🆇🅸🅸

8.8K 411 61
                                    

Przez całą noc nie udało mi się zmrużyć oka. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. To, jak potraktowałam Kevila, było po prostu podłe. Zwiałam jakby był wampirem pragnącym mojej krwi. Tak po prostu. Bez żadnych wyjaśnień. Przymilałam się do niego cały dzień tylko po to, by ostatecznie zwiać. Jakbym nagle stwierdziła, że coś jest z nim nie tak. Mam jedynie nadzieję, że nie będzie się za to obwiniał. Zwłaszcza, że jest świetnym facetem. Jednocześnie bardzo kulturalny i z poczuciem humoru. Nie jak większość facetów, którzy mnie otaczali. Był idealny, a ja to spieprzyłam. I ja się jeszcze dziwię, dlaczego jestem zakałą rodziny.

Ostatecznie podniosłam się z łóżka, stwierdzając, że już i tak nie zasnę. Resztę wczorajszego dnia poświęciłam rozmyślaniu nad najlepszym sposobem na przeprosiny. Niestety, nic konkretnego nie przyszło mi do głowy. Bo niby jak przeprosić za coś takiego nie podając dobrego powodu? Wychodzi na to, że będę musiała skłamać. Przez lata zrobiłam się w tym całkiem niezła. Jednak ukrywanie, że twoim mate jest alfa a wmawianie rodzicom, że noc spędziłaś u koleżanki, dlatego nie wróciłaś do domu to dwa kompletnie różne kłamstwa. I chyba nie trudno domyślić się, które było trudniejsze. Jednak coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że będę musiała ciągnąć to kłamstwo do końca życia. Co wcale mi się nie podobało. Jednak nie miałam zbyt wiele do powiedzenia, co wcale nie oznacza, że poddam się bez walki. A wręcz przeciwnie. Jednak muszę przygotować się na najgorsze. W końcu, jeśli zakładasz najgorsze, możesz już tylko miło się zaskoczyć.

Definitywnie muszę przestać o tym myśleć. Bo w końcu się wykończę. No i nie mogę pozwolić, by myślenie o alfie zajmowało mi tyle czasu. Od myślenia o becie też muszę odpocząć. Im więcej będę myśleć, tym gorzej na tym wyjdę.

Złapałam telefon i wybrałam numer do Semary. Nie rozmawiałam z nią od wyjścia do kluby dzień przed wyjazdem. Za pewnie dowiedziała się już o wszystkim. A jeszcze pewniejsze jest to, że mnie zabije za to, że nie ja jej powiedziałem. No cóż, to były trudne dniu. I w głębi serca liczyłam, że jednak o niczym nie wie. Utrudniłoby to sprawę, jednak przynajmniej miałabym z kim pokląć.

- Dłużej się zwlekać z telefonem nie dało co? - To były pierwsze słowa, które padły po odebraniu telefonu. Czyli się nie myliłam. Jest wściekła. - To ty tutaj wyrywasz alfę w klubie, a teraz z nim mieszkasz i nic mi nie mówisz.

- Po pierwsze ciebie też miło słyszeć. - Zaczęłam, starając się dodatkowo jej nie nakręcać. - No i po drugie jest żonaty, więc i tak nic z tego nie będzie.

- A szkoda. - Rzuciła, zrezygnowana nieco się uspokajając. - Liczyłam na gorący romans między tobą a alfą.

- Mara, to jest życie nie opowiadanie z Wattpada. - Położyłam się na łóżku zrezygnowana. Niczego innego się po niej nie mogłam spodziewać. - No, ale w sumie to jest taki jeden. - Dodałam, licząc na to, że nawet nie do końca świadomie mi coś doradzi.

- Opowiadaj. - Zażądała tonem głosu, który jednoznacznie mówił mi, że jest podekscytowana.

- To tutejszy beta. Ma na imię Kevil. - Zaczęłam, wracając wspomnieniami do osoby bety. - Jest ideałem. - Dodałam nieco rozanielona.

- Więc w czym problem? - Dopytała, najpewniej chcąc mi przerwać, zanim posunę się za daleko.

- Nie jest moim mate. - Rzuciłam, zrezygnowana. - Zaprosił mnie wczoraj do siebie. Świetnie mi się z nim gadało, aż w pewnym momencie chciał mnie pocałować. A ja stchórzyłam i zwiałam.

Kiedy powiedziałam to na głos, poczułam się jeszcze bardziej zażenowana niż wcześniej. Brzmiałam jak cnotliwa nastolatka, która przestraszyła się pierwszego razu i zwiała. Takie zachowanie nie przystawało dorosłemu wilkołakowi.

- Aza, musisz się ogarnąć. - Oświadczyła, tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Jesteś dorosłą kobietą i do tego wilkołakiem. Ja rozumiem mate i te sprawy. Jednak pamiętaj, że nie warto czekać i się ograniczać przez miłość, która może nigdy nie nadejść.

Semara miała całkowitą rację. Nie mogłam czekać na miłość mężczyzny, który z uporem zarzeka się, że kocha inną. Czekanie na niego w trakcie, kiedy on zapewne nigdy nie zostawi żony nie ma żadnego sensu. Przecież nie zniszczę sobie przez niego życia. Mogę na początku trochę popróbować, jednak nie powinnam się do niego ograniczać.

- Masz rację. Jak zresztą zawsze. - Przyznałam i wręcz tutaj czułam, jak rośnie jej ego. Czasami niemiłosiernie mnie denerwowała. Jednak zawsze była, kiedy jej potrzebowałam. I nawet kiedy o tym nie wiedziała, dawała najlepsze rady. - Wiesz, że cię kocham?

- Ile wypiłaś? - Spytała rozbawiona.

- Naprawdę muszę być pijana, żeby mówić Ci takie rzeczy? - Dopytałam, sama ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechem. - Albo, wiesz co? Lepiej mi nie odpowiadaj.

Nie umiałam przestać się uśmiechać. Semara była jedyną osobą, która umiała tak poprawić mi humor. Lub też zniszczyć go doszczętnie, ale to już inna historia.

- A jak reszta watahy? - Dopytała po chwili, przerywając chwilę milczenia. - Jak póki, co ich oceniasz?

- To silna wataha, a alfa wraz z luną i betą mają silny autorytet. O ile nic się nie spieprzy w trakcie pełni to wystawię im dobrą recenzję. - Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do okna, aby spojrzeć na watahę. - A co słychać w domu? - Zapytałam, ciekawa czy już coś się odstawiło.

- Kilka wilków choruje na coś dziwnego, ale to nic. Pewnie za kilka dni im przejdzie. Oprócz tego straszne nudy. - Przyznała, całkowicie lekceważąc temat choroby w stadzie. - Także niczym się nie przejmuj i zajmij się swoim betą. I bez niego masz mi do domu nie wracać.

- A ty co, moja matka? - Parsknęłam śmiechem, w końcu nie wytrzymując.

- Niby nie, ale prawdopodobnie częściej słuchasz mnie jak jej.

- Też prawda. - Stwierdziłam, wracając wspomnieniami do tych wszystkich głupot, które razem zrobiłyśmy. I wszystkich jej lepszych i gorszych rad, których oczywiście zawsze musiałam posłuchać. - Teraz pójdę do Kevila i z nim porozmawiam. - Zapewniłam, kierując się w stronę szafy.

- Dobra dziewczynka. - Semara pochwaliła mnie niczym grzecznego pieska. Musiała być dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. - Tylko potem zadzwoń.

- Zadzwonię, spokojnie. - Rozłączyłam się, rzucając telefon na łóżko.

Wyjęłam z szafy walizkę, z której zaczęłam wyjmować ubrania. Ostatecznie wybierając, czarny golf bez rękawów i zwykłe dżinsy z dziurami. Szybko się przebrałam i otworzyłam drzwi, przed którymi stał alfa.

- Dobrze, że już nie śpisz. - Stwierdził, obdarzając mnie swoim idealnym uśmiechem. - Chciałem z tobą porozmawiać.

- Jasne. - Odwzajemniłam jego uśmiech, mimo że w środku chciałam go rozszarpać.

Curtis miał wyczucie czasu jak mało kto. Już podjęłam decyzję, a ten staje w moich drzwiach i wzbudza we mnie wątpliwości. Mam nieodparte wrażenie, że robi to specjalnie.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now