🆅

9.7K 429 32
                                    

Weszłam do pokoju. Pierwszym co postanowiłam zrobić, było przebranie się. Nienawidziłam eleganckich ubrań. Byłam w nich spięta i brakowało mi swobody. Czułam się lepiej nawet w krótkich spódnicach. Wyjęłam z szafy dżinsy i zwykłą koszulkę. Rzadko ubierałam się bardziej wymyślnie. Nie miałam do tego głowy ani nawet ochoty. Zrzuciłam z siebie koszulę i spojrzałam na swoje żebra. Pod prawą piersią nosiłam znamię. Czarna plama o nieregularnych brzegach, po środku której znajdował się półksiężyc w odcieniu mojej skóry. Czyli bardzo jasny. Było to znamię przodków. Nosiły je tak zwani 'Sipho'. W języku wilkołaków to oznacza dar. Według naszych wierzeń są oni zsyłani na ziemię za sprawą woli przodków. Byli dla nas swego rodzaju bogami. Tworzyli radę szanowanych przez całą naszą rasę. Ja nigdy nie przyznałam się do posiadania znamienia. Wtedy wysłaliby mnie do górskiej świątyni i już do końca życia byłabym tam uwięziona. A tego nigdy nie chciałam. Dlatego nie powiedziałam o znamieniu praktycznie nikomu. Na szczęście jest ono umiejscowione tak wysoko, że ukrycie go to nie problem. Znamię pojawiło się dopiero po pierwszej przemianie. Kiedy przodkowie zesłali na mnie siłę. No tak, nasza kultura mocno opiera się na chłodzie przodków.

Ubrałam na siebie czarną koszulkę i czarne spodnie. Walić kolory. Dzisiaj przechodzę żałobę. Z dniem dzisiejszym umarła moja nadzieja na szczęście i rodzinę. To będzie trzeba opić.

Wyjęłam z szafy walizkę i tutaj napotkałam pierwszy problem. Jakie ubrania zabrać? Bardziej eleganckie czy raczej takie na luzie? No cóż, wezmę i jedne i drugie. To tylko tydzień a ja mam sporą walizkę. Zaczęłam się pakować, co szło mi całkiem sprawnie. W pakowaniu akurat jestem całkiem niezła. Tylko z wyborem ubrań, które mam zabrać zawsze mam problem.

~ Polana przodków za dwie minuty. - W mojej głowie rozbrzmiał głos mojego brata.

~ Co się znowu dzieje? - Spytałam telepatycznie.

~ Przyjdź, to się dowiesz. - Rzucił, po czym przerwał połączenie.

Mimowolnie przewróciłam oczami. Nienawidziłam, kiedy tak się rządził. Bycie alfą nie dawało mu takiego prawa. I właśnie dlatego czasami chciałam odejść. Alfy mają zbyt dużą władzę.

Zabrałam walizkę i zniosłam ją na dół. Chciałam wrzucić ją do samochodu, zanim pobiegnę spotkać się z bratem. Bo wiem, że kiedy wrócę mogę być tak wkurzona, że dla moich rzeczy mogłoby się to źle skończyć.

Wyszłam przed dom i wzięłam głęboki wdech. Rzuciłam się do przodu i po chwili biegłam już pod postacią czarnego wilka. Stwierdziłam, że tak będzie znacznie szybciej. A jako, że dom rodziców stoi blisko polany byłam tam po pięciu minutach.

Polana przodków to nasze święte miejsce. Według legendy, w trakcie pełni księżyca trzysta lat temu grupa łowców dokonała tutaj rzezi na stadzie wilkołaków. One, umierając nadały ziemi moc z której teraz my, potomkowie tych wilkołaków możemy korzystać. I coś w tym rzeczywiście jest. Zawsze czuje się tutaj silniejsza. A może to tylko moc mojego umysłu i tego, że w to wierzę? Zresztą, nieważne. Ważne jest to, że działa.

Rozejrzałam się po polanie, jednak nigdzie nie widziałam swojego brata. Super, wezwał mnie a teraz go nie ma. Były za to wilki z naszej watahy. Na czele których stała młoda wilczyca. Ciri, nigdy jej nie lubiłam. Zawsze wierzyła, że należy jej się wszystko.

~ Ciesz się byciem wybraną póki możesz. - Rzuciła do mnie telepatycznie. Teraz znajdowała się pod postacią szarej wilczycy. ~ Nie zawsze wszyscy będą cię windować na piedestał. Bo bycie z rodziny Alfy kiedyś Ci nie wystarczy.

~ Wiem, że masz ból dupy, bo według ciebie to powinnaś być ty, ale się zawrzyj. Nie chciałam być wybrana. Nie chciałabym być też z rodziny Alfy. To zwykłe zrządzenie losu.

~ Przeznaczenie jest po twojej stronie, jednak do czasu.

Podeszłam do niej szczerząc zęby i powarkując cicho. Nie miała prawa tak mnie traktować, nie ważne co jej się wydawało. Ona odpowiedziała mi tym samym. Kiedy jednak moje warczenie stało głośniejsze, ona zaczęła się uginać. Nagle usłyszałam warkot nad swoją głową. Podniosłam łeb, by zobaczyć swojego brata, który stał na wzniesieniu. Wszystkie wilki na planie się pokłoniły oprócz mnie. Jestem jego siostrą, nie poddaną.

Stanęłam do niego przodem i się odmieniłam. Dzięki staremu paktowi z czarownicami po odmianie jestem w ubraniu. Co znacznie ułatwiało mi sprawę. Spojrzałam na brata, który po chwili stanął przede mną w ludzkiej postaci.

- Mamy do pogadania. - Stwierdził, po czym przeniósł wzrok na wilki. - W cztery oczy. - Po tych słowach wilkołaki uciekły.

- O co tym razem będziesz mnie zamęczać? - Spytałam, krzyżując ręce na piersiach. - Myślałam, że byłam dzisiaj grzeczna.

- Nie czas na żarty. - Warknął wkurzony moją postawą. - Dostało Ci się odpowiedzialne zadanie. I musisz zachować się odpowiedzialnie i dojrzałe jak jeszcze nigdy.

- Wiem, że masz mnie za dziecko, ale sobie poradzę. Wiem, że to ważne dla watahy. - Przyznałam, przeczesując włosy palcami. - Jestem w stanie się hamować przez tydzień.

- Na to liczę. Inaczej skończy się pobłażliwość. - Spojrzał na mnie z mordem w oczach. - Nie ważne, że jesteś moją siostrą. Nie mogę Ci tak wszystkiego odpuszczać.

- Dotarło, jestem rozpuszczona a ty chcesz to zmienić. - Przewróciłam oczami wkurzona. - A teraz mogę już iść? Nie wypada mi się spóźnić.

- Czas spoważnieć i wziąć na siebie pewne obowiązki. - Zauważył, kierując się w stronę domu watahy.

- A wielki alfa nie powinien teraz zabawiać drugiego alfy? - Spytałam, poprawiając ubrania.

- Tiago prezentuje mu naszych wojowników. - Wyjaśnił, odwracając się w moją stronę. - Musiałem mieć pewność, że rozumiesz.

- Wiem, że nie myślisz o mnie najlepiej, ale mimo to wiedz, że nie jestem głupia. Rozumiem, kiedy kończy się czas na wygłupy. Ojciec nigdy nie pozwolił mi się wykazać. Jednak to nie znaczy, że do niczego się nie nadaje.

- Liczę, że mi to udowodnisz. - Przemienił się w wilka i uciekł.

Przeklęłam pod nosem, idąc w jego ślady. Nienawidzę, kiedy ktoś mnie tak traktuje. Jak skończoną krętynkę, która nie rozumie powagi sytuacji. Zwłaszcza teraz. Ta sytuacja jest dla mnie bardziej poważna niż dla nich. Rozgrywają się losy pokoju i mojego szczęście przy okazji.

Kiedy dobiegłam do domu, przybrałam ludzką postać. Tak jak podejrzewałam, brat wyprowadził mnie z równowagi. Nikt nie ma do tego takiego daru jak on.

- Gdzie byłaś? - Spytała moja matka, która przesiadywała na tarasie.

- Spokojnie nie robiłam nic głupiego. Twój syn mnie wezwał. - Wyjaśniłam, mijając ją.

Przekroczyłam próg domu i szybko zgarnęłam kluczyki do auta. Chciałam już wyrwać się z tego miejsca. Zanim kolejna osoba skomentuje mój brak dojrzałości. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Od razu ruszyłam w stronę granicy. Tam też miałam spotkać się z alfą.

Jego czarny mercedes stał przy granicy. Kiedy tylko mnie dostrzegł, ruszył przed siebie. Ja jechałam tuż za nim. Szczerze przeklinałam w duchu to, że to właśnie on.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt