XIII. Ona mnie lubi

1.1K 71 0
                                    

Kolejne dni nie przyniosły większej poprawy stanu Hermiony. Co prawda kobieta odzyskała przytomność i nawet mogła wstać z łóżka, jednak nie było dnia, żeby nie straciła przytomności lub wymiotowała. Jej stan fizyczny utrzymywał się na stałym poziomie. Nasilały się również bóle w klatce piersiowej. Hermiona sama nie wiedziała, czy jest to spowodowane fizycznym urazem czy raczej efektem załamania z powodu utraty najbliższych.
Stanem byłej Gryfonki bardzo przejęła się Pansy, a za całą sytuację obwiniała dyrektora, który swoim pomysłem doprowadził do pogorszenia stanu Hermiony.
- Co ty sobie myślałeś? Hermiona czuła się już dobrze... - po raz kolejny w ciągu kilku dni z gabinetu dyrektora dobiegały krzyki jego przyjaciółki.
- Możesz się opamiętać? Nie zapominaj, że to ja... - mówił blondyn.
- Tak wiem, to ty jesteś magomedykiem. Więc zrób coś, żeby Hermiona nie cierpiała - prosiła Parkinson.
- Robię co w mojej mocy - westchnął Draco.
Pansy zrezygnowana jak co dnia opuszczała gabinet i chciała udać się do Granger, która potrzebowała duchowego wsparcia.
- Uprzedzałem, żebyś się do niej nie przywiązywała - westchnął Malfoy.

Dzień po przebudzeniu Hermiony był przełomowym dla ich znajomości. Szatynka otworzyła się przed Pansy i opowiedziała jej o swojej relacji z przyjaciółmi. Z każdym z osobna i wszystkimi razem. Parkinson cierpliwie słuchała Hermiony i dodawała jej odwagi, której potrzebowała teraz szczególnie. Była Gryfonka nie wiedziała co się dzieje z jej organizmem. Zawsze była zdrową osobą. Kiedy jej stan psychiczny się poprawił była pewna, że może faktycznie będzie dobrze. Uda jej się pozbierać. Nie zamierzała wracać do świata, z którego próbowała uciec. W tym momencie znów miała świadomość, że to co się dzieje nie zależy od niej.

- Hermiona? Gdzie idziesz? - zapytała pewnego dnia Pansy, która przyniosła przyjaciółce dawkę codziennych eliksirów do spożycia.
- Nie wytrzymam w tym pokoju ani chwili dłużej - odparła szatynka słaniając się na nogach i opierając się o ścianę na korytarzu przy swoim pokoju.
- Nie powinnaś jeszcze wychodzić... - zdiagnozowała zatroskana brunetka próbując objąć ramieniem Granger i wprowadzić ją z powrotem do sypialni.
- Nie... - powiedziała słabym głosem Hermiona - Pansy, proszę pozwól mi wyjść...
- Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko, ale... - próbowała przekonać byłą Gryfonkę brunetka.
- Dlatego, proszę cię... zwariuję tutaj... - prosiła Hermiona. Pansy obserwowała wzrokiem chorą kobietę i nie była w stanie dokładać na jej barki kolejnych nieszczęść.
- Dobrze, ale pójdę z tobą - powiedziała stanowczo Parkinson. Hermiona, gdyby nawet chciała nie mogła zaprotestować. Obie kobiety zgodnie, ramię w ramię ruszyły na zewnątrz.
Kiedy Pansy i Hermiona dotarły do sadu, który znajdował się w posiadłości brunetka pomogła Granger rozsiąść się wygodnie pod drzewem.
- Pans, nie obraź się, ale chcę zostać sama... - odezwała się Hermiona.
- Granger, nie przeciągaj struny... - próbowała zabrzmieć groźnie Parkinson, co spowodowało odwrotny efekt, bo obie zaśmiały się tylko przyjaźnie.
- Jestem dużą dziewczynką - zapewniła szatynka na pożegnanie.

Dzień był wyjątkowo pogodny jak na tak późną jesień. Nie tylko Hermiona chciała wykorzystać tę okazję. Draco Malfoy również przechadzał się po błoniach kliniki. Ostatnimi czasy nudził się niezmiernie. Doskonale zdawał sobie sprawę co jest tego przyczyną. Odkąd nie miał sesji z Granger nic go nie interesowało. Były Ślizgon miał ochotę podzielić się swoimi przemyśleniami z kimś kto go zrozumie. W tym celu chciał zawitać u swojej przyjaciółki. Nikt tak go nie rozumiał jak mądra smoczyca. Po drodze zastanawiał się dlaczego spośród wszystkich pacjentów to właśnie przypadkiem Granger był zaabsorbowany tak bardzo. Jego praca nigdy nie przenikała do życia prywatnego. Niestety nie tym razem. Ku wielkiemu zaskoczeniu blondyna Elwira miała innego gościa.

- Dawno się nie widziałyśmy... - westchnęła Hermiona opierając głowę o pień drzewa i zamykając oczy. Bez spoglądania za siebie wyczuła obecność ogromnego stworzenia, które ułożyło swój łeb tuż przy jej maleńkiej dłoni, którą ogrzał ciepły oddech. Malfoy stał dość blisko ukryty za grubym pniem drzewa. Wiedział, że nie powinien tu być i podsłuchiwać, ale było to silniejsze od niego. Nie mógł zwalczyć swojej Ślizgońskiej natury... Mógł też przysiąc, że Elwira go dostrzegła i przez moment wlepiła w niego swoje wyłupiaste ślepia.
- Wiesz, myślałam, że wszystko będzie już dobrze... - mówiła Hermiona - A tracę bliskich jednego po drugim... Właściwie nie mam już nikogo... - posmutniała kobieta. Jej słowa spotkały się z ostrą reakcją zwierzęcia - Auu! - zawyła Hermiona, kiedy twardy łeb szturchnął ją w ramię - No przepraszam... mam ciebie - poprawiła się kobieta i pogłaskała smoczycę po pysku. Ta jednak westchnęła zrezygnowana - O co chodzi? - dopytywała się Granger. Odpowiedział jej zawodzący ryk Elwiry - Nie jestem niewdzięczna... - powiedziała stanowczo Hermiona zupełnie jakby doskonale porozumiewała się ze stworzeniem - To miejsce dało mi jeszcze Pansy. Żałuję, że byłam dla niej na początku taka niemiła - smoczyca prychnęła z dezaprobatą - Odezwała się ta, która jest dla wszystkich miła... - dogryzła Hermiona.
Kilka kroków dalej pewien blondyn doskonale bawił się oglądając tę scenkę. Zauważył, że Granger i smoczycę łączą bliskie relacje. Prowokowany delikatną zazdrością kontynuował obserwację. Tylko czy zazdrościł kobiecie, że dogadywała się ze smokiem bez słów, czy obiektem zazdrości była ta druga istota, która zaskarbiła sobie zaufanie niedostępnej Granger?

- Boję się stąd wychodzić... - wypowiadała swoje obawy Hermiona - Chociaż patrząc na to co się dzieje ostatnio to chyba nie zanosi się na szybki wypis - te słowa uradowały Elwirę, która uderzyła z radości swoim wielkim ogonem o ziemię powodując delikatne wstrząsy - Najgorzej, że ani na zewnątrz, ani tym bardziej tutaj, nikt mnie nie chce - westchnęła Granger - Widzisz, nie wiesz wszystkiego... Ludzie, którzy kiedyś byli moimi przyjaciółmi nie mają czasu dla kogoś takiego jak ja. Ja, wiem, że sama tego chciałam. Stchórzyłam i chciałam to wszystko skończyć, a teraz nie powinno mnie dziwić, że są na mnie źli. Ja odrzuciłam ich, więc oni robią to ze mną. Powinnam się cieszyć, ale nie mogę! - otarła pierwszą łzę Hermiona - A to wszystko wina Malfoya! - powiedziała nieco głośniej. Po tych słowach mężczyzna ukrywający się za pniem nadstawił słuch jeszcze bardziej. Niezmiernie go interesowało co też taka Granger teraz o nim sądzi. On sam był przekonany, że ich stosunki się polepszyły. Oczywiście ich relacje nie mogły wykraczać poza stosunki służbowe.... Draco jednak sam przed sobą próbował jeszcze ukryć prawdziwe uczucia. Nie mógł powiedzieć, że Granger była mu obojętna. Żaden pacjent nie był! Ale też na tle innych podopiecznych wyróżniała się nie tylko swoją osobowością, wyrazistością, ale każdy mógł dostrzec, że Malfoy akurat tej kobiecie pozwalał na dużo więcej niż reszcie. Mógł wszystko zwalić na fakt, że jest bohaterką magicznego świata i przyjaciółką sławnego Pottera, ale każdy kto znał dobrze blondyna wiedział, że te argumenty przemawiały właśnie na jego niekorzyść. Draco postanowił, więc zaryzykować zdemaskowanie i przenieść kryjówkę bliżej dziewczyny.

- Myślałam, że jak zostanę dłużej w jego towarzystwie to tym bardziej będę chciała skończyć ze sobą - wyjawiła Hermiona na co Elwira zawyła smutno - Tak, tak myślałam na początku, ale wbrew wszystkiemu to właśnie on tchną we mnie tą ochotę do życia - zaśmiała się sama do siebie Granger - Ta tchórzliwa fretka sprawiła, że ja przestałam być tchórzem... - Malfoy prychnął z oburzeniem, kiedy usłyszał jak Granger się o nim wyraża. Jego kryjówka zostałaby odkryta, gdyby nie chichot Elwiry.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - pomyślał blondyn marszcząc brwi.
- Ej, nie śmiej się z niego - uspokoiła smoka kobieta, ku ogromnemu zaskoczeniu Draco - Jestem mu winna życie - powiedziała poważnie Hermiona - Zrobił dla mnie więcej niż niejedna osoba. Rozumiem, że z poczucia obowiązku, ale zawsze.... - dodała zawiedzionym głosem kobieta. Na te słowa Elwira zamrugała szybko - Ej, nie udawaj zaskoczonej! Mówiłam ci już kiedyś, że go lubię, ale to tajemnica... - zagroziła palcem Hermiona co wyglądało komicznie zważywszy, że jej przeciwnikiem był olbrzymi gad.
Za to w głowie blondyna rozbrzmiewały nadal słowa szatynki.
- Ona mnie lubi? - zastanawiał się - Jak to możliwe? Po tym wszystkim? Po tylu latach udręki? - Draco wiedział, że jego uczucia do byłej Gryfonki też są inne niż w szkole, ale ona tak naprawdę nigdy nic mu nie zrobiła. To on był tym złym, który ranił ją każdego dnia. Niestety Malfoy posmutniał jeszcze bardziej, kiedy przypomniał sobie jakie wieści będzie musiał przekazać Hermionie następnego ranka. Najgorsze było to, że ta wiadomość zrani bardzo wiele osób bliskich również jemu.

Draco siedział w ukryciu jeszcze jakiś czas. Dopiero, gdy zaniepokojona Pansy przyszła, aby zabrać Hermionę bezpiecznie do pokoju, również on wstał z wilgotnego już mchu i udał się do swojego gabinetu. Rzadko mu się to zdarzało, ale w takiej sytuacji jak jego obecna sięgnął do baru po alkohol. Tak noc zapowiadała się bardzo długa i nieprzespana.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEWhere stories live. Discover now