IX. Elwira czyli opiekunka

1.2K 73 3
                                    

- Ależ oczywiście, jak mogłem pomyśleć, że jaśnie wielmożna panna Granger wykona choćby najprostsze polecenie... - mówił do siebie Draco wędrując korytarzem do sali swojej pacjentki, która nie pojawiła się w określonym przez niego miejscu - Skaranie boskie z tą Granger... - mówił dalej blondyn szeroko ziewając z racji tego, że było dopiero po szóstej rano. W całym szpitalu panowała cisza, ponieważ śniadanie i pierwsze obowiązki przebywających tu pacjentów zaczynały się od godziny dziewiątej.
- Co mnie podkusiło, żeby kazać jej przychodzić skoro świt... - ziewał dalej Malfoy, bo nie pomyślał, że i on niestety na tym straci. Chociaż musiał przyznać, że przydałby mu się powrót do młodzieńczych przyzwyczajeń, kiedy to w Hogwarcie biegał po błoniach, aby zachować doskonałą formę i być przygotowanym na mecz Quidditcha, czy w gorszym wypadku na walkę i pojedynki.
Kiedy Draco dotarł wreszcie do pokoju Hermiony ta spała w najlepsze. W całym pokoju panował kompletny chaos, wszystkie rzeczy z szafy były powyrzucane, na podłodze nie było nawet kawałka wolnego miejsca, aby mógł dostać się do szatynki.
- Chyba ktoś tu wczoraj stracił cierpliwość... - zachichotał Draco widząc rozprutą poduszkę i porozrzucane resztki jedzenia wraz z tacą na ziemi.

Malfoy przez chwilę przyglądał się Granger. Dziewczyna, a właściwie kobieta spała sobie słodko. Blondyn nie mógł zaprzeczyć, że kiedy Hermiona spała to podobała mu się najbardziej. Nic z tych rzeczy, żeby w ogóle mu się w jakiś sposób podobała, ale wolał ją, kiedy śpi.
- Przynajmniej ciągle nie gada - pomyślał.
Była spokojna, na jej twarzy dostrzegł delikatny uśmiech spowodowany zapewne jakimiś miłymi wyobrażeniami sennymi.
- Sprawdźmy co się dzieje w tej gryfońskiej główce... - zachrypiał cicho Draco i wszedł w wyobrażenia Hermiony. Przed oczami ukazały się blondynowi obrazy z przeszłości...

Łazienka Jęczącej Marty... pierwszy rok... Potter ratuje Hermionę przed atakiem trolla górskiego.

Wielka Sala... drugi rok... Hermiona biegnąca z szerokim uśmiechem w ramiona Harry'ego Pottera.

Stare obskurne pomieszczenie... trzeci rok... Hermiona własnym ciałem zasłania Harry'ego przed atakiem Syriusza Blacka.

Namiot reprezentantów... czwarty rok... Hermiona rzucająca się na szyję Pottera tuż przed rozpoczęciem Turnieju Trójmagicznego.

Zakazany Las... piąty rok... Potter i Granger uciekają przed stadem centaurów.

Sowiarnia... szósty rok... Potter pocieszający zapłakaną Hermionę.

Namiot... siódmy rok... taniec dwójki Gryfonów.

Ekskluzywna kuchnia... dorosła Hermiona i Harry siedzący na blacie i zajadający się pizzą.

- To, że zachowujesz się jak kutas nie sprawi, że twój ci urośnie - głos Hermiony przerwał skupienie blondyna.
- Już wiem, czemu masz na pieńku z rudą... - prychnął Malfoy - Potter to, Potter tamto... - szczerzył się szyderczo Draco.
- Z nikim nie mam na pieńku! - oburzyła się Hermiona siedząc w pościeli.
- Wiesz, żeby wyzdrowieć musisz przestać żyć złudzeniami... - powiedział spokojnie Malfoy, nie ukrywał, że było mu żal Granger.
- Ależ oczywiście... - powiedziała ironicznie Hermiona, a widząc, że na twarzy Malfoy'a pojawia się tryumfalny uśmiech dodała - ale ty też nie rób sobie złudzeń.
- To, że się uśmiecham nie musi wcale oznaczać, że cię lubię. Mogę na przykład wyobrażać sobie, że stoisz w płomieniach - odciął się blondyn.
- Nie lubisz mnie? Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to nie obchodzi...
- Zaczynasz  być nudna...- westchnął blondyn zawiedziony - Zbieraj się, twoja kara czeka.
- Nie mam takiego zamiaru... - odpowiedziała hardo Hermiona i ułożyła się z powrotem do spania.
- Radzę ci wstać... - powiedział mężczyzna groźnie.
- Wiesz, chętnie stoczyłabym z tobą intelektualny pojedynek, ale widzę, że jesteś bez broni... - ziewnęła ostentacyjnie szatynka.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała grobowa cisza, która została przerwana przez krzyk kobiety wyskakującej z łóżka. Wkurzona Hermiona stała na środku pokoju cała mokra, ponieważ chwilę wcześniej została bezpardonowo potraktowana strumieniem zimnej wody.
- Spadłeś z miotły?! - wrzasnęła Hermiona.
- Czekam za drzwiami, masz pięć minut - powiedział dyrektor i wyszedł zamykając za sobą drzwi.  Hermiona, chcąc czy nie chcąc, musiała się szybko wytrzeć i ubrać. Niestety nie miała swojej różdżki i musiała pozostawić wilgotne włosy i szybko wyjść. Malfoy niecierpliwił się dając znaki strumieniem wody, który ostrzegawczo wyciekał przez dziurkę od klucza.
-  Żeby nienawidzić cię jeszcze bardziej ustawię sobie twój głos jako budzik - powiedziała obrażona była Gryfonka wychodząc z sypialni i ruszając w stronę wyjścia. Malfoy podążał tuż za nią i nie mógł się powstrzymać przed szerokim uśmiechem. Ach... tak... Draco Malfoy nareszcie poczuł się w swoim żywiole. Tyle czasu minęło odkąd mógł porządnie pokłócić się z kimś na swoim poziomie intelektualnym.
- Zaczekaj! - powiedział blondyn tuż przed drzwiami wyjściowymi - Wysuszę cię, bo się przeziębisz.
- Nie udawaj, że nagle jesteś takim troskliwym terapeutą... - oburzyła się Hermiona.
- Nie jestem, ale nie chcę żebyś zaniżyła mi statystyki swoim zgonem - powiedział beznamiętnie mężczyzna, jakby mówił o pogodzie, a nie o cudzej śmierci.
- Marzę o tym! - krzyknęła w twarz Malfoy'owi.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEحيث تعيش القصص. اكتشف الآن