Rozdział 7

1K 64 4
                                    

Stałam przed drzwiami gabinetu mojego psychologa. Nie miałam dzisiaj z nim spotkania ale miałam nagłą potrzebę z nim porozmawiać. Już miałam zapukać gdy zobaczyłam, że w moją stronę szybkim krokiem idzie Lauren. Stanęła koło mnie, złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą tylko w jej znanym kierunku. Po dłuższej chwili w końcu zwolniła i odwróciła się w moim kierunku nie puszczając mojej ręki.

-Pokaże ci coś. Na pewno ci się spodoba. – Uśmiechnęła się szeroko przez co moje serce zabiło szybciej.-Ufasz mi? – Spytała zatrzymując się naprzeciwko mnie.

-Zawsze. – Odpowiedziałam a w jej oczach pojawił się błysk, który podkreślił zieleń jej tęczówek.

-Więc zamknij oczy.

Wykonałam jej polecenie i ruszyłyśmy dalej. Nie wiem gdzie szłyśmy i jak długo ale z nią mogłabym iść wszędzie. Sposób w jaki trzymała moją rękę sprawiał, że mój żołądek robił sto fikołków na sekundę. W końcu się zatrzymałyśmy. Poczułam zapach kwiatów, który był naprawdę przyjemny.

-Możesz już otworzyć. – Szepnęła przy moim uchu.

Powoli je otworzyłam i zaparło mi dech w piersi na ten widok. Wszędzie były kwiaty. Różnego rodzaju kwiaty. Tęcza przy tym miejscu to jak czarno biały film.

-Tu jest pięknie. – Zarzuciłam ręce na szyję Lauren i się do niej przytuliłam. Cicho się zaśmiała i objęła mnie swoimi ramionami.

-Wiedziałam, że ci się spodoba.

-Skąd? – Spytałam podejrzliwie odsuwając się od niej.

Ujęła kosmyk moich włosów i owinęła go sobie wokół palca. Popatrzyła mi prosto w oczy i lekko się uśmiechnęła.

-Bo tu jest pięknie i ty też jesteś piękna.

Tymi słowami sprawiła, że moje serce znowu zabiło szybciej. Uśmiechnęłam się szeroko i wpiłam w jej usta. Polizałam jej dolną wargę prosząc o dostęp, który od razu dostałam. Te wszystkie kwiaty wokół nas dodawały tylko magiczny klimat do tej niesamowitej chwili.

Nightmares ✔Where stories live. Discover now