jak dobrymi genami.

- Mógłbym wiele powiedzieć w zaistniałej sytuacji. - Zaczął, jak zawsze prostując się dumniej. - Jednak czyny mojej najmłodszej córki mówią same za sobie. - Gestem ręki pokazał mi, abym podeszła. Ja właśnie to zrobiłam. - Okażmy szacunek najodważniejszej z watahy.

Całe stado pokłoniło mi się niczym nowemu alfie. Szanowali mnie za to, co zrobiłam. Pewnie część z nich była mi wdzięczna. Innych natomiast paliła zazdrość. Jednak w tym momencie nie było to ważne. Bo teraz pierwszy raz w życiu czułam, że zrobiłam coś ważnego. Mogłam być z siebie dumna. I taka właśnie byłam.

Jednak nadal czułam się nieswojo przez tę szopkę. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Nie potrzebowałam też pokłonów. Chociaż nie ukrywam, że miny Ciri i jej przydupasów były bezcenne. I nie ważcie się, mnie ocenia. Też mam swoje wady i lubię czasem dokopać jakiejś suce.

Po tym całym cyrku w końcu wróciliśmy do domu. Ja od razu udałam się do swojego pokoju. Jednak nie zamierzałam iść spać. Zamiast tego zamierzałam spakować swoje rzeczy. W końcu musiałam przenieść cały swój dobytek. Chociaż chyba zostawię tutaj trochę rzeczy. Nigdy nie wiadomo czy mi się nie przydadzą. No i może naciągnę Curtisa na małe zakupy? Mi przyda się trochę nowych ubrać jemu zresztą też. Bo przysięgam, że jeśli on będzie chodzik cały czas w tych garniakach, to się obrażę.

- Nad czym tak myślisz? - Za plecami usłyszałam dobrze znany mi męski głos.

Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Curtis. Stał w drzwiach, opierając się o ich ramę. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech. Włosy jak zawsze miał w lekkim nieładzie. Kilka pierwszych guzików koszuli miał rozpięte, przez co wyglądał niesamowicie seksownie.

- O tym, jak seksi będziesz wyglądał w nowych ubraniach, które ci kupię. - Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. Byłam gotowa na niezbyt przychylną reakcje.

- Ja mam w czym chodzić kochanie. - Zapewnił, pokonując dystans między nami. Położył dłonie na moich biodrach.

- Nie mogę już patrzyć na te twoje garniaki. - Stwierdziłam, całując go w policzek. - Poza tym dodają ci one lat. A i tak jesteś ode mnie starszy sześć lat.

- Twierdzisz, że wyglądam staro? - Spytał wyraźnie oburzony.

- W tych garniakach? Tak. - Zarzuciłam mu ręce na szyję. - Poza tym ta dyskusja jest bezcelowa. Ja zawsze dostaje to czego chce, a ty powinieneś o tym wiedzieć.

- No dobrze. - Westchnął ciężko zrezygnowany. - Czuje, że będę miał z tobą ciężko.

- Kobiety alfa są trudne. - Zaśmiałam się lekko. - Jednak my obaj jesteśmy trudni.

- Uparci i nigdy nieodpuszczający wojownicy. Iście wybuchową mieszanka. - Połączył nasze usta, dłonie kładąc na moich pośladkach.

Doskonale wiedziałam, do czego zmierza. Ja jednak nie chciałam do tego dopuścić. Jeszcze nie teraz.

- Nie. - Odsunęłam go od siebie. - Nie będziemy uprawiać seksu, kiedy moi rodzice i rodzeństwo są za ścianą.

- No weź. - Spojrzał na mnie błagalnie. - Nie kochałem się, od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem.

Szczerze byłam pod wielkim wrażeniem. Byłam pewna, że mimo naszego spotkania on dalej używa sobie dowoli. On jednak okazał się mieć na tyle wytrzymałości, by wstrzymać się z seksem.

- Obiecuje, że ci to wynagrodzę w naszym domu. - Pocałowałam go w policzek i odsunęłam się na bezpieczną odległość. - Mam pytanie.

- Słucham? - Alfą uszanował moją wolę. Z bólem jednak to zrobił. Doliczył się do pomocy z pakowaniem.

- Mogłabym zabrać jeszcze kogoś do naszej watahy? - Spojrzałam na niego błagalnie. Nie chciałam być całkiem sama w sforze, w której rozmawiam tylko z nim. No nie licząc bety, ale to teraz skomplikowana sytuacja.

- Kogo? - Uniósł jedną brew, spoglądając na mnie zaciekawiony.

- Moja najlepsza przyjaciółkę Semare. Pomogłaby mi się zaaklimatyzować.

- Jeśli jej ojciec się zgodzi, to ją przyjmę.

Przytuliłam go mocno, co on natychmiast odwzajemnił. Wiem, że nie przeżyłabym sama w nowej sforze. Zwłaszcza że muszę się odnaleźć w całkiem nowej roli, jaką jest bycie luną. A co by nie mówić o Oxanie luną była dobra. Więc zastąpienie jej będzie wyzwaniem.

Wyjęła telefon, odsuwając się od mężczyzny. Wybrałam numer przyjaciółki i czekałam, aż odbierze. Byłam szczerze ciekawa, jak zareaguje.

- Czego chcesz o tak absurdalnej godzinie? - To były pierwsze słowa, jakie usłyszałam.

Miałam już okazję widzieć się z nią dzisiaj przed uroczystością. Wtedy niemal umarła ze szczęścia widząc mnie całą i zdrowa. Zagroziła, że jak jeszcze raz coś takiego odwalę, to sama mnie zabije.

- Też cię kocham. - Rzuciłam rozbawiona. - Chcesz przenieść się ze mną do mojej watahy.

Pierwsze co usłyszałam to, jak dziewczyna wygramoliła się z łóżka i zapewne spada na podłogę. Zaśmiałam się krótko, spoglądając na mojego mate, który patrzył na mnie jak na wariatkę.

- Będę za godzinę góra dwie. - Dodała, rozłączając się.

- Współczuję jej ojcu takiej pobudki. - Curtis wrócił do pakowania moich rzeczy.

- Już przywykł. - Pomogłam mojemu mate i w ten sposób uwinęliśmy się raz-dwa. - Kochanie nie przypuszczałam, że tak sprawnie idzie ci pakowanie.

- Mam doświadczenie. - Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. - Mój ojciec uwielbia spontaniczne wyjazdy. Więc nie raz pakowaliśmy się w godzinę i gdzieś jechaliśmy.

- Nigdy o nich nie opowiadasz. - Stwierdziłam niepocieszona. - Opowiesz mi coś o swojej rodzinie?

- Moja mama to omega i ma na imię Esme. Mój ojciec to wojownik delta i ma na imię Noah. Mam trzech braci i jedną siostrę. Jako jedyny jestem alfą. - Pocałował mnie w ucho. - Pewnie niedługo ich poznasz.

- Już nie mogę się doczekać. - Wyrwałam się z jego objęć, zbierając swoje rzeczy. - Zanieśmy to do auta. Chcę jak najszybciej być w domu.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - Zabrał moje rzeczy i pomógł mi przenieść je do auta.

Zamierzałam jechać swoim samochodem. W końcu nie będę wiecznie na jego łasce, pożyczy czy nie. Mimo wszystko chciałam czuć odrobinę niezależności. Kiedy tylko Mara do nas dołączyła, ruszyliśmy w drogę do mojego nowego domu.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now