IV. Proszę, żyj

1.5K 82 5
                                    

Kiedy Harry zmaterializował się w salonie Hermiony pierwsze na co zwrócił uwagę był Ron siedzący przy kominku z ukrytą w dłoniach twarzą. Gdy usłyszał trzask teleportacji natychmiast podniósł głowę i spojrzał ze smutkiem na przyjaciela.
- Ron, gdzie jest Hermiona? - natychmiast zapytał Potter - I co się tutaj stało? - pytał dalej brunet widząc rozlane wino, szkło, tabletki i eliksiry - Ron mówię do ciebie! - krzyknął Potter potrząsając przyjacielem, który nie odzywał się ani słowem.
- Harry, ja nie wiem dlaczego.... Chciałem ją ratować.... - zaczął się tłumaczyć Weasley.
- Przed czym?
- Ona.... Hermiona.... chciała popełnić samobójstwo... - wyrzucił z siebie rudzielec.
- Co?!!! - Harry złapał się za głowę i pchnął na fotel przyjaciela. Ból jaki zaczął pulsować w głowie Harry'ego od momentu dotarcia do niego słów Rona był porównywalny z oberwaniem najgorszą klątwą. Brunet zaczął się motać po pokoju. Wewnątrz rozpierała go ogromna siła i agresja. Chwycił lampę, która stała w zasięgu jego rąk i cisnął nią tak, że wyleciała przez balkon rozbijając po drodze szyby.
- Harry! Co ty robisz?! - krzyknęła Ginny, której przybycia w ferworze wewnętrznej walki będącej skutkiem bezradności i bezsilności nikt nie zauważył.
- Odsuń się! - krzyknął Potter.
- Ron, co się stało? Gdzie Hermiona? - pytała Ginny próbując dowiedzieć się ile wie jej narzeczony.
- Hermiona jest w Mungu... - powiedział Weasley spuszczając wzrok i przyglądając się swoim dłoniom. Zachowywał się tak jakby ciężko było mu znieść karcące spojrzenie siostry.
- To dlaczego jeszcze tu jesteśmy? - oburzył się Potter i zniknął w kominku. Tuż za nim podążyła Ginny, jednak zanim zniknęła w płomieniach zwróciła się do Rona:
- Harry mi się oświadczył, ale nie myśl, że i tak jestem zadowolona. Zawsze muszę po was sprzątać - westchnęła rudowłosa i już jej nie było.

- Boże, Hermiona!!! - przestraszył się Potter, kiedy znalazł nieprzytomną Hermionę na szpitalnym łóżku - Kochanie, obudź się!!! - błagał mężczyzna ściskając niewielki kobiece dłonie i głaszcząc przyjaciółkę po bladej twarzy.
- Dlaczego? - pytał nieprzytomną kobietę. Jego dłonie drżały ze zdenerwowania. W oczach szkliły się łzy, z którymi mężczyzna dzielnie walczył - Proszę, żyj... - szeptał opierając czoło o nieruchome ciało przyjaciółki - Nie poradzę sobie bez ciebie... - dodał szeptem.
- Pamiętasz jak leżałaś spetryfikowana w skrzydle szpitalnym? - wspominał Harry - Nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałem.... - gładził dłoń przyjaciółki zupełnie jak w drugiej klasie, była zimna i bez życia.
- Przepraszam, że nie smakowało mi to co przyrządzałaś dla nas na wyprawie... byłem niewdzięczny... ale wybacz... naprawdę nie umiesz gotować... - próbował zażartować mężczyzna. Był tak pochłonięty rozmową z Hermioną, że nie zauważył swojej narzeczonej, która od jakiegoś czasu stała w drzwiach sali i przysłuchiwała mu się.
- Ekhm... - odchrząknęła Ginny.
- O jesteś? I co powiedzieli magomedycy? - zwrócił na nią uwagę Harry.
- Jej stan jest bardzo ciężki. Nie wiadomo czy przeżyje - powiedziała Ginevra dobijając tymi słowami mężczyznę.
- Jak to? To dlaczego oni nic nie robią! - oburzył się Potter i natychmiast wstał. - Chyba muszę sam się z nimi rozmówić.
- Harry, zostań. Zrobili co w ich mocy. Hermiona nie jest głupia, jeśli chciała się zabić to wiedziała co ma zrobić, żeby jej się udało - powstrzymała przed wyjściem Pottera. Nie chciała, żeby ten robił awantury w szpitalu.
Zrezygnowany mężczyzna usiadł na szpitalnym krześle i zmyślił się ignorując obecność panny Weasley. Jego świadomość poszybowała w przeszłość bliższą i dalszą. Przed oczami stawały mu momenty, w których byli z Hermioną szczęśliwi. Pomimo niebezpiecznych okoliczności narodzin i rozwijania się ich znajomości stali się sobie bardzo bliscy. Ich przygody w szkole, ich wspólne rozmowy, o których pojęcia nie miał Ron, ich wzajemne wsparcie, kiedy ich obiekty westchnień wiązały się z kimś innym. Wyprawa w poszukiwaniu Horkruksów podczas, której zostali sami. Ten czas zbliżył ich do siebie. W pewnym momencie Harry myślał, że mógłby tkwić w takim układzie już zawsze. Mógłby spędzić resztę życia z Hermioną, mógł ją kochać nie tylko jak siostrę. Wiedział jednak, że jego przyszłość jest niepewna. Znał również uczucia Hermiony do Rona i wiedział, że prędzej czy później będą razem. Potter próbował wśród wspomnień odnaleźć momenty, w których jego przyjaciółka dawałaby znaki, że nie czuje się dobrze, że jest nieszczęśliwa. Czy nie była szczęśliwa w związku? Brakowało jej czegoś w życiu? Brunet zdawał sobie sprawę, że ogromny wpływ na zachowanie Hermiony ma Ginny, ale przyjaciółka otwarcie nigdy mu się nie poskarżyła.
- Harry wracajmy do domu - przerwała rozmyślania mężczyzny Ginny.
- Zostaję, ale ty możesz wracać - powiedział Potter nie odwracając wzroku od Hermiony.
- Przestań, musisz odpocząć - nalegała rudowłosa kładąc dłoń na ramieniu bruneta.
- Ginny - zwrócił się do kobiety - powiedziałem, że nigdzie nie idę - powiedział twardo Harry.
- Dobra! Jak chcesz! - prychnęła panna Weasley i wyszła z sali.
Harry odetchnął z ulgą, kiedy został sam z Hermioną.
- Kocham cię... - wyszeptał przy uchu śpiącej i pocałował ją w chłodny policzek. Potter modlił się, aby dawka eliksiru Słodkiego Snu, którą zażyła Hermiona była zbyt słaba, aby pozbawić życia silną Gryfonkę.
Swoją drogą zastanawiające stało się dla niego zachowanie narzeczonej. Kiedyś wrażliwa i pełna empatii, dziś zachowawcza i obojętna. Czy dopiero desperacki krok Hermiony był w stanie otworzyć mu oczy na najbliższe otoczenie? Podczas rozmyślań dotyczących swojej przyszłej żony Harry'ego zmorzył zbawienny sen.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEWhere stories live. Discover now