XIV. Chcę

1.1K 73 2
                                    

Od samego rana z gabinetu dyrektora dochodziły odgłosy tupania. Blondyn całą noc przygotowywał się na konfrontację ze swoją podopieczną. Draco musiał dobrze rozegrać dzisiejszy dzień, bo od tego zależało wiele istnień. Rozmyślania przerwało mu wtargnięcie Pansy.
- Dlaczego wzywałeś mnie tak wcześnie? - zapytała kobieta ziewając przeciągle.
- Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. Musisz wyjechać - poinformował Malfoy przeszukując swoje biurko pełne dokumentów.
- Co takiego? - Pansy nie ukrywała zaskoczenia - Jak to wyjechać? Wyrzucasz mnie? - dopytywała się przestraszona brunetka.
- Oczywiście, że nie. To bardziej misja... - powiedział prawie szeptem blondyn nachylając się nad biurkiem.
- A więc zamieniam się w słuch... - odpowiedziała równie konspiracyjnie Parkinson.

- Wznawiamy naszą terapię? - zapytała Hermiona moszcząc się na fotelu przy kominku.
- Twoją terapię... - poprawił dziewczynę Malfoy.
- Ty tak uważasz... - mamrotała pod nosem Granger. Mężczyzna widział, że dzisiejszy dobry humor szatynki wkrótce zniknie i to on będzie przyczyną zmiany nastroju. Przez chwilę wahał się czy powinien powiedzieć drobnej dziewczynie to co zamierzał. Dziewczynie, bo Granger w tym momencie nie wyglądała na dorosłą kobietę. Jej choroba nie zabiła wesołych iskier, które dostrzegł w jej oczach. Draco tym bardziej zwiesił z zawodem głowę. Jak on nie lubił zabijać iskier....
- Chyba mieliśmy o czymś porozmawiać? - zagadnęła Hermiona przyglądając się badawczo - Ale możemy pomilczeć... - dodała szybko widząc smutne spojrzenie blondyna.
- Nie, nie możemy. Wygodniej byłoby milczeć, ale jest coś co musisz wiedzieć - wyznał.
- Brzmi bardzo poważnie - podsumowała kobieta.
- Jak wiesz twój stan się pogorszył... - na te słowa Hermiona się skrzywiła - I ja ci go nie poprawię...
- Mam rozumieć, że będzie mnie leczył ktoś inny? - zapytała szatynka niewiele rozumiejąc.
- Raczej, że nikt cię nie wyleczy - powiedział twardo patrząc jej prosto w oczy.
- Co masz na myśli?
- Granger, nie udawaj głupiej i nie karz mi tego mówić - powiedział mężczyzna z wyczuwalną delikatną nutką błagania.
- Chcę to usłyszeć! - powiedziała twardo Hermiona starając się powstrzymać łzy - To nie może być prawda! - pomyślała przerażona.
- Nigdy nie sądziłem, że te słowa nie będą chciały przejść mi przez gardło, szczególnie jeśli chodzić miałoby o ciebie... - przyznał szczerze Malfoy.
- Przestań się użalać i mów! - przerwała podniesionym głosem Hermiona. W głębi duszy bała się, tak cholernie się bała. Chciała, żeby ktoś ją przytulił, żeby powiedział, że to sen. Tylko zły sen.
- Przeterminowany eliksir, który spożyłaś nabrał nieprzewidzianych właściwości... - zawiesił na chwilę głos Draco - Zmiany w twoim organizmie są nieodwracalne...
Hermiona głośno przełknęła ślinę. Spodziewała się każdej diagnozy, ale nie tego, że... no właśnie... co dokładnie to wszystko znaczy. Była Gryfonka nie była głupia, ale postawiona nagle w tak trudnej sytuacji odpychała od siebie najgorsze myśli.
- Kiedy? - zadała pytanie.
- Co kiedy? - zapytał zaskoczony bezpośredniością szatynki Malfoy.
- No, kiedy umrę - powiedziała twardo lecz prawdziwa Hermiona siedziała głęboko ukryta i szlochała coraz bardziej.
- Dokładnie nie wiemy, ale nie sądzę, żebyś miała okazję obserwować jak kwitną kwiaty na wiosnę - odpowiedział niepewny reakcji kobiety blondyn.
- Świetnie, w takim razie idę się spakować - poinformowała Hermiona wstając z fotela i ruszając do drzwi.
- Chwileczkę, jakie spakować?  - zachowanie Granger było co najmniej niespotykane.
- No nic tu po mnie. Ty mi nie pomożesz? A ja nie chce ci zaniżać statystyk - westchnęła chłodno jakby zupełnie ją to nie obchodziło.
- Chcesz, żebym ci pomógł? - zapytał blondyn pilnie obserwując mimikę szatynki.
- Nie rozumiem skąd ten pomysł? Przecież o to mi chodziło, czyż nie? Chciałam umrzeć... - powiedziała dziewczyna starając się przekonać sama siebie.
- Mnie nie oszukasz - powiedział spokojnie Draco podchodząc do Hermiony. Malfoy zatrzymał się tuż przed kobietą i przyglądał się jej reakcjom. 
- To, że się nie zabiliśmy to nie znaczy, że cokolwiek o mnie wiesz.
- Byłabyś zaskoczona - westchnął blondyn.
- Jestem zaskoczona wszystkim co się tutaj dzieje. Nie rozumiem też dlaczego nie chcesz mnie wypuścić, przecież nic sobie nie zrobię. Nie mam potrzeby, zaczekam tych kilka tygodni - mówiła Hermiona zadzierając lekko głowę by złapać kontakt wzrokowy z byłym Ślizgonem.
- Będziemy próbować... - zapewnił blondyn.
- A jeśli ja nie chcę walczyć? Nikt nie chce walczyć o mnie... - mówiła kobieta przełykając natarczywe łzy.
- Zapominasz o kimś... - wypiął pierś Malfoy.
- Oboje wiemy jak to się skończy. Nie chcę psuć ci.... - zaczęła Granger.
- ... Na miłość Boską! Raz, raz człowiek palną głupstwo i teraz będziesz mi to wypominała w każdym zdaniu? - lekko zirytował się Malfoy - Nie jesteś statystyką, jesteś człowiekiem. Konkretną osobą, nie anonimową jednostką - wyjaśnił Draco chwytając Hermioną za ramiona i wpatrując się w jej oczy napełniające się łzami.
- Malfoy... - chciała jeszcze negocjować szatynka.
- Nie! - uciszył ją jednym słowem mężczyzna - Zostajesz! Zrobimy co w naszej mocy, musisz tylko odpowiedzieć na jedno pytanie - postawił warunek Malfoy. Hermiona spojrzała na niego z ciekawością. Tak bardzo nie chciała odsłaniać swoich emocji przed tym człowiekiem.
- Słucham - zapytała ocierając łzę.
- Chcesz żyć? - zaskoczył ją tym pytaniem.
- Malfoy...
- Tak, albo nie - przerwał stawiając jasne ultimatum.
- Chcę.... - wyszeptała Hermiona spuszczając wzrok. Jej głos był ledwie dosłyszalny, ale Malfoy z satysfakcją wyłapał interesującą go odpowiedź. Przez dłuższą chwilę stali oboje bez ruchu. W końcu Hermiona zmęczona tym dniem, który na dobre się jeszcze nie rozpoczął oparła czoło o stojącego kilka centymetrów przed nią blondyna. Mężczyzna był zaskoczony, ale objął ramieniem szatynkę. Granger już nie płakała, jej wola przetrwania nie była jeszcze silna.
- Nie mów Pansy... - poprosiła pociągając nosem i mocząc jego koszulę.
- Wiesz, że będziesz musiała jej powiedzieć... - zauważył blondyn głaszcząc szatynkę po głowie jak małą dziewczynkę.
- Wiem, ale...
- Granger, cudów nie ma. Postaram się sprawić by ta zima była najlepszym czasem w twoim życiu - obiecał Draco.
- Dziękuję - podziękowała kobieta mocniej ściskając blondyna.
- Skąd ta siła. Udusisz mnie - próbował żartować Malfoy.
- Tęsknię za Harry'm i Ronem - wyszeptała Hermiona.
Blondyn uśmiechnął się tajemniczo.
- Póki co muszę ci wystarczyć ja.
- Nie wierzę, że to mówię, ale jesteś godnym zastępstwem - tymi słowami Hermiona zaskoczyła nie tylko samą siebie lecz również blondyna.
- Granger, chyba ci się pogarsza - przyłożył dłoń do czoła byłej Gryfonki Malfoy.
- Próbuję być miła.
- Udaje ci się to zaskakująco dobrze.

Tego dnia Hermiona nie opuściła gabinetu dyrektora do późnego wieczora, kiedy to usnęła skręcona w kłębek na miękkim dywanie przy kominku. Malfoy zajmował się swoimi sprawami administracyjnymi za to Granger kręciła się w pobliżu. Czytała książki, drzemała, ostrzyła wszystkie znalezione ołówki, gmerała w kominku, zaglądała przez ramię blondyna wytykając mu niefortunne sformułowania w raportach. O dziwo żadne nie miało dość towarzystwa tego drugiego. Hermiona czuła się bezpieczna, a Malfoy... Malfoy był zadowolony, że jego plan idzie zgodnie z założeniami. Najgorsze było jednak to, że tym razem sprawa Granger stała się priorytetem nie tylko służbowym, ale przede wszystkim osobistym.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz