I. Drogi Harry

1.6K 87 5
                                    

Każdy normalny człowiek na samo wspomnienie śmierci wzdrygał się, bladł lub co bardziej religijny wzywał i prosił o ratunek swojego boga. Szatynka nie była osobą normalną. Po pierwsze była zdolną czarownicą, a po drugie była osobą niezwykłą. Odwagą przewyższała nie jednego bohatera... Hermiona siadając na wysokim krześle przy kuchennym barze oddzielającym nowoczesną kuchnię od minimalistycznego salonu pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnęła się naprawdę szczerze. Uśmiech, który gościł dotychczas na jej twarzy był sztuczny i przyklejony, opanowała do perfekcji jego pojawianie się. Tym razem była radosna całą sobą. Nie tylko jej lekko blade usta wygięły się w łuk, ale oczy lśniły jak u dziecka otwierającego bożonarodzeniowe prezenty. Hermiona czuła na całym ciele dreszcze podniecenia... Tanecznym krokiem wyciągnęła z szafki butelkę swojego ulubionego czerwonego wina, które upchnięte stało na dnie.
- Gdyby Ginny wiedziała co piję w ostatnich chwilach swojego życia dostałaby zawału - zaśmiała się do siebie Hermiona popijając trunek.
Najzwyczajniej w świecie kobieta przywołała do siebie apteczkę, w której trzymała wszystkie eliksiry i mugolskie lekarstwa.
- Hmmm... spójrzmy... - powiedziała radośnie Hermiona zachowując się co najmniej tak jakby robiła comiesięczny przegląd przed zakupami. Zdecydowanym ruchem odstawiła wszelkie tabletki, wiedząc, że wystarczyłoby płukanie żołądka, żeby pokrzyżować jej plany - O... jest moje cudeńko! - klasnęła w dłonie szatynka obracając w dłoniach niewielki flakonik... - Mmmm... lawendowy... - rozmarzyła się kobieta wąchając zawartość buteleczki.
Szybkim ruchem zebrała eliksir i butelkę wina ze sobą i przeniosła się na kanapę. Przygotowała sobie również pergamin i pióro. Upijając co chwilę wina, które zmieszała z eliksirem zastanawiała się nad pożegnaniem z przyjaciółmi. Przez chwilę zastanawiała się co i komu chciałaby powiedzieć. Nie miała zamiaru się tłumaczyć, choć raz nie musiała. Jedyne czego mogła żałować to krzywda jaką wyrządzi Harry'emu. Kochała Rona lecz wiedziała, że chłopak już nie jest tym uczuciowym i wrażliwym rudzielcem. Była pewna, że sobie poradzi, a już na pewno, kiedy pozostanie pod wpływem siostry. Kochała Ginny, jak siostrę, ale to było kiedyś, a ludzie się zmieniają. Postanowiła napisać do Harry'ego kilka słów:

Drogi Harry,

moje listy zawsze były bardzo obszerne, niestety nie dzisiaj. Nie mam tyle czasu i szczerze, ochoty. Jesteś jedyną osobą, z którą chcę się pożegnać. Będziesz na mnie zły, dlatego przepraszam, ale mimo to nie jest mi przykro, że odchodzę. Osiągnęłam w życiu wiele i nie czeka mnie nic perspektywicznego. Mam nadzieję, że moja decyzja nie zniszczy ci dzisiejszego wieczora. Jeśli naprawdę tego pragniesz to życzę Ci szczęścia u boku Ginny. 

Moją ostatnią wolą jest jedynie prośba, abyś był szczęśliwy, ale tak prawdziwie, a nie tak jak ja dotychczas. Pamiętaj też, żeby nie szukać winnych mojej decyzji, ani tym bardziej nie winić siebie za całą sytuację. Nie mogłeś temu zaradzić. Nie powinieneś nawet chcieć, zważywszy, że niesie to za sobą moje szczęście, a powtarzałeś, że pragniesz tego dla mnie w każdej chwili. 

Byłeś moim najlepszym przyjacielem, najważniejszym mężczyzną w moim życiu. Nikt nie rozumiał mnie tak jak Ty. 

Kocham Cię i zawsze będę.

Twoja, Hermiona.

ps. Zaopiekuj się puchaczem.


Odłożywszy pióro Hermiona przebiegła jeszcze raz wzrokiem po tekście. Była zadowolona ze swojego dzieła. Przekazała wszystko co chciała bez zbędnych tłumaczeń i wzruszeń. To była dobra chwila na wieczny sen. Hermiona pospiesznie wyszła na balkon, aby wysłać sowę do Pottera, bo wiedziała, że zbliża się ta chwila... czuła się już coraz bardziej senna... i paradoksalnie coraz szczęśliwsza...
- Nie szukaj Harry'ego! Leć do jego domu i tam czekaj na niego - wyjaśniła Hermiona sowie i puściła ją do lotu. Kiedy upewniła się, że ptak zniknął za horyzontem, nie zamykając drzwi balkonowych weszła z powrotem do mieszkania. Kiedy tylko jej stopy dotknęły dywanu poczuła nagłą falę osłabienia. Lampka wina wypadła z jej rąk wylewając resztkę czerwonego płynu na dywan.
- Nigdy go nie lubiłam... - westchnęła kobieta spoglądając na zniszczony prezent od narzeczonego. W następnej chwili Hermiona osunęła się na podłogę. Jej nieruchome ciało wydawało się odprężone, a na ustach zastygł niemy półuśmiech.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEWhere stories live. Discover now