XXIV. Przeszukać Londyn

983 52 0
                                    

- Podobno ślub ma odbyć się w walentynki... - skrzywił się Harry, kiedy opowiadał o planach weselnych.
- Podobno? - zdziwiła się Pansy - Przecież to twój ślub. Nie bierzesz udziału w organizacji?
- Wystarczy, że będę musiał tam być - przejechał dłonią po twarzy brunet.
- Przepraszam cię, ale jednak nie do końca wszystko rozumiem - zaczęła nieśmiało Parkinson - Wiem co zrobiła Weasley. To jasne, że wszyscy jesteśmy na nią wściekli, ale wcześniej byliście razem. Coś musiało was łączyć... - próbowała doszukać się jaśniejszej strony tej sytuacji Pansy.
- Kiedyś, w szkole oddałbym za nią życie, kochałem ją, uwielbiałem i zrobiłbym dla niej wszystko... - przyznał mężczyzna - I dlatego aktualna sytuacja jest taka tragiczna...
- Harry... - szepnęła Pansy zaskoczona. Kobieta chwyciła ciepłe dłonie Pottera w swoje dodając mu otuchy - Wymyślimy coś... znasz Hermionę...
- Tak Pansy... ale jeśli najmądrzejsza czarownica jaka chodzi po tej ziemi nic nie poradzi to jestem w beznadziejnej sytuacji.
- Och, Harry... nie wiem co zrobić, żeby ci pomóc... - zmartwiła się jeszcze bardziej Parkinson.
- Hej... po prostu się uśmiechnij... - poprosił Harry unosząc podbródek kobiety delikatnie ku górze, tak aby spojrzeć jej prosto w oczy - To bardzo pomoże...

Widok jaki zastał blondyn po wejściu do kawiarni bardzo go zaskoczył. Pansy z Potterem siedzieli wpatrzeni w siebie jak para zakochanych nastolatków.
- Ekhm... nie przeszkadzam? - zwrócił na siebie uwagę Draco unosząc brew w charakterystyczny sposób. Widząc zmieszanie i rozbiegane spojrzenia towarzyszy zmienił temat - Co wy tacy ponurzy? - tym razem w jego kierunku powędrowały dwa przeszywające spojrzenia.
- Draco... - westchnęła zrezygnowana Pansy - Widzę, że chcesz nam coś powiedzieć... - powiedziała kobieta obserwując swojego nad wyraz zadowolonego przyjaciela rozkładającego się na siedzeniu obok.
- Mam pewne informację, które powinny cię zainteresować, Potter... - zaczął tajemniczo blondyn lecz przerwał i zerwał się na równe nogi - Gdzie Granger?!
- Poszła do Rona... - poinformował Harry.
- Jakie informacje? - ożywiła się Pansy.
- Gdzie poszła? Mieliście nigdzie nie wychodzić! - wściekł się Malfoy i natychmiast chciał wyjść na zewnątrz. Powstrzymał go jednak silny uścisk na ramieniu.
- Możemy najpierw porozmawiać? Hermionie nic nie grozi - zaproponował Potter.
- I tutaj nie byłbym tego taki pewny... - wyszarpnął się Draco. Pozostała dwójka nie mając wyboru ruszyła za Malfoy'em - Długo jej nie ma? - zapytał blondyn zatrzymując się na ulicy.
- Już jakiś czas... - speszyła się Pansy robiąc się cała czerwona na twarzy. Draco na pewno zauważył, że kiedy zostali w restauracji sami z Harry'm przestali zwracać uwagę na nieobecność byłej Gryfonki.
- Gdzie on mieszka? - odezwał się poważnie Draco.
- Dwie przecznice stąd... - wskazał kierunek Potter. Blondyn bez zastanowienie ruszył wskazaną ulicą.
- Co się dzieje? - pytała zasapana Pansy próbując dotrzymać kroku mężczyznom.
- Mam nadzieję, że nic.... - skrzywił się Malfoy.
- To normalne, że Hermiona chciała odwiedzić swojego narzeczonego. Dawno się nie widzieli... pewnie chcą wykorzystać tą chwilę... - tłumaczył brunet. Malfoy jedynie zmroził go spojrzeniem i przyśpieszył kroku. Miał pewne podejrzenia co do udziału Weasley'a w tej całej maskaradzie, a teraz... po słowach Pottera zaczęły nachodzić go wizje rudzielca obłapiającego jego Hermionę... tzn. Granger, jego pacjentkę.
- To tutaj... - przemyślenia blondyna przerwał głos Pottera.
- Chodźmy! - zdecydował Draco. Kiedy wszyscy znaleźli się przed odpowiednimi drzwiami Malfoy próbował bez zbędnych ceregieli wtargnąć do mieszkania. Drzwi były jednak zablokowane.
- Ron! Hermiono! To my! - krzyknął Harry. Po dłuższej ciszy podczas, której zniecierpliwiony blondyn zdążył poważnie uszkodzić powierzchnię ściany na klatce schodowej, ktoś wewnątrz odblokował zamki i zdjął zaklęcia. Nie czekając cała trójka weszła do środka.
- Gdzie Granger?! - zawarczał Draco podchodząc do Weasley'a, który wydawał się być zdezorientowany.
- Przeszkodziliśmy?- zapytała nieśmiało Pansy widząc rudzielca w samych spodniach. Dookoła były porozrzucane inne części garderoby - męskiej, jak i damskiej.
- Gdzie ona jest!!! - w tej chwili Malfoy był wyprowadzony z równowagi i prawie podniósł Weasley'a, który wydawał się być bez życia.
- Zrobiłem coś złego... - odezwał się w końcu ledwie dosłyszalnie Ron.
- Złego? Hermionie? - tym razem przy mężczyznach znalazła się Pansy.
- Uciekła... - dodał Weasley słabym głosem.
- Co tu się stało? - pytał Potter, który wyswobodził przyjaciela z uścisku Malfoy'a i chciał z nim spokojnie porozmawiać. Ron spoglądał jedynie w oczy Harry'ego i nic nie odpowiedział. Jednak w spojrzeniu tym dostrzegł ból, żal oraz wypierającą je obojętność.
- Weasley, ej, Weasley! - krzyczał Malfoy - Nie odpływaj....
- Jest pod działaniem zaklęcia... - zauważyła Pansy zakrywając usta dłonią z przerażeniem.
- Ron! Ron! Walcz z tym! - próbował uratować przyjaciela Harry - Dla Hermiony! - łapał się ostatniej deski ratunku brunet. Tym razem oczy Weasley'a zaczęła robić się znacznie wyrazistsze. Delikatna mleczna mgła znikła zupełnie, a wyczerpany mężczyzna opadł na kanapę.
- Skąd wiedziałeś, że mogło się coś stać? - zapytał Malfoy'a Potter ciągle zeskając w stronę wyczerpanego przyjaciela.
- Byłem w Mungu i okazało się, że ten tutaj... - skinieniem głowy wskazał z pogardą Weasley'a - sfałszował wyniki badań. Nie jesteś ojcem... a przynajmniej nie dziecka Weasley.
- Draco, to pewne? - pytała nie dowierzając Pansy. Potter w tym czasie złapał się za głowę i przemierzał wzdłuż i wszerz powierzchnię salonu, w którym się znajdowali. Nie mógł zrozumieć postępowania ludzi, których dotąd uważał za swoich przyjaciół.
- Ty śmieciu! - Harry doskoczył do Weasley'a - Zniszczyłeś mi życie!
- Harry... - próbowała uspokoić mężczyznę Pansy. Malfoy w tym czasie jedynie przyglądał się z satysfakcją zaistniałej sytuacji - On nie robił tego świadomie...
- Skoro już tak sobie miło gawędzimy to może powiesz nam, gdzie do cholery jest Granger! - kolejne słowa wypowiadane przez blondyna były przepełnione coraz większą dawką wściekłości.
- Nie mam pojęcia - przyznał Ron spuszczając głowę ze skruchą - Uciekła moim autem...
- Dlaczego uciekła... przecież obiecała - Pansy ukryła twarz w dłoniach, aby nikt nie był w stanie dostrzec jej łez.
- Przyłapała mnie z Luną... w łóżku... - przyznał rudzielec. Nie minęła chwila, a Ron leżał na dywanie w swoim salonie zalewając się krwią sączącą się z  nosa i rozciętej wargi.
- Harry! - zdążyła krzyknąć Pansy, jednak reakcja mężczyzny była natychmiastowa.
- Ty cholerny dupku! - Potter był wściekły. Za to Malfoy spiął się, a na jego twarzy jedynie na moment pojawił się przebłysk uśmiechu.
- Wiem Harry. Jestem kretynem! Starałem się przerwać zaklęcie, ale było zbyt silne. Dopiero widok Hermiony zaczął doprowadzać mnie do stanu normalności. Zacząłem sobie przypominać.... - rozpłakał się Weasley.
- Policzymy się jeszcze, a tym czasem musimy znaleźć Hermionę - zdecydował Potter odwracając się od przyjaciela.
- Może być wszędzie... - pokręciła z zrezygnowaniem głową Pansy. Kobieta czuła się winna zaistniałej sytuacji. Gdyby tylko była bardziej stanowcza i nie pozwoliła jej wyjść... Gdyby nie była tak zaabsorbowana obecnością Pottera....
- Pansy, to nie twoja wina... - zapewnił blondyn.
- Wynocha z moich myśli! - wrzasnęła Pansy, co spowodowało, że trzech obecnych mężczyzn zatkało uszy dłońmi.
- Nic nie zrobiłem.... dobrze cię znam.... - sprostował Draco.
- Przepraszam.... - zwiesiła głowę Parkinson znów robiąc minę winnego.
- Najważniejsze to odnaleźć Hermionę - przerwał rozmowę przyjaciół Potter - Powinniśmy przeszukać Londyn.
- Potter, zdajesz sobie jak to brzmi? Przeszukać Londyn? - uniósł brwi w geście drwiny Malfoy.
- A masz lepszy pomysł? - Potterowi odpowiedziało milczenie - Tak myślałem.
- Ruszamy na Pokątną - powiedziała Pansy i ruszyła do drzwi.
- To Hermiona.... może być w mugolskiej części miasta - odezwał się niepewnie Ron.
- Ten parszywy szczur ma rację - skrzywił się Draco - Musimy się rozdzielić.
- Przeniosę się na Pokątną - zaproponowała Pansy - Znam też kilka innych zakamarków - blondyn przytaknął.
- Potter, mugolska część? - zapytał Draco.
- Chyba znam ją najlepiej z nas wszystkich - przyznał Harry.
- Ja mam jeszcze jeden pomysł, gdzie mogłaby być - dodał Draco.
- Idę z wami! - wtrącił się rudzielec, kiedy mieli opuszczać jego mieszkanie.
- Już wystarczająco zrobiłeś - powiedział nieprzyjaźnie Potter.
- Ale poszukiwania mogą zająć wam wiele dni... - próbował przekonać pozostałych Ron.
- Po prostu zostań tutaj i nie rób nam więcej problemów - rzucił w kierunku Rona Malfoy wychodząc i nawet nie zaszczycając Weasley'a spojrzeniem.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz