XXVI. Trochę szkoda

966 54 0
                                    

Draco do rana przeszukiwał pobliskie drogi, aż odnalazł samochód Weasley'a w zaspie. Nie był to dobry trop. Blondyn w tej chwili zaczął się jeszcze bardziej przejmować stanem Granger. Na szczęście po zbadaniu miejsca utknięcia samochodu nie znalazł żadnych śladów krwi, co mogło świadczyć, iż Hermiona była cała i zdrowa i o własnych siłach oddaliła się stąd. Malfoy pojechał, więc do najbliższego miasteczka. Znał je jak własną kieszeń, sam często przyjeżdżał tutaj, aby zaspokoić swoje.... wszelkie potrzeby. Tym bardziej nie było to miejsce dla Hermiony.

Tymaczasem poranek zawitał również do mieszkania Pottera. Mężczyzna już od dłuższego czasu siedział w skórzanym fotelu ze szklaneczką Ognistej Whiskey i przyglądał się pięknej kobiecie, która beztrosko spała w jego wielkim łożu. Słonko zaczynało już powoli wkradać się przed niedbale zaciągnięte zasłony i lada moment swoimi promieniami dosięgnie twarzy Pansy. Harry chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, żeby nie było kolejnego dnia. Żeby zniknął świat istniejący poza tym mieszkaniem. Pociągając kolejny łyk whisky westchnął zdając sobie sprawę, że są to jedynie pobożne życzenia, które nie mogą stać się rzeczywistością. Bał się również reakcji kobiety, w której się zakochał. Tak, Harry zakochał się w Parkinson, chociaż w szkole nigdy by siebie nie podejrzewał o coś takiego.
Jego rozmyślania przerwał kobiecy melodyjny głos okraszony poranną chrypką:
- Dzień dobry - przywitała się nieśmiało Pansy siadając na środku łóżka i przyciskając do siebie fragment kołdry. Widząc ten gest Harry łobuzersko się uśmiechnął przywołując tym samym rumieniec na twarzy Pansy.
- Jak ci się spało? - zapytał odstawiając szklankę na stolik i podchodząc do brunetki - Pięknie wyglądasz - dodał całując ją prosto w usta.
- Harry, przesadzasz... - ciągle rumieniła się była Ślizgonka przygładzając sterczące kosmyki włosów.
- Ani odrobinę - zapewnił Harry kładąc jedną dłoń na piersi, a drugą podnosząc ku górze w geście przysięgi.
- Długo już nie śpisz? - pospiesznie zmieniła temat Pansy.
- Jakiś czas... Śniadanie już czeka - powiedział Harry i chciał wyjść, aby dać Pansy odrobinę prywatności by mogła się ubrać.
- Harry... - zatrzymała go Parkinson.
- Tak?
- To co się stało... - zaczęła.
- ... było cudowne i nigdy nie będę tego żałował. Kocham cię - powiedział pewnie Potter. Zdążył dobrze przemyśleć to co zamierzał powiedzieć miłości swego życia zanim ta dołączyła do niego tego ranka.
- Kochasz mnie? - zapytała niepewnie Pansy jakby upewniając się czy to nie był wybryk jej wyobraźni.
- Bardzo - przyznał Harry podchodząc do Pansy i chwytając ją za dłonie - I to co jestem zmuszony zrobić nie zmieni moich uczuć, pamiętaj!
- Och... ja też! - rozpłakała się kobieta - Ja też cię kocham Harry... to takie niesprawiedliwe - chlipała brunetka.

Blondyn był głodny i zmarznięty. Chciał jak najszybciej odnaleźć Granger i wrócić do kliniki. W takich właśnie chwilach tęsknił za swoim zwykłym, nudnym i poukładanym życiem. Ale takie przestało ono być od momentu wkroczenia w nie Hermiony. Kobieta dogłębnie dawała o sobie znać i zakorzeniła się w historii życia Malfoy'a na dobre.
Wczesnym rankiem w okolicy otwarty był jedynie jeden lokal, niestety o wątpliwej renomie. Nie mając innego wyboru Draco wszedł do środka. Jakie było jego zdziwienie, kiedy tuż po przekroczeniu progu jego spojrzenie spotkało się z wyczekującym wzrokiem poszukiwanej szatynki. W mgnieniu oka pokonał dzielącą ich odległość, aby upewnić się, że faktycznie jego wędrówka dobiegła końca.
- No, nareszcie. Myślałam, że już nigdy po mnie nie przyjedziesz?! - powiedziała Hermiona czkając i popijając kolejny łyk ze swojej szklanki. Malfoy oparł się o bar przyglądając się wstawionej kobiecie. W tym momencie lekko zaniemówił.
- Ekhm.... - zreflektował się po chwili - Co ty tu robisz?
- Starałam się utopić smutki w alkoholu. Niestety, te cholerstwa nauczyły się pływać! - Granger podniosła szklankę w geście toastu i wypiła zawartość do dna.
- Alkohol nie rozwiąże twoich problemów... - zauważył blondyn odsuwając szklankę i opadając na krzesło barowe.
- Jesteś dzisiaj jakiś niewyraźny, czerwone oczy... Piłeś? - zagadnęła kobieta zbliżając swoją twarz do jego bladego oblicza i przyglądając mu się uważnie. Przymykała w tym momencie jedno oko co prawdopodobnie ułatwiało jej widzenie obrazu w jednym wymiarze.
- Nie, nie chciałem iść do pracy i płakałem - prychnął blondyn jednocześnie lekko uśmiechając się na widok wstawionej Granger, która martwi się jego stanem. Hermiona pokręciła głową z dezaprobatą.
- Kelner, dla mnie whisky! - krzyknęła była Gryfonka,a  widząc srogie spojrzenie blondyna dodała - A dla pana rachunek! - blondyn jedynie westchnął i wyjął portfel, aby uregulować rachunek, kiedy Granger raczyła się ostatnim drinkiem.
- Czekałaś tu na mnie? - Malfoy wrócił pytaniem do początku ich spotkania.
- Tak. Jechałam do kliniki, kiedy samochód odmówił posłuszeństwa - wyjaśniła Hermiona.
- Wjechałaś w zaspę - sprostował Draco na co Hermiona machnęła tylko ręką i pociągnęła olbrzymi łyk ognistego trunku.
- Chciałam zniszczyć samochód, ale jestem zbyt dobrym kierowcą. Zrobiłam to specjalnie - zachichotała Granger.
- Powinnaś porozmawiać z Weasley'em - powiedział niechętnie Malfoy krzywiąc się.
- Nie mam o czym - poinformowała bojowo Hermiona - Wiesz co mi zrobił?! - Granger uderzała palcem wskazującym w tors Draco.
- Wiem, że cierpisz...
- Cierpię? On wyrwał mi serce i przemielił je przez maszynkę! - czarownica uderzyła pięścią o blat baru zwracając na siebie uwagę obecnych.
- I tak chciałaś go zostawić. Przecież po to tam poszłaś - zauważył Malfoy.
- Tak, ale rozstanie miało uchronić go przed większym cierpieniem. Kocham go.... - Hermiona ukryła twarz w dłoniach ukrywając się jednocześnie za kurtyną włosów.
- W takim razie tym bardziej powinniście porozmawiać - powiedział poważnie Malfoy. Jego postawa diametralnie się zmieniła. Natychmiast spiął się w sobie i zachowywał zdrowy dystans pomiędzy sobą, a pacjentką. Kiedy Hermiona chciała chwycić jego dłoń natychmiast ją cofną. Hermiona spojrzała na niego zbolałym wzrokiem i również wyprostowała się służbowo
- Jedźmy więc.... - zdecydowała Hermiona odstawiając niedopitą szklankę na bar i wstając. Niestety jej próby samodzielnego poruszania się skończyłyby się upadkiem, gdyby nie szybka reakcja blondyna, który uchronił ją przed spotkaniem z podłogą. Nie całkiem przytomna Hermiona oparła się na ramieniu blondyna.
- Przepraszam, czy to pani tańczyła wczoraj na stole w samej bieliźnie? - zapytał jakiś mężczyzna, kiedy mijali jego stolik.
- Ja? W samej bieliźnie? - oburzyła się na głos szatynka opierając głowę o klatkę piersiową Malfoy'a - On chyba za wcześnie wyszedł.... - dodała odrobinę ciszej kobieta, tak, że jedynie Draco mógł ją usłyszeć.
- Granger!? - Draco zareagował zaskoczonym okrzykiem.
- Ciiii.... - Hermiona położyła palec na ustach mężczyzny.
Dalszą drogę pokonali dużo szybciej, gdyż Draco chwycił Hermionę w ramiona i pomaszerował pewnie w stronę zaparkowanego samochodu. Dopiero pod drzwiami pasażera postawił wiotką Granger na nogi, aby otworzyć drzwi. Kiedy uporał się zamkiem szarmanckim gestem zaprosił byłą Gryfonkę do środka.
- Ale...! - zagroziła mu palcem Hermiona - Ty nie należysz do mężczyzn, którym tylko jedno w głowie?
- Nie skądże - odpowiedział blondyn.
- Trochę szkoda... - westchnęła Hermiona i wgramoliła się na siedzenie. Malfoy zmarszczył lekko brwi nie będąc pewnym czy dobrze zrozumiał intencję kobiety.
Przed zajęciem swojego miejsca za kierownicą, Draco wysłał patronusa do Pottera. Czas skończyć tę wycieczkę....
- Do Nory - zdecydowała Hermiona zapinając pasy.
- Słucham?
- Mówiłeś, że powinnam porozmawiać z Ronem, a przy okazji pożegnam się także z Molly i Arturem - wyjaśniła Hermiona.
- Powinniśmy najpierw odpocząć - protestował Draco.
- Jedź! - powiedziała ostro Granger.
- Dobra, ale ty lepiej idź spać, chyba, że chcesz ich przywitać w stanie upojenia... - zauważył blondyn.
- Nie mądrz się... - warknęła Hermiona, ale posłuchała rady i za chwilę była pogrążona w głębokim śnie. Po krótkiej chwili również jej głowa spoczywała na ramieniu kierowcy. Draco zwolnił delikatnie i utrzymywał stałą prędkość, aby nie obudzić towarzyszki. Co chwilę spoglądał na nią z troską.
- Co u licha się stało? Przecież ona kocha Weasley'a... Powinien przestać o niej myśleć w ten sposób - wiele myśli kłębiło się w głowie blondyna. W zapomnieniu nie pomagał dotyk i zapach Hermiony.
- Dziękuję Draco - wyszeptała Granger nie otwierając oczu - Że mnie odnalazłeś - dodała wtulając się mocniej w blondyna i wdychając jego męski zapach.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEWo Geschichten leben. Entdecke jetzt