XXIII. Pozbędę się jej

983 54 0
                                    

- Co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał nieśmiało Harry, który był naprawdę szczęśliwy.
- Jak wróci Malfoy to wracamy do kliniki, ale nie martw się nie zostawimy cię z tym wszystkim samego - zapewniła Hermiona nie puszczając dłoni przyjaciela.
- Hermiono, myślałem, że twoja obecność w szpitalu nie zależy już od Ginny to zostaniesz... - zmarkotniał brunet. dodając - ...w Londynie.... ze mną.
- Harry rozumiem cię, ale nie zmienia to faktu, że potrzebuję jeszcze pomocy lekarskiej - Granger oparła głowę na ramieniu przyjaciela i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Pansy.
- Źle się czujesz? - przestraszył się Potter.
- Przepraszam cię, ale pobyt w zakładzie Malfoy'a dobrze mi robi - przyznała kobieta - I nie jestem jeszcze gotowa na powrót do tej rzeczywistości.
- Rozumiem... - westchnął mężczyzna - ... ale będziesz mnie odwiedzała?
- Oczywiście, obronię cię przed krwiożerczą Weasley - zaśmiała się Hermiona.
- Pansy? A ty? - zwrócił się w końcu w kierunku brunetki Harry. Widząc jej zdezorientowane spojrzenie dodał - Przyjedziesz z wizytą?
- Yyyy... ja... tzn.... tak, myślę że tak - kobieta była zaskoczona - Postaram się.
- Wiecie co? Porozmawiajcie sobie, a ja załatwię jedną rzecz na mieście - poinformowała nagle Hermiona wstając od stolika.
- Ale Draco zabronił nam się oddalać? - próbowała zaprotestować Pansy.
- Wrócę jeszcze przed nim - obiecała Hermiona. Widząc niespokojne spojrzenia towarzyszy zapewniła - Nie ucieknę, jadę do Rona - Granger nie czekając na reakcję Pansy i Harry'ego pospiesznie ubrała się i wyszła z restauracji. Do mieszkania Rona nie było daleko. Mężczyzna zawsze był niezmiernie leniwy, dlatego, musiał mieszkać w pobliżu Ministerstwa Magii, żeby codziennie się nie spóźniać.

Śnieg delikatnie prószył. Hermiona bez pośpiechu przemierzała drogę, a jej myśli krążyły wokół dwójki nieśmiałych przyjaciół, którzy zostali w lokalu. Młoda czarownica uśmiechnęła się do siebie. Zastanawiała się jak pomóc Potterowi i przy okazji zainterweniować w jego znajomość z Pansy. Oboje byli kochani, ale równie nieśmiali i doświadczeni przez los, przez co nad wyraz ostrożni.

Kiedy wędrówka Granger dobiegła końca i stanęła przed olbrzymią elegancką kamienicą przełknęła głośno ślinę. Rozejrzała się dookoła, a widząc przy krawężniku auto narzeczonego, była pewna, że zastanie go w środku i zrobi mu ogromną niespodziankę. Hermiona spojrzała jeszcze raz w górę, odetchnęła głęboko i pewnym krokiem ruszyła pod dobrze sobie znane drzwi. Przez chwilę wahała się czy powinna zapukać, chociaż nigdy tego nie robiła. Była także pewna, że drzwi są otwarte, zawsze były.
Szatynka pchnęła ciężkie dębowe drzwi, które delikatnie skrzypnęły. Dopiero teraz zaczęła się denerwować. Nie wiedziała jak powiedzieć Ronowi, że go zostawia, nie mówiąc mu jednocześnie o swojej rychłej śmierci. Chciała oszczędzić mu długiego rozpamiętywania i umożliwić szybki powrót do towarzystwa. Z opowieści Harry'ego wywnioskowała, że po jej zniknięciu prowadził normalny tryb życia lecz bardzo przeżywał wszystko co działo się z Hermioną. Granger zdawała sobie sprawę z tego, że również na rudzielca Ginny miała ogromny wpływ. Możliwe, że największy lecz był on dla niej zawsze kochany i dobry. Czasem zazdrosny o Pottera, ale tak było od czasów szkolnych. Był jej pierwszą i jedyną miłością, i zawsze pozostanie w jej sercu. Hermiona powstrzymując łzy udała się na poszukiwanie Rona. Chciała go zobaczyć i usłyszeć. Ostatni raz pocałować i przytulić. Jej poszukiwania zakończyły się pod drzwiami łazienki, gdzie do uszu kobiety dobiegł szum wody. Zadowolona i zniecierpliwiona pchnęła drzwi, kolejne, które nigdy nie były zamknięte. Dostrzegła swojego mężczyznę w wielkiej wannie pełnej piany. Leżał w gorącej wodzie relaksując się z papierosem w dłoni. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi zamruczał nie otwierając oczu.
- Długo kazałaś na siebie czekać.... - wychrypiał Ron.
- Ale w końcu jestem... - zachichotała Hermiona. Po słowach kobiety Weasley natychmiast otworzył oczy i zerwał się z wanny ubierając się prędko.
- Hermiona? To ty? - zapytał nie dowierzając.
- Oczywiście, że ja, a spodziewałeś się kogoś innego? - zapytała Granger, która z podejrzliwością patrzyła na reakcję i zachowanie chłopaka.
- Nie, nikogo... ale, jestem w szoku! - nie krył zdziwienia Weasley - Jak się tu dostałaś? Wypuścili cię? - zadawał kolejne pytania blady młodzieniec.
- Przyjechałam tylko na chwilę, mam do załatwienia kilka spraw - wyjaśniła szatynka zbliżając się do wycierającego się mężczyzny i chwytając go za ręcznik, którym wycierał plecy - Może ci pomóc? - zaproponowała lubieżnie Hermiona dotykając piersiami nagiego torsu Rona - Stęskniłeś się? - zapytała mrużąc oczy.
- Yyyy, tak, wiesz, bardzo.... - przełknął głośno ślinę Ron.
- Ron, czy ty się denerwujesz? - zapytała Hermiona puszczając oczko do narzeczonego.
- Ja.... - zaczął mówić lecz jego słowa zostały przerwane przez przybycie kogoś trzeciego.
- Już jestem kochanie... - dobiegł ich słodki kobiecy głos. Pomimo, iż Hermiona stała tyłem do drzwi doskonale rozpoznała przybysza. Przez chwilę stała jak sparaliżowana, a w jej głowie z zawrotną prędkością wirowały i łączyły się wszelkie informacje. Nagle cofnęła się o krok od Weasley'a, obdarzyła go badawczym spojrzeniem i z całej siły wymierzyła mu siarczysty policzek. Mężczyzna stał bez słowa z szeroko otwartymi oczami i czerwoną twarzą.
- Hermiona? - zapytała w końcu druga kobieta.
- We własnej osobie - powiedziała twardo Granger podnosząc wysoko głowę i odwracając się do Luny - Chyba przerwałam wam... - dodała z obrzydzeniem.
- Nie, my tylko.... - próbowała coś powiedzieć blondynka, ale Hermiona nie dała dojść jej do głosu.
- Wy tylko szliście się pieprzyć za moimi plecami - przedrzeźniała Lunę szatynka.
- Kochanie, robiłem różne głupstwa, ale kocham wciąż tylko ciebie - powiedział Ron zaciągając się papierosem, którego nie wiadomo skąd wytrzasną.
- Tak, oczywiście. Ron kocha tylko ciebie. Jesteście idealną parą! - przytaknęła Luna. Po tych słowach Hermiona nie wiedziała, czy to wszystko dzieje się naprawdę. To chyba musi być jakiś głupi żart.
- Dziewczyno, czy ty słyszysz co ty mówisz? Śpisz z nim wiedząc, że cię nie kocha? Tak nisko upadłaś? - wybuchła Granger.
- To była jedynie przyjacielska przysługa - wyjaśnił Ron.
- Istny dom wariatów! - krzyczała Hermiona łapiąc się za głowę - A uwierzcie mi, wiem co mówię.!
- Może to nie jest najlepszy moment na odwiedziny... - zaczął mówić Weasley drapiąc się po głowie.
- Wręcz przeciwnie! Moment jest idealny! Myślałam, że będzie mi trudno, ale okoliczności są wręcz sprzyjające! - krzyczała wściekła szatynka chodząc po łazience.
- Może ja wyjdę? - odezwała się znowu Luna.
- To bez znaczenia - machnęła ręką na blondynkę Hermiona i zwróciła się do mężczyzny - Zrywam zaręczyny. Żegnam. Nigdy więcej już się nie spotkamy - pierścionek zaręczynowy wylądował w wannie.
- Zaczekaj, porozmawiajmy... - dopiero teraz twarz Rona zmieniła się. W tej chwili Hermiona dostrzegła w dotychczas pustym spojrzeniu Weasley'a przerażenie i ból. Oczy rudzielca jakby odzyskały swoją pierwotną głębię. Te niewielkie zmiany Hermiona zarejestrowała przez ułamek sekundy.
- Nie! Nienawidzę cię! - szatynka wykrzyczała mu w twarz. Twarz, na której pojawiły się łzy bezsilności.

Hermiona targana silnymi emocjami wybiegła z mieszkania nie zatrzymując się i nie reagując na nawoływania Rona. Granger wybiegła na coraz bardziej zaśnieżony chodnik. Rozejrzała się przez chwilę i pod wpływem impulsu znalazła się przy samochodzie Weasley'a. Minęła chwila, a była Gryfonka odjeżdżała lśniącym autem w sobie tylko znanym kierunku.

Po chwili na ulicy pojawił się również Ron i Luna.
- Boże, co ja zrobiłem - płakał Weasley klękając bezradnie na mokrym chodniku - Nienawidzę siebie! - krzyczał załamany.
- Ukradła ci samochód! - oburzyła się Lovegood. Ron popatrzył na nią z politowaniem, niestety blondynka błędnie odczytała rozpaczliwe spojrzenie czarodzieja - Ale nie martw się, zapamiętałam numery - powiedziała zadowolona z siebie Luna. Zrezygnowany mężczyzna powlókł się niechętnie na górę. Tym razem zatrzasnął za sobą drzwi. Nie miał ochoty oglądać już nikogo. Nie mógł też patrzeć sam na siebie. Doskonale wiedział co robił, wiedział, ale tak bardzo nie mógł tego powstrzymać. Tym bardziej ta cała sytuacja była tragiczna. Kochał Hermionę, nie wyobrażał sobie życia bez niej. A stracił ją! Wiedział, że mu nie wybaczy, nie powinna... Nigdy w życiu nie tknąłby Lovegood, nawet jej nie lubił, poza tym mając u boku taką kobietę jak Hermiona nie potrzebował nigdy żadnej innej. O obcych kobietach nawet nie myślał.... a teraz zrobił jej takie świństwo. Zranił ją, kiedy była jeszcze taka krucha... Jest ostatnim draniem, nie zasługuje na szczęście, ani na życie... Jego nienawiść sięgała pewnej rudowłosej kobiety...
- Pozbędę się jej, raz na zawsze! - przysiągł sobie Ron wypijając całą szklankę whisky.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz