Rozdział 11

896 58 2
                                    

-Chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś pewna swoich uczuć do Lauren z powodu koszmaru? – Spytał lekarz. W jego ustach to zabrzmiało naprawdę głupio ale tak było.

-Tak.

-Czemu mnie to nie dziwi. – Zaśmiał się i wpisał coś do swojego notesu.

-Nie rozumiem. – Zmarszczyłam brwi i upiłam łyk herbaty.

-Posłuchaj Camila, dzięki Lauren twoje koszmary znikają. Chcesz zrezygnować z czegoś dobrego z powodu jednego z koszmarów przez, które wariujesz.

Odwróciłam wzrok na okno. Miał rację dzięki Lauren jest lepiej. Czy psucie tego przez jeden z wielu głupich koszmarów było dobrym wyjściem. Teraz nawet nie mogę sobie wyobrazić jak to będzie nie spać w objęciach dziewczyny. Nie śpimy ze sobą zawsze ale nie spać w ogóle to nie jest coś czego chcę.

-Nie chcę. – Szepnęłam wracając wzrokiem na niego.

-No i kryzys zażegnany. – Zaśmiał się i poprawił okulary na nosie. Na pierwszym spotkaniu ich nie miał a teraz w nich wyglądał komicznie.

-Czy to normalne, że cieszę się, że tu trafiłam?

-Raczej nie. Ale inaczej byś nie poznała Lauren więc zgaduje, że to jest powód.

-Tak. – Odparłam delikatnie się uśmiechając. Gdy tylko słyszę jej imię nie umiem powstrzymać uśmiechu, który zawsze pojawia się w tedy na moich ustach.

-Jutro jest dzień odwiedzin. Twoi bliscy na pewno przyjdą. – Powiadomił mnie ze szczerym uśmiechem.

-Nie mogę się doczekać.

-Powinnaś porozmawiać z Lauren. Jej rodzina nigdy nie przyjeżdża. – Powiedział a ja poczułam uścisk na sercu.

Nie rozumiałam jak można porzucić swoje dziecko. Gdybym tylko ich spotkała to tak bym im nagadała, że w pięty by im poszło.

-Czy jest szansa, że mogłaby spotkać się z moja rodziną? – Spytałam.

Może to było za szybko ale nie chciałam żeby Lauren w dzień odwiedzin siedziała sama w pokoju. Nie chciałam żeby złapała jakiegoś doła. Wolałam jak się uśmiechała i może to sprawi, że w taki dzień to zrobi.

-Jasne. Nie widzę żadnych zastrzeżeń. – Odpowiedział na co się uśmiechnęłam.

-Idę przekazać jej wiadomość. – Powiadomiłam a James kiwnął głową.

Wyszłam z jego gabinetu i ruszyłam do ogrodu. Wiedziałam, że Lauren nie będzie w naszym pokoju po tym jak dowiedziała się, że jutro dzień odwiedzin. A jak nie siedzi tam to zapewne jest w miejscu, które mi pokazała. Na samym końcu ogrodu.

Nightmares ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora