XXX. My też cię kochamy

1.1K 55 4
                                    

Hermiona obudziła się w świąteczne popołudnie. Już dawno nie czuła się tak wypoczęta. Szatynka leniwie podciągnęła się po pozycji siedzącej i rozejrzała się po pokoju. Nic się tu nie zmieniło odkąd była małą dziewczynką. Jej uwagę przykuł kryształowy flakonik stojący na stoliku nocnym oraz kawałek pergaminu. Kobieta natychmiast chwyciła wiadomość i przeczytała półgłosem:

Hermiono,

wybacz, że zostawiam cię samą, ale musiałem pilnie wyjechać do kliniki. 

Mam nadzieję, że wypoczęłaś. Pozostawiam ci jeszcze jedną porcję eliksiru Słodkiego Snu. 

Uważaj na siebie.

Do zobaczenia na ślubie Pottera. Mam nadzieję, że zechcesz mi towarzyszyć? 

Wesołych Świąt.

Twój Draco

Szatynka po przeczytaniu wiadomości westchnęła i wtuliła się w pachnącą pościel. Z szerokim uśmiechem układała sobie plan na dzisiejszy dzień.

- Chyba przydałoby się kupić jakąś suknię na ten nieszczęsny ślub - skrzywiła się nieznacznie Hermiona. Podświadomie jednak chciała zrobić wrażenie na Draco. Młoda kobieta powoli wstała z ciepłego posłania i przygotowała się do wyjścia. Nie miała ochoty na samotne uroczyste świąteczne śniadanie, więc ograniczyła się do gorącej herbaty i kawałka pieczonego indyka. 

-  Pierwszy przystanek Sowia Poczta - zdecydowała Hermiona wychodząc z domu. Była Gryfonka chciała wysłać odpowiedź blondynowi zanim zniknie w czeluściach królestwa Madame Malkin. 

- Dobra Potter masz pół godziny! - do uszu bruneta dotarł gburowaty głos jednego ze strażników Azkabanu. Po chwili za jego plecami zatrzasnęły się masywne drzwi. Przez dłuższą chwilę Harry przyzwyczajał się do mroku panującego w celi. Dopiero po chwili zauważył kruchą postać siedzącą na jedynej pryczy. 

- Harry? To ty? - odezwała się niepewnie Pansy.

- Pans... - Potter pokonał odległość dzielącą go z ukochaną w kilku krokach i przytulił ją czule do siebie. Przez cienki materiał wyczuł jej przygarbioną postać, a jego dłoń napotkała kościste palce brunetki - Czy oni cię w ogóle karmią? - oburzył się Harry. W odpowiedzi Pansy jedynie uśmiechnęła się blado.

Po chwili milczenia, kiedy to mężczyzna przypatrywał się uważnie każdemu centymetrowi twarzy kobiety, gładził jej splątane włosy i muskał każdego siniaka ustami, odezwała się była Ślizgonka.

- Dostałeś moją wiadomość?

- Tak, dlatego tu jestem. Jeśli twoje przypuszczenia się sprawdzą.... - zaczął mówić Harry.

- Wiem, że to mimo wszystko ryzykowne, ale wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję. I każdą uszanuję... - tłumaczyła cichym głosem Parkinson.

- Jeśli stchórzę? - pytał Harry spuszczając wzrok.

- Zrozumiem..., bo mimo to nigdy nie poznałam tak odważnego i dobrego czarodzieja - Harry poczuł na swoim policzku dotyk zimnej dłoni kobiety.

- Wyłazić stamtąd! Koniec widzenia! - drzwi otworzyły się nagle.

- Dopiero przyszedłem... - oburzył się Potter.

- To nie hotel, wypad stąd! - strażnik splunął brunetowi  pod nogi.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz